Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Metropolie pożerają Polskę

Redakcja
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Adrian Zandberg: w chwili gdy dojdziemy do władzy skończymy ze śmieciowymi umowami o pracę
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Adrian Zandberg: w chwili gdy dojdziemy do władzy skończymy ze śmieciowymi umowami o pracę Mariusz Kapała
Adrian Zandberg (Razem): Jestem przekonany, że nasi przedstawiciele będą w przyszłym Sejmie. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Razem): Przenieśmy część instytucji poza Warszawę.

Przyjechaliście do Zielonej Góry i Gorzowa. Co macie do zaproponowania województwu lubuskiemu?

A.D-B.: Organizujemy spotkania w Zielonej Górze, Gorzowie, ale też w Słubicach, w Drezdenku. W ciągu ostatniego roku odbyliśmy ponad sto takich wizyt w całej Polsce.

Na spotkaniach rozmawiamy o naszych propozycjach programowych. Jedną z nich jest deglomeracja - przeniesienie części instytucji centralnych poza Warszawę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na przykład w Zielonej Górze mogła znaleźć się siedziba NIK, a w Gorzowie Naczelnego Sądu Administracyjnego. To nie kwestia politycznego gestu czy litości stolicy wobec reszty kraju. Takie rozwiązania stosują nasi sąsiedzi: Niemcy, Czesi. I to działa! Tylko u nas jest absurdalna sytuacja, że niemal wszystkie instytucje centralne są w promieniu 15 km od centrum Warszawy. Gdyby urzędnik państwowy musiał od czasu do czasu odwiedzić Podlasie albo Ziemię Lubuską, to łatwiej byłoby mu zrozumieć codzienne bolączki mieszkańców Polski powiatowej.

To jeden pomysł. Coś jeszcze?

A.D-B.: Transport publiczny. W bardzo wielu częściach kraju doprowadzono do sytuacji, w której ludzie żyjący z dala od centrum dużego miasta, żeby normalnie funkcjonować, muszą kupić 20-letnie auto z Niemiec. O transporcie publicznym nie można myśleć wyłącznie w kategoriach prostego wpływów z biletów i wydatków na utrzymanie linii. To krwioobieg gospodarki i życia społecznego. Jeśli działa dobrze, inne dziedziny się rozwijają. Jak się go zaniedbuje, to zaczynają obumierać.

A gdyby były darmowe bilety?

AD-B: Darmowe bilety to dobry pomysł, ale absolutnym minimum jest odbudowa sieci połączeń kolejowych i autobusowych do najmniejszych miejscowości. Sama znam ten problem aż za dobrze, bo mieszkam we wsi na Dolnym Śląsku. Transportem zbiorowym można się z niej wydostać dwa razy w tygodniu. Jeśli nie ma się własnego samochodu, nie można się dostać ani do lekarza, ani na pocztę.

W Lubuskiem trwają lub właśnie zakończyły się remonty kilometrów torów. Co jeszcze trzeba poprawić?

AZ: Chcemy centralnego programu wsparcia transportu publicznego. Nie może być tak, że odpowiedzialność zrzuca się na samorządy, więc te, które są zamożniejsze, sobie radzą, a biedniejsze, słabsze, osuwają się w wykluczenie komunikacyjne. Polska rozpada się na dwa światy. Szybko rozwijające się metropolie dobrze sobie radzą, a z reszty kraju ucieka się do Wrocławia albo do Berlina za pracą. Są miejscowości w Polsce, w których najpierw znikła kolej, potem PKS, a na koniec zlikwidowano posterunek policji, szkołę i skrzynkę pocztową. Jeśli chcemy to odwrócić, to musimy mocno zainwestować w usługi publiczne.

W Nowej Soli istnieje duża strefa przemysłowa. Co sądzicie o działaniu takich tworów?

AZ: To nie jest dobre rozwiązanie. Samorządy konkurują, kto bardziej przerzuci koszty funkcjonowania firmy na lokalną społeczność. To niesprawiedliwe: zwalniamy część firm z podatków, a inni muszą z nimi konkurować mając normalne obciążenie. Skąd wzięły się strefy? Polskie rządy, zamiast prowadzić politykę przemysłową, stwierdziły ,,niech wszystko kręci się samo”. Zdesperowani samorządowcy, szukając jakiegoś rozwiązania problemu bezrobocia, wymuszali zakładanie stref. Ale gdy spojrzymy na mapę świata, to prawie żaden wysokorozwinięty kraj nie korzysta z tego narzędzia. Obdarowywanie biznesmenów przywilejami i ulgami i zrzucanie utrzymania państwa na pracowników jest chore.

Czyli takie strefy jak ta w Nowej Soli nie mają sensu?

AZ: Państwo po prostu nie może zmuszać samorządów do walki o miejsca pracy w ten sposób. Przemilczana sprawa to jakość miejsc pracy w strefach. Często łamane jest tam prawo pracy. Związkowcy mówią, że są to strefy specjalnego wyzysku. Przedsiębiorcy w strefach zmawiają się, żeby płacić jak najniższą stawkę. Tego nie można akceptować - każda firma ma obowiązek przestrzegać prawo pracy, zapewniać pracownikom wolność organizowania się i pracę w normalnym wymiarze godzin.

Zbliżają się wybory samorządowe. Macie już swoich kandydatów na prezydentów, burmistrzów, wójtów w Lubuskiem?

AD-B: To pytanie do lokalnych członkiń i członków Razem. Samorządność jest dla nas wartością i wiemy, że to osoby działające lokalnie widzą najlepiej, co dzieje się w terenie. Z pewnością wystartujemy w wyborach w całej Polsce. Jesteśmy przygotowani do samodzielnego startu, ale jesteśmy gotowi poprzeć też kandydatury spoza Razem, jeśli będzie wspólnota programu, wizji.

Może poprzecie kogoś z SLD?

AZ: Naszym partnerem są ruchy miejskie, związki zawodowe, stowarzyszenia. Na pewno nie interesuje nas współpraca ze skompromitowanymi aparatczykami. Chcemy stworzyć alternatywę dla lokalnych układów, a nie stać się ich częścią.

Czy gdybyście doszli do władzy kraju spowodujecie, że nie będzie ludzi pracujących na umowach śmieciowych? Wszyscy będą mieli umowy o pracę?

AZ: Trzeba skończyć ze śmieciówkami - czyli umowami cywilno-prawnymi, które udają umowę o pracę. Oczywiście bywa, że umowa faktycznie dotyczy dzieła. Ale sprzątanie to nie jest dzieło! Stanie przy taśmie w fabryce to nie jest zlecenie! Skończymy z omijaniem kodeksu pracy, ze zmuszaniem ludzi do pracowania kilkanaście godzin na dobę. To jeden z głównych celów Razem. Kiedy będziemy mieć udział we władzy, to chcielibyśmy, żeby właśnie z tego nas rozliczono.

Ile będzie jeszcze rządzić PiS?

AZ: Nie da się tak prosto przewidzieć przyszłości. Wybory do Sejmu powinny się odbyć za trzy lata. Trzy lata temu prezydentem był Bronisław Komorowski, przekonany że wygra w pierwszej turze. PO myślała, że nie ma z kim przegrać. Nie było Razem, Nowoczesnej, Kukiza. Najtwardsi wyborcy PiS byli przekonani, że czekają ich jeszcze długie lata w opozycji. Przez trzy lata może zdarzyć się naprawdę wiele.

A czy Razem będzie w przyszłym Sejmie?

AZ: Jestem przekonany, że tak. Ale czy będzie to kilkunastu parlamentarzystów, którzy będą lewicowym sumieniem Sejmu, czy też Razem będzie dużą siłą, zdolną współrządzić Polską? Na to pytanie nikt nie zna dziś odpowiedzi. Zależy ona w dużym stopniu m.in. od mieszkańców Zielonej Góry, Gorzowa, Drezdenka, Słubic i setek innych miejscowości. Od początku istnienia Razem powtarzamy: to samo się nie zrobi. Jeśli chcemy mieć w Polsce silną lewicę - to zwykli ludzie muszą po prostu zakasać rękawy i ją zbudować.

Od niedawna w Lubuskim stacjonują wojska USA. Czy jako lewica, jesteście temu przeciwni?

A.Z.: Wystarczy posłuchać zapowiedzi nowego prezydenta USA, że zorientować się, że oddziały, które dziś są w Żaganiu, Skwierzynie i innych bazach, równie szybko, jak tu się pojawiły, mogą stąd wyjechać. Dojście do władzy w USA Donalda Trumpa mocno zmieniło sytuację międzynarodową. Pewna era w polityce amerykańskiej dobiega końca. To, czy na kilka miesięcy pojawi się gdzieś oddział wojska, ma mniejsze znaczenie. Wybór Trumpa, który wdzięczy się do Putina i zapowiada, że będzie grać na rozpad Unii, to zła informacja dla Polski. Powinniśmy potraktować ją jak otrzeźwiający sygnał. Europa nie może liczyć na to, że jej bezpieczeństwo będzie w przyszłości gwarantowane przez USA. Unia Europejska musi sama wziąć odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. I właśnie za tym opowiada się partia Razem: chcemy europejskiej współpracy obronnej. Racją stanu Polski jest pokój i zapewnienie tego, żeby w naszym regionie nigdy więcej nie doszło do niszczycielskiej wojny.

Co dalej z waszą inicjatywą, z Czarnym Protestem i walką o prawa kobiet?

AD-B: Czarny Protest to sukces - po raz pierwszy rząd PiS ugiął się pod presją społecznego sprzeciwu. Źródłem tego sukcesu była mobilizacja także poza największymi ośrodkami - zaangażowanie dziewczyn, które po raz pierwszy w życiu zdecydowały się przyjść na demonstrację. Nasza solidarność była potężna i PiS przestraszył się tej siły. To był oczywiście konkretny protest w konkretnej sprawie - chodziło o powstrzymanie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Ale w pewnym sensie od Czarnego Protestu nie ma już odwrotu. Te tysiące dziewczyn zobaczyło, że mogą coś zmienić, a potem, jak ich protest zainspirował kobiety w innych krajach. Wkrótce po demonstracjach w Polsce, podobne odbyły się w Korei, Argentynie, a kilka dni temu setki tysięcy kobiet wyszły w obronie swoich praw na ulice w USA. Walka o prawa kobiet z całą pewnością nie skończyła się na Czarnym Proteście, ale nie mam wątpliwości, że dał jej on nową siłę.

Jaki jest stosunek partii Razem do pomników Żołnierzy Wyklętych? Jest taki w Zielonej Górze.

AZ: Określenie ,,Żołnierze Wyklęci” jest mylące. Do tego worka wkłada się prawdziwych bohaterów, takich jak rotmistrz Pilecki - a drugiej strony ludzi odpowiedzialnych za pogromy, mordowanie cywilów. Nic tak nie obraża pamięci rotmistrza Pileckiego, jak mieszanie go np. z Rajsem-Burym, postacią z kart hańby narodowej. Uprawianie przez prawicę kultu zbrodniarzy pokroju Burego jest dla mnie oburzające.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska