- Przez sześć lat zapracowaliście sobie na tytuł ,,Dominatorów''. Ale z MŚ w Bledzie wróciliście bez medalu. Traktujesz czwarte miejsce jako porażkę?
- Zdecydowanie nie! Ten sezon od początku układał się nam pechowo. Najpierw, podczas gry w koszykówkę wybiłem sobie mały palec lewej dłoni i musiałem przejść operację. Potem Marek Kolbowicz miał sześć tygodni przerwy po złamaniu dwóch żeber. A do Słowenii pojechaliśmy bez szlakowego Adama Korola, któremu wysunęły się dwa kręgi lędźwiowe. Dwa miesiące przed najważniejszą imprezą sezonu jego miejsce zajął Piotr Licznerski. Dużo ryzykowaliśmy. Jest najmłodszy z naszej czwórki, słabszy fizycznie, na dodatek nie wiosłuje czysto technicznie. Wywalczenie z nim olimpijskiej kwalifikacji i otarcie się o podium MŚ musimy traktować jako sukces. Tak samo uważają rywale. Po finale podeszli do nas Chorwaci i Niemcy, pytając: ,,Jeśli tak dobrze pływacie bez Adama, to co to będzie, jak on wróci?!''.
- Szlakowy jest aż tak ważny?!
- To absolutnie kluczowa postać w osadzie! Teoretycznie wszyscy czterej ponosimy po 25 procent odpowiedzialności za wynik, ale szlakowemu trzeba jeszcze dodać kilkanaście ,,oczek'' za podejmowanie kluczowych decyzji podczas wyścigu. Takiego zawodnika, jak Adam, nie ma na całym świecie. Wiem, co mówię, bo przewiosłowałem za jego plecami sześć sezonów.
- Od ubiegłego tygodnia macie spokój: pewną kwalifikację olimpijską, utrzymane stypendia i komfort przygotowań do igrzysk w ramach ,,Klubu Londyn''. Jesteś pewny, że za rok wystartujecie w starym, mistrzowskim składzie?
- O siebie, Marka i Konrada Wasielewskiego jestem spokojny. A Adam? Ma czas na całkowite wyleczenie dyskopatii do grudnia. Wtedy ruszymy z przygotowaniami do igrzysk. Wierzę, że mu się uda. Jeśli nie, trzeba będzie rozpatrywać rezerwowe opcje. Ja i Konrad nie bardzo spełniamy się roli szlakowego. Ale może się to udać Markowi. Wtedy Piotrek, jeśli nadal będzie z nami pływał, dostanie szansę jeszcze lepszego sprzedania się na innej pozycji.
- Utrzymywaliście podczas mistrzostw w Bledzie kontakt z Adamem?
- Tak, kilkakrotnie rozmawialiśmy telefonicznie. Najdłużej po półfinale, w którym zapewniliśmy sobie olimpijską kwalifikację. Powiedział nam, że jeszcze nigdy w życiu się tak nie denerwował. Nawet przed finałem w Pekinie! Człowiek od 20 lat nie miał w sierpniu urlopu, a tu nagle spadła na niego przymusowa bezczynność... Współczuliśmy mu, ale też wspólnie się cieszyliśmy.
- Czy igrzyska w Londynie będą dla was ostatnimi?
- Dla czwórki w obecnym składzie raczej tak. A czy również dla mnie? Dziś uważam, że spokojnie mogę jeszcze powiosłować w dwójce lub czwórce z innymi partnerami. Decyzję podejmę nie wcześniej niż za jedenaście miesięcy. Po występie na torze w Eton, gdzie znów pojedziemy głodni zwycięstwa.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?