Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna konał w mękach przez ponad dwa tygodnie, bo lekarze zlekceważyli objawy zatrucia grzybami

Małgorzata Trzcionkowska 518 135 502 [email protected]
Krystyna Kasprzak złożyła skargę na szpitale w Szprotawie i Zielonej Górze. Prokuratura oskarżyła czworo lekarzy o postawienie błędnej diagnozy.
Krystyna Kasprzak złożyła skargę na szpitale w Szprotawie i Zielonej Górze. Prokuratura oskarżyła czworo lekarzy o postawienie błędnej diagnozy. fot. Małgorzata Trzcionkowska
Jerzy Kasprzak mógłby żyć, gdyby lekarze ze szpitali w Szprotawie i Zielonej Górze nie zlekceważyli objawów zatrucia muchomorem sromotnikowym.

Pan Jerzy miał 65 lat. Był emerytowanym elektromonterem. Wesołym i jowialnym. Uwielbiał swoją żonę, córki i wnuki. Dbał o wszystkich i pilnował, aby dobrze im się żyło. Cierpiał na rwę kulszową i lekarze zalecili mu ruch. Jeździł więc rowerem do córki i do znajomych. Pielęgnował też swojego starego wartburga.

- Był bardzo pogodnym i wesołym człowiekiem - opowiada Krystyna Kasprzak, żona. - Taki szczęśliwy podczas naszego wyjazdu do Wenecji... Do dziś nie mogę pogodzić się z tym, co się stało.
Kasprzak bardzo szanował jedzenie, nie pozwalał, aby się marnowało. Dojadał po dzieciach i zakazywał wylewać zupę. Był łakomczuchem. I prawdopodobnie to go zgubiło.

Myślał, że to kanie

Dwa lata temu wybrał się z wnukiem na spacer na skwer między cmentarzem komunalnym a chińskim barem. Tam znalazł trzy grzyby. Wyglądały na kanie, więc przyniósł je do domu.
- Zdziwiłam się, bo mąż nigdy nie był grzybiarzem - wspomina pani Krystyna. - Usmażył je na patelni i zjadł jeszcze przed obiadem. Potem pojechał do córki. Wieczorem poczuł się źle. Dostał biegunki i zaczął wymiotować.

Rodzina wezwała pogotowie. Poinformowała lekarkę, że pan Jerzy jadł grzyby, którymi mógł się zatruć. Ta podała mu jedynie środki rozkurczowe i przeciwwymiotne. Nie pomogło. Mężczyzna cierpiał, był coraz słabszy. Córka Mariola podejrzewała, że zatruł się muchomorami. W internecie znalazła informacje i wydrukowała, aby matka mogła pokazać je w szpitalu w Szprotawie, do którego dzieci odwiozły ojca z samego rana. Żona wcisnęła lekarzom kartkę z objawami zatrucia muchomorem.

Następnego dnia pacjent został przetransportowany do szpitala w Zielonej Górze. - W laboratorium stwierdzono, że mąż jadł kanie i odesłano go z powrotem do Szprotawy - denerwuje się pani Krystyna. - Mąż był coraz słabszy, bardzo krępował się biegunki.

Dopiero dwa dni później panu Jerzemu zbadano wątrobę. Było tak źle, że natychmiast został wysłany na toksykologię do Poznania. Tam jeszcze dwa tygodnie walczył o życie. Ale przez kilka dni niewłaściwego leczenia organizm uległ bardzo poważnym uszkodzeniom. Kasprzak zmarł 11 października 2008. Mógłby żyć, gdyby doktorzy ze Szprotawy i Zielonej Góry podjęli właściwą terapię lub natychmiast odesłali go do Poznania.

- To niewiarygodne, że jesteśmy zagłębiem grzybowym, a lekarze nie potrafią właściwe rozpoznać zatrucia! - wytyka rodzina.

Konsekwencje spożycia nawet niewielkich ilości sromotnika są bardzo poważne. Silne toksyny uszkadzają komórki wątrobowe i prowadzą do ostrej niewydolności organu. Pierwsze objawy zatrucia występują po upływie 6-24 godzin od spożycia grzybów. Nudności, wymioty, bóle brzucha i biegunka trwają dzień, dwa. Potem pojawia się żółtaczka. Zatrucie muchomorem sromotnikowym często prowadzi do śmierci, bo objawy występują późno, gdy dochodzi do nieodwracalnego uszkodzenia wątroby.

To nie chęć zemsty

Franciszek Misiopecki, ówczesny dyrektor szpitala w Szprotawie, tłumaczy, że próbki płynu żołądkowego pana Jerzego zostały wysłane na badania toksykologiczne do Poznania. Ale zanim przyszły wyniki, stan pacjenta bardzo się pogorszył. Dyrektor przypomina, że chory został przewieziony na szpitalny oddział ratunkowy w Zielonej Górze, lecz szybko odesłany do Szprotawy.

Rodzina złożyła skargę na lekarzy do Okręgowej Izby Lekarskiej i Prokuratury Rejonowej w Żaganiu. - To nie była chęć zemsty, bo męża i ojca nic nam nie wróci - zaznacza pani Krystyna. Po prostu walczymy o sprawiedliwość.

Śledztwo trwało rok. - Czekaliśmy na opinię biegłych z Akademii Medycznej we Wrocławiu - tłumaczy Anna Pierścionek, prokurator rejonowa. - Przesłaliśmy do sądu akt oskarżenia przeciwko czworgu lekarzom ze Szprotawy i Zielonej Góry. Oskarżonym zarzucono błąd diagnostyczno-decyzyjny. Mimo dodatniego wywiadu toksykologicznego i objawów klinicznych odpowiadających zatruciu muchomorem, błędnie zinterpretowali wyniki badań. Lekarzom grozi do roku pozbawienia wolności.

- Postępowanie prowadziliśmy równolegle do prokuratury - wyjaśnia Jan Wasylkowski, rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej. - Na razie zostało zawieszone, do czasu wydania wyroku przez sąd. Mogę powiedzieć, że wyroki sądu lekarskiego bywają jeszcze surowsze, niż sądu cywilnego. Na przykład umorzono sprawę lekarki, która przyjmowała pacjentów pod wpływem alkoholu. Sąd lekarski na pół roku zawiesił jej prawo wykonywania zawodu.

Weronika Rozeberger, która pełni obowiązki rzecznika Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze, zaznacza, że lecznica zastosuje się do wyroku sądu. - Jeśli to był błąd lekarski, to pochylimy głowy i wyciągniemy wnioski - zapewnia.

Koszmar ciągle wraca

- Nikt nie próbował z nami rozmawiać ani przepraszać za śmierć mojego męża - mówi z goryczą pani Krystyna. - Minął rok i staramy się żyć normalnie. Ale ten koszmar ciągle wraca. Widzę cierpiącego męża, po ciężkim zatruciu, któremu w szpitalu przyniesiono na śniadanie kawałek kiełbasy i bez talerzyka położono na szafce. Po jego śmierci przez długi czas byłam w depresji. Bardzo cierpiały też dzieci.

Córka nawet rozmawiała z lekarzem z Zielonej Góry, który nie pomógł jej ojcu. Życzyła mu, aby następnym razem, gdy nie będzie potrafił postawić diagnozy, odesłał chorego do osób kompetentnych.
Cała rodzina czeka na wyznaczenie terminu rozprawy, w której wdowa będzie występowała jako oskarżyciel posiłkowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska