Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Janota: - W Feyenoordzie będę grał więcej

Przemysław Piotrowski 0 68 324 88 69 [email protected]
MICHAŁ JANOTAMa 18 lat. Ofensywy pomocnik lub lewoskrzydłowy. W Feyenoordzie od 2,5 roku. Do tej pory w oficjalnych meczach pierwszej drużyny strzelił dwie bramki. Poza futbolem lubi pobiegać, pojeździć na rolkach i posłuchać muzyki.
MICHAŁ JANOTAMa 18 lat. Ofensywy pomocnik lub lewoskrzydłowy. W Feyenoordzie od 2,5 roku. Do tej pory w oficjalnych meczach pierwszej drużyny strzelił dwie bramki. Poza futbolem lubi pobiegać, pojeździć na rolkach i posłuchać muzyki. fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Rozmowa z MICHAŁEM JANOTĄ, wychowankiem UKP Zielona Góra i piłkarzem Feyenoordu Rotterdam

- Widziałem, że grałeś w naszych "szóstkach" i to w czwartej lidze. Jak wrażenia?

- Świetne. Brat mnie namówił, aby pomóc jego drużynie w walce o awans. Oczywiście zupełnie inny poziom, stawka. Bardzo lubię takie małe meczyki, gdzie mogę pograć dla przyjemności.

- Jak reagowali rywale?

- Na początku to nie wiedzieli kim jestem. Potem wielkie zaskoczenie, że zagrał chłopak z Feyenoordu. Ale raczej nie byli zadowoleni, bo uważali, że to nie jest fair.

- A nie chcieli pokazać "gwiazdeczce" jak się gra i na przykład skosić cię równo z trawą?

- Nie. Wszyscy uważali, ja też unikałem sytuacji, w którym mógłbym odnieść kontuzję. Było bardzo przyjemnie.

- W pierwszym meczu nie strzeliłeś gola, w drugim już naprawiłeś celownik.

- Mój, nazwijmy to, debiut przypadł akurat na mecz z głównym kandydatem do awansu, więc naprawdę nie było łatwo. W drugim zagraliśmy już ze znacznie słabszą drużyną i udało mi się trafić kilka razy.

- Przejdźmy teraz do tej większej piłki. Co słychać w Rotterdamie?

- Jest kiepsko. Feyenoord nie ma pieniędzy, a w drużynie nie dzieje się najlepiej. Zajęliśmy dopiero siódme miejsce, ale było to głównie spowodowane tym, że nie graliśmy zespołowo. Dlatego poproszono o pomoc trener Leo Beenhakkera.

- No właśnie. W Polsce jego "pomoc" wzbudza dużo kontrowersji. Co o tym sądzisz?

- Myślę, że to dobry ruch. Jeśli pytasz o to, czy jest bardziej zaangażowany w pracę w Feyenoordzie, czy w reprezentacji, to oczywiście najważniejsze jest dla niego prowadzenie kadry. Gdy z nim rozmawiałem, powiedział mi to wprost.

- A jeśli chodzi o ciebie?

- Przyznam, że fajnie jest mieć trenera reprezentacji pod bokiem, ale na powołanie na razie nie liczę. Trener Beenhakker nic mi o tym nie wspominał. Ale jego przyjście i nowa polityka klubu jest mi ogólnie na rękę. Chodzi o to, że jak wspominałem, Feyenoord nie ma pieniędzy i będzie musiał stawiać na młodzież.

- Dotąd zagrałeś w kilkunastu meczach pierwszej drużyny. Pamiętasz pojedynek z Lechem Poznań w Pucharze UEFA?

- No pewnie. Bardzo chciałem się wówczas pokazać, bo na mecz przyjechali trener Żak i prezes Zawistowski z UKP. Do tego mnóstwo moich znajomych, którym załatwiłem bilety, a okazało się, że były problemy, żeby na nie wejść. Pamiętam, że tuż przed rozgrzewką zadzwonili do mnie, że nie chcą ich wpuścić na stadion. Strasznie mnie to przez cały mecz męczyło. Ostatecznie jednak weszli, ale i tak stres był ogromny.

- Myślisz, że pograsz w następnym sezonie w pierwszym składzie?

- Sytuacja jest trochę skomplikowana. Ponieważ Feyenoord połączył się z pierwszoligowym Exelsiorem, Beenhakker większość młodzieży chce wypuszczać właśnie tam. Przed wylotem z reprezentacją do RPA wybrał ósemkę najlepszych, w której jestem ja, i która ma być przyszłą siłą pierwszej drużyny. Dwóch, trzech z nich będzie już regularnie trenować w pierwszym zespołem, reszta w pierwszej lidze. I albo on po zgrupowaniu, albo trener rezerw Alex Pastor mają dać wkrótce znać, kto będzie tymi powiedzmy "wybrańcami".

- Liczysz, że padnie na ciebie?

- Sam nie wiem. Z jednej strony świetnie byłoby trafić do pierwszego składu i regularnie trenować z najlepszymi i grać w Eredivisie, bo nabrałbym mnóstwo doświadczenia. Ale chyba wolałbym pokopać jeszcze jakieś pół roku ligę niżej, mając praktycznie zapewnione miejsce w wyjściowej jedenastce. Dlaczego? Ponieważ jestem raczej skromnej budowy, ciężko mi jeszcze rywalizować z mocno zbudowanymi obrońcami na tak wysokim poziomie. Już nabrałem masy mięśniowej, ale i tak muszę jeszcze popracować nad siłą. Ale gdybym został wybrany do pierwszego składu, to oczywiście byłbym bardzo zadowolony.

- Odejdźmy trochę od futbolu. Jak wygląda twoje życie w Rotterdamie?

- Do tej pory mieszkałem u holenderskiej rodziny w bloku razem z dwunastoma innymi zawodnikami. Zajmowaliśmy dwa piętra. Mimo że nocowaliśmy w dwuosobowych pokojach, śniadanie, obiady czy kolacje jadaliśmy z tym małżeństwem, które się nami opiekowało. Można powiedzieć, że wprowadzali nas w dorosłe życie. Szczególnie ci starsi, do których ja należę, uczyli się gotować posiłków do naszej diety, prać i takie tam. Dlatego, że już od lipca niektórzy, w tym ja, będą żyć sami w wynajętych przez klub mieszkaniach.

- A jak spędzasz wolny czas?

- Jak większość młodych chłopaków. Kino, kręgle, komputer. Chodzimy po sklepach. Na pewno się nie nudzimy.

- Masz w zespole przyjaciół?

- Z kilkoma kumpluję się bardzo blisko. To chłopaki z rezerw, zazwyczaj w moim wieku, więc się świetnie dogadujemy. Mówię już dobrze po holendersku. Skończyłem tam nawet dwuletnią szkołę - taki odpowiednik naszego liceum.

- Rozmawiasz dużo z gwiazdami pierwszej drużyny?

- Mam świetny kontakt z Jonem Dahlem Tomassonem. Często rozmawiamy w siłowni, podpytuje co u mnie, jak leci. Traktuje nas, jak równych sobie. Z Giovannim van Bronckhorstem relacje są już trochę inne. Jest w porządku, ale daje nam do zrozumienia, że jest z powiedzmy "wyższej półki". Wiadomo, grał w Arsenalu Londyn, w FC Barcelonie i czasem trudno z nim się porozumieć. Trochę wredny jest natomiast Roy Makaay - też wielka gwiazda. Na jego szacunek trzeba zasłużyć, bo inaczej traktuje się gorzej. Ale jak kilka razy dograsz mu piłkę na główkę, to zaczyna cię lubić. Ale ogólnie na nikogo nie mogę powiedzieć złego słowa. Każdy ma swój charakter.

- A rywalizacja z kolegami z rezerw?

- Jest ogromna. W szatni jesteśmy kolegami, ale na boisku czasem potrafią wejść ostrzej na treningu. Każdy jednak walczy o swoje miejsce i czasem nie mają skrupułów, bo wiedzą, że z tej dwudziestki, to trzech, może czterech wypłynie na szersze wody. Ja przyznaję, że mam z tym problem, bo nie potrafię ostro zaatakować kolegi na treningu. Na meczu co innego i idę na całość. Ale faulować kumpla z drużyny... Chyba będę musiał zmienić podejście i walczyć o swoje tak jak oni.

- Kiedy kończy ci się kontrakt?

- Za rok. Potem podpiszę już typowo zawodową umowę i nie ukrywam, że chciałbym pozostać w Rotterdamie. Ale na razie nikt się do rozmów ze mną nie pali. Daję im jeszcze pół roku, bo nie mam zamiaru w ostatniej chwili szukać klubu.

- A miałeś już jakieś inne propozycje?

- Zainteresowanie jest. Są to kluby polskie, holenderskie, ale były sygnały z Hiszpanii, Francji i Włoch. Na razie jeszcze o tym nie myślę i skupiam się na treningach.

- Kiedy wracasz do Rotterdamu?

- W Zielonej Górze posiedzę do 22 czerwca, a potem zaczynamy przygotowania do nowego sezonu.

- Czego ci życzyć?

- Przede wszystkim, aby omijały mnie kontuzje.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska