Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jeliński: - Jeszcze nie czas na odcinanie kuponów

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Michał Jeliński ma 31 lat, pochodzi z Gorzowa Wlkp. Od początku wioślarskiej kariery związany z miejscowym AZS AWF. Mistrz olimpijski z Pekinu, czterokrotny mistrz świata i mistrz Europy w czwórce podwójnej. Absolwent Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Żonaty z Kamilą, ojciec trzymiesięcznego Wojciecha. Choruje na cukrzycę.
Michał Jeliński ma 31 lat, pochodzi z Gorzowa Wlkp. Od początku wioślarskiej kariery związany z miejscowym AZS AWF. Mistrz olimpijski z Pekinu, czterokrotny mistrz świata i mistrz Europy w czwórce podwójnej. Absolwent Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Żonaty z Kamilą, ojciec trzymiesięcznego Wojciecha. Choruje na cukrzycę. Kazimierz Ligocki
- Czasem słyszę opinie, że jesteśmy zabetonowani, że trudno zmienić w naszej osadzie choćby jeden element. Ale my wiemy, o co walczymy - mówi gorzowianin Michał Jeliński, mistrz olimpijski i czterokrotny mistrz świata w wioślarstwie.

- Sportowy świat nazywa was ,,Terminatorami''. Ale od wielu miesięcy nie wygrywacie, bo... nigdzie nie startujecie! Co się dzieje?!
- Rzeczywiście, od początku roku wzięliśmy udział tylko w dwóch zawodach. Najpierw, po nieudanym finałowym wyścigu, zajęliśmy szóste miejsce w Pucharze Świata w Monachium. A na początku lipca odpadliśmy w eliminacjach królewskich regat w Henley. Komplikacje wynikły z kontuzji naszego szlakowego Adama Korola.

- Co mu się stało?
- Dwa dni przed wyjazdem na Puchar Świata w Hamburgu trenowaliśmy na jeziorze w Wałczu w dwójkach. Płynąłem z Adamem starą, chyba 50-letnią łódką. W pewnym momencie, jeszcze w trakcie rozgrzewki, pękła moja odsadnia. To taki element z włókien węglowych, mocujący na burcie dulki do wioseł. Adam siedział przede mną i wziął na plecy znaczną część impetu. Zdarzenie nie wyglądało groźnie, nawet dokończyliśmy trening. Ale potem kolega zaczął się uskarżać na ból. Ostatecznie musieliśmy zrezygnować z wyjazdu do Niemiec, zaś w Anglii popłynęliśmy z rezerwowym szlakowym Piotrem Licznerskim.

- Na ile poważna jest kontuzja Adama?
- Odpowiem tak: gdybyśmy zaraz po jego urazie mieli ważne, mistrzowskie regaty, to pewno by w nich wystartował. W przypadku Pucharu Świata, który mimo wszystko stanowił dla nas tylko kontrolną imprezę, nie było warto ryzykować. Adam trenuje normalnie od początku lipca. Teraz wyjeżdżamy w pełnym składzie na zgrupowanie do Zakopanego, potem wracamy do Wałcza. Jestem przekonany, że za tydzień, najdalej dwa kolega nie będzie już pamiętał o kontuzji.

- Bez Korola nie dało się szybko pływać?
- Proszę mi wierzyć: szlakowym wioślarskiej czwórki nie zostaje się z marszu, z dnia na dzień. Próbowałem zastąpić Adama, lecz nie jest łatwo płynąć, nie widząc przed sobą żadnego partnera. Lata startów na drugiej ,,dziurze'' zrobiły swoje... W Henley postawiliśmy na Licznerskiego, specjalizującego się w jedynkach. Wyszło nie najgorzej, jednak na finiszu przegraliśmy minimalnie z bardzo mocnymi w tym sezonie Australijczykami.

- Na przełomie sierpnia i września wystartujecie w mistrzostwach świata w Bledzie. Czy kibice powinni się czuć zaniepokojeni waszą formą?
- Nie ma takiego powodu. W ubiegłym roku też zajmowaliśmy dość odległe, bo trzecie, szóste i siódme miejsca w regatach o Puchar Świata. A potem bez problemów wygraliśmy główną imprezę sezonu: mistrzostwa Europy w Portugalii. Jesteśmy na tyle doświadczoną grupą, że na pewno nie zmarnujemy siedmiu tygodni, dzielących nas od startu w Słowenii.

- Jaki będzie wasz cel podczas tych regat: piąty tytuł mistrzów globu, czy tylko wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji?
- Nie oszukujmy się: od 2005 roku niepodzielnie dominujemy w naszej konkurencji. Nie możemy więc jechać na mistrzostwa świata tylko po to, by się uplasować w czołowej jedenastce. Walka jedynie o olimpijską kwalifikację byłaby odcinaniem kuponów od dawnej sławy. A to nas nie interesuje. Będziemy mierzyli w kolejny tytuł, choć nie pogardzimy też srebrem czy brązem. Spodziewamy się, że naszymi najgroźniejszymi rywalami będą Niemcy, Brytyjczycy, Chorwaci i Australijczycy.

- Z Adamem Korolem, Markiem Kolbowiczem i Konradem Wasielewskim pływasz już siódmy rok. Nie czujecie się sobą zmęczeni?
- Czasem słyszę opinie, że jesteśmy zabetonowani, że trudno zmienić w naszej osadzie choćby jeden element. Ale my wiemy, o co walczymy. Przez sześć kolejnych sezonów udowodniliśmy, jak profesjonalnie i skutecznie podchodzimy do naszych obowiązków. Choć czasem, przyznaję, zdarzają się drobne konflikty. Słuchane od lat dowcipy przestają być śmieszne, męczą ciągle te same twarze i powtarzane do znudzenia zajęcia... Wspólnota celów zawsze okazuje się jednak silniejsza.

- Czy igrzyska w Londynie zamkną epokę ,,Terminatorów''?
- Nie jesteśmy już młodzieniaszkami. Marek ma 40 lat, Adam 37, jak 31. Tylko Konrad nie przekroczył jeszcze trzydziestki. Sądzę, że jeszcze trochę razem popływamy, ale do następnych igrzysk już raczej nie dotrwamy. Takie są prawa sportu i biologii.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska