Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medyczna opieka świąteczna niby jest, ale nie ma kto leczyć. W Gubinie pacjenci przyszli po pomoc, ale jej nie otrzymali. Co się dzieje?

Łukasz Koleśnik
Opieka medyczna w weekend jest zapewniona. Przynajmniej na papierze. Życie pokazuje inną wersję tego planu.
Opieka medyczna w weekend jest zapewniona. Przynajmniej na papierze. Życie pokazuje inną wersję tego planu. Istock
Do otwarcia wszystkich oddziałów w Gubinie wciąż nie doszło. Bez zarzutu miała jednak działać opieka nocna i świąteczna. Tak nie jest.

Tak przynajmniej uważają pacjenci, którzy przyszli po pomoc, ale jej nie otrzymali.
- Lekarz nie przyjmuje, bo nie ma pielęgniarki - mówi Paulina Sobota. - Czekałam 45 minut na pielęgniarkę, która miała przyjechać „za pół godziny”. Na korytarzu czekały matki z dziećmi. Kobieta dodaje, że dopiero przy trzeciej próbie dostała się do lekarza.
- Wizyta moja i córki trwała łącznie pięć minut. Nie wspomnę o tym, że przez chorobę nie poszłam do pracy, o czym lekarz został poinformowany. Dostałam jakieś zaświadczenie, z ktorego mój pracodawca może sobie zrobić jedynie samolocik. W Gubinie w weekend nie otrzymasz pomocy lekarskiej, a jak już ci się uda, to i tak nic z niej nie masz.
To nie jest jedyna negatywna opinia na temat nocno-świątecznej opieki w Gubinie. - Jeździłam na pogotowie trzy razy, bo lekarza nie było , a miał być za godzinę (oczekiwanie przeciągnęło się do 3 godzin) - opowiada pani Kinga. - Dodam, że „diagnoza” trwała może 5 minut i była błędna. Leki, które zostały mi przepisane, mogłam sobie sama wykupić w aptece.

Następnego dnia było jeszcze gorzej i czekała mnie kolejna wizyta. Zwolnienia nie dostałam i w dniu roboczym musiałam jechać do lekarza rodzinnego. Więcej człowiek straci czasu i pieniędzy niż dostanie wsparcia.
Podobną historią dzieli się pani Ania. - Siedziałam od godz. 8.15 do 9.20 z chorym synem i czekałam na pielęgniarkę, po czym doktor nawet nie osłuchał mojego dziecka. Wizyta trwała 2 minuty, a pielęgniarka jak dostała dowód osobisty mojego dziecka, to przyglądała się, czy na pewno to on jest na zdjęciu.

Pan Michał też przyjechał do szpitala z córką. - Nie było lekarza, bo pojechał do Krosna. Powiedziano mi, że będzie za godzinę. To woła o pomstę do nieba - stwierdza zniesmaczony mężczyzna.

Problemy z dostaniem się do lekarza pojawiały się już kilka miesięcy temu, zaraz po tym jak udostępniono opiekę nocną i świąteczną. Wtedy prezes Zachodniego Centrum Medycznego, Tadeusz Grabski wyjaśniał: - Czasami się zdarzy, że lekarz musiał pojechać do zgłoszenia lub nie ma pielęgniarki, bo musi wymienić komuś kroplówkę. To może trochę potrwać.
Podobnie teraz tłumaczy zaistniałą sytuację wicestarosta Tomasz Kaczmarek.

- Pielęgniarka jeździ na wizyty domowe. Ciężko czasami określić, czy jedzie na jedną wizytę lub więcej - zaznacza. - Należy pamiętać, że jeszcze nie jesteśmy szpitalem działającym w pełni. Nie mamy pediatrii, jeśli dziecko ma problemy chirurgiczne, to zostaje nam obecnie Zielona Góra. Pomagamy, jeśli jesteśmy w stanie. Ponadto trzeba pamiętać, że opieka świąteczna i nocna istnieje po to, aby działać w nagłych przypadkach, a zdarzają się ludzie, którzy przychodzą z przeziębieniem lub podobnymi dolegliwościami, ponieważ są kolejki do lekarza rodzinnego.

Przeczytaj też: **Kierujący bmw potracił dziecko na pasach. Stracił prawo jazdy. Finał sprawy będzie jednak w sądzie**

Zobacz też

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska