Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał być samosąd za zabójstwo i podpalenie zwłok w Gorzowie?

Redakcja
W sądzie zeznawał m.in. ojciec ofiary.
W sądzie zeznawał m.in. ojciec ofiary. Jarosław Miłkowski
Trwa proces w sprawie morderstwa na osiedlu Słonecznym. W czwartek 24 listopada zeznawali rodzice zabitego Krzysztofa K. Ojciec płakał. Matka jednego z oskarżonych mówiła z kolei o samosądzie na jej synu.

- Dla mnie to jest morderstwo z zimną krwią! Jak można zabić i jeszcze spalić zwłoki?! – mówiła w czwartek w gorzowskim sądzie Ewa K. To matka 25-letniego Krzysztofa K. „Cysiu”, jak mówiono na niego na os. Słonecznym, został zamordowany nad ranem 24 października zeszłego roku. Zadano mu 12 ran kłutych i ciętych. A na końcu jego ciało zostało jeszcze podpalone (o sprawie piszemy na bieżąco, ostatnio w zeszły piątek). Palące się zwłoki tuż po 6.00 zobaczył jeden z przypadkowych przechodniów.

O ten bestialski czyn oskarżeni są dwaj bracia: 39-letni Piotr Ż. oraz 33-letni Krzysztof K. Oprócz nich na ławie oskarżonych zasiada również 30-letni Rafał Ś. Zdaniem śledczych miał on widzieć ostatnie chwile życia swojego kolegi. Mierzy się z zarzutami nieudzielenia pomocy umierającemu Krzysztofowi.

W czwartek w sądzie zeznawali też rodzice zamordowanego. Adam K. wspominał przed składem sędziowskim swojego syna: - Odzywał się dla mnie normalnie. Pomagał. Dokładał się do utrzymania domu, zawsze miał pieniądze. Z sąsiadów to nikt się na niego nie skarżył – mówił spokojnie ojciec Krzysztofa. Gdy jednak doszedł do 24 października, zaniósł się płaczem. Rano obudził się i nie zastał syna w domu. Wyszedł po zakupy i dowiedział się od znajomego, że znaleziono czyjeś ciało obok szkoły...

Pełne emocji, choć już bez łez, były wspomnienia matki zamordowanego: - Rano zadzwoniłam do syna. Nie było sygnału. Zaraz potem przyszedł mąż i powiedział, że słyszał, że ktoś leży na szkolnym boisku. Za chwilę mąż ponownie wyszedł. Przyszli funkcjonariusze. Zapytali mnie, czy syn ma glany. Mi aż nogi się ugięły, ale nie dopuszczałam myśli, że to może być mój syn. Nie chciałam iść na boisko, bo bałam się zobaczyć mojego syna. Nie chciałam go zapamiętać nieżywego – mówiła wczoraj w sadzie Ewa K.

Jak doszło do zbrodni? Podczas wcześniejszych rozpraw każdy z oskarżonych braci twierdził, że to ten drugi zadawał śmiertelne ciosy.
- On do dzisiaj nie chce mi powiedzieć, co tam się wydarzyło - mówiła Agnieszka C., starsza o dziesięć lat partnerka Rafała Ś. Ten oskarżony odpowiada z wolnej stopy. Od momentu wyjścia z aresztu mieszka razem z konkubiną u swojej mamy. Gdy para mieszkała w domu Agnieszki C., jeden ze znajomych zamordowanego przyszedł z 20 kolegami dokonać na Rafale Ś. samosądu.

opuszczeniu mieszkania musiała pomagać policja. Gdy jednak znajomy spotkał później kilka razy Rafała Ś., za każdym razem go bił. Raz nawet tak, że 30-latek trafił do szpitala, ale nie chciał zgłaszać pobicia. Nie jest wykluczone, że postępowanie zostanie teraz wszczęte na wniosek sędziego lub prokuratora. - Wiedząc, że doszło do przestępstwa, ich obowiązkiem jest zawiadomić o tym organy ścigania - mówi jeden z gorzowskich adwokatów.

Za zbrodnię sprzed roku braciom grozi dożywocie. Rafałowi Ś. - trzy lata więzienia. Wyrok zapadnie nie wcześniej niż w pierwszych miesiącach przyszłego roku.

Czytaj też: Jak z Krzysia uszło życie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska