Międzyrzecz znów zakochał się w swoich zawodnikach. Drużyna, której głównym celem było uchronienie się przed spadkiem z drugiej ligi, walczy niespodziewanie o powrót na zaplecze ekstraklasy.
Kibice MOW Orła AZS AWF nie mają wątpliwości: głównym architektem sukcesu ich drużyny jest gorzowski trener Andrzej Stanulewicz. Gdy obejmował zespół w połowie października ub.r., ,,Orły'' zajmowały ostatniej miejsce w tabeli. Potem przez kilka miesięcy walczyły o awans do play offu czołowej szóstki. Ostatecznie przystąpiły do niego z czwartej pozycji, a teraz - po wyeliminowaniu lokalnych rywali z Zielonej Góry i Sulęcina - są już w finale.
Gorące derby
Pojedynki międzyrzeczan z sulęcinianami nigdy nie były nudnymi widowiskami. W podstawowej fazie sezonu Olimpia dwukrotnie pokonała MOW Orła 3:2. W półfinale play offu zdecydowanym faworytem była ekipa grającego trenera Jerzego Boguty, prowadząca w tabeli przed pucharową fazą. Sportowe życie nie znosi jednak schematów.
Po remisowym bilansie pierwszego dwumeczu w Sulęcinie, w sobotę i niedzielę hala międzyrzeckiego MOSiW wypełniła się kompletem publiczności. Po przeciwnych stronach boiska zasiedli członkowie dwóch klubów kibica, ,,uzbrojeni'' w bębny, serpentyny i ogromny zapas pozytywnej energii. Trochę nerwów było tylko w sobotę, gdy zawodnicy Olimpii kilkakrotnie protestowali po błędnych - ich zdaniem - decyzjach arbitrów. Niedzielny pojedynek przebiegł już bez żadnych zgrzytów. Końcówkę czwartego seta sympatycy gospodarzy oglądali na stojąco. Po ostatnim uderzeniu Wojciecha Wesołowskiego z podwójnej krótkiej kilkadziesiąt osób wybiegło na boisko, by uściskać swych ulubieńców.
Rozczarowanie liderów
- Jestem bardzo zawiedziony utratą szansy na awans - przyznał po zakończeniu półfinałowej rywalizacji kapitan Olimpii Roman Bartuzi. - W sobotnim meczu w Międzyrzeczu zwycięstwo ukradli nam sędziowie Jarosław Rostek i Grzegorz Sołtysiak, gwiżdżąc ewidentnie na korzyść gospodarzy. Niedzielną porażkę przyjmuję z pokorą, bo rywale byli od nas lepsi. Zagrali bardzo dojrzale i odważnie, wykończyli nas dalekimi zagrywkami. Za taką postawę trzeba im bić brawo. Na gorąco nie potrafię powiedzieć, dlaczego przegraliśmy. Może w ostatnim miesiącu źle dobraliśmy objętości treningów?...
- Przeciwko sulęcinianom nie mogliśmy grać schematycznie, musieliśmy często zmieniać naszą taktykę - usłyszeliśmy od 20-letniego rozgrywającego ,,Orłów'' Grzegorza Pająka. - W sobotę dużo wystawiałem na skrzydła, za to w niedzielę zdecydowanie częściej atakowaliśmy środkiem. Rozgrywki zaczynaliśmy jako outsiderzy, a teraz rywale zaczynają się nas bać. To efekt świetnej atmosfery w klubie i zasługa trenera Stanulewicza, który odwala z nami kawał dobrej roboty.
Cierpliwość popłaca
I zawodnicy, i szkoleniowiec międzyrzeckiej drużyny mówią, że w finale chcieliby się zmierzyć ze szczecinianami. Rywali poznają po jutrzejszym, piątym pojedynku GTS Gdańsk z Rewalskim Morzem Bałtykiem. Czy ,,Orły'' stać na powrót do pierwszej ligi?
- Do awansu nie wystarczy zwycięstwo w finale, trzeba jeszcze wygrać baraż z mistrzem czwartej, południowo-wschod-niej grupy - przypomniał Stanulewicz. - Teraz myślimy sobie tak: jeśli pokonaliśmy Olimpię, to w tej lidze jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Mam bardzo młody zespół, który dziś zbiera owoce swojej pracowitości. Kilka miesięcy temu potrafiliśmy się dogadać i ustalić, że interesuje nas walka o najwyższe cele. Moje szczęście polega na tym, że trafiłem na niezwykle ambitnych ludzi, chcących i lubiących grać ze sobą w siatkówkę. Jeśli nawet w tym sezonie nie awansujemy, to na pewno stworzymy w Międzyrzeczu nową sportową jakość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?