Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jeliński: - Wciąż chcemy wygrywać!

ROBERT GORBAT 095 722 69 37 [email protected]
MICHAŁ JELIŃSKIMa 29 lat. Urodzony w Gorzowie Wlkp., zawodnik tutejszego AZS AWF. Wioślarstwo uprawia od 1995 r. Trzykrotny mistrz świata i mistrz olimpijski z Pekinu w czwórce podwójnej. W kadrze podopieczny trenera Aleksandra Wojciechowskiego, a w klubie - Marka Kowalskiego. Absolwent Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, obecnie studiuje podyplomowo marketing sportowy w poznańskiej AWF. We wrześniu zamierza się ożenić z Kamilą. Diabetyk.
MICHAŁ JELIŃSKIMa 29 lat. Urodzony w Gorzowie Wlkp., zawodnik tutejszego AZS AWF. Wioślarstwo uprawia od 1995 r. Trzykrotny mistrz świata i mistrz olimpijski z Pekinu w czwórce podwójnej. W kadrze podopieczny trenera Aleksandra Wojciechowskiego, a w klubie - Marka Kowalskiego. Absolwent Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, obecnie studiuje podyplomowo marketing sportowy w poznańskiej AWF. We wrześniu zamierza się ożenić z Kamilą. Diabetyk. fot. prywatne archiwum Michała Jelińskiego
Rozmowa z Michałem Jelińskim, wioślarzem AZS AWF Gorzów Wlkp.

- W połowie kwietnia imponujesz piękną opalenizną. Gdzie ją zdobyłeś?
- W Wielki Czwartek wróciliśmy z 3,5-tygodniowego zgrupowania w portugalskim Ferreira do Zezere. To miejscowość nad Atlantykiem, w połowie drogi między Lizboną a Porto. Pojechała tam cała szeroka kadra wioślarzy, łącznie ponad 40 osób. Warunki do treningów i pogoda były znakomite, stąd też opalenizna.

- Portugalia to wasz stały kierunek przedsezonowych zgrupowań. Dlaczego wczesną wiosną wyjeżdżacie właśnie tam?
- Bo ze względów klimatycznych mamy w tym kraju gwarancję przeprowadzenia pierwszych zajęć na wodzie. Na początku roku zaliczyliśmy już dwa zimowe zgrupowanie w górach. W styczniu trenowaliśmy przez trzy i pół tygodnia w Szklarskiej Porębie oraz Jakuszycach, a w lutym tyle samo czasu spędziliśmy w Tignes we francuskich Alpach.

- Zdążyliście się stęsknić za domem?
- Tak i cieszymy się, że najdalsze wyjazdy mamy już za sobą. Najbliższy miesiąc spędzę w Gorzowie i Poznaniu, a podsumowaniem tego okresu będą zaplanowane na 2 i 3 maja kwalifikacyjne regaty do kadr narodowych na Malcie. Od 10 maja spotkamy się w Wałczu, a potem przyjdzie czas na międzynarodowe starty. Kolejno będą to: Puchar Świata w Bagnoles koło Barcelony (23-24 maja) i Monachium (13-14 czerwca) oraz Królewskie Regaty w Henley (4-5 lipca). Po kolejnym zgrupowaniu w Zakopanem sezon zamierzamy ukoronować dobrym występem w sierpniowych mistrzostwach świata w Poznaniu.

- Dobrym, czyli...
- ... najlepiej uwieńczonym złotym medalem. Przywykliśmy do tego koloru, bo od 2005 roku wygraliśmy wszystkie najważniejsze regaty. Ustanowiliśmy nawet swoisty rekord, triumfując przez trzy lata w 35 wyścigach z rzędu. Przegraliśmy dopiero 1 czerwca ubiegłego roku w Lucernie.

- Wszyscy zadają sobie pytanie, jak długo będzie trwała wasza wspaniała pasa. I czy wytrwacie w obecnym składzie do igrzysk w Londynie?
- Czas biegnie bardzo szybko. Przyszłoroczne mistrzostwa świata odbędą się dopiero w listopadzie w Nowej Zelandii, a już po dziewięciu miesiącach będzie nas oczekiwał kolejny czempionat, stanowiący kwalifikację do igrzysk olimpijskich 2012 roku. My nie potrzebujemy mobilizacji. Wciąż lubimy się męczyć i wspólnie pracować, wciąż jest w nas chęć wygrywania. Jeśli, odpukać!, nie zdarzą się jakieś choroby lub kontuzje, to nasz start w Londynie jest bardzo realny.

- Nie czujecie się zmęczeni ciągłym przebywaniem w tym samym towarzystwie?
- Sukces w Pekinie pozwolił nam zapomnieć o wszystkich niedogodnościach i wcześniejszych stresach. Po powrocie z Chin przez wiele tygodni uczestniczyliśmy wspólnie w różnych spotkaniach i zawsze robiliśmy to z przyjemnością. A kiedy w styczniu spotkaliśmy się w Szklarskiej Porębie, zaczęło się od żartów, ile który przytył. Na pewno jesteśmy bardzo dobrymi kolegami, może nawet przyjaciółmi. We wrześniu zmienię stan cywilny i nie wyobrażam sobie, by na uroczystości mogło zabraknąć moich partnerów z łódki.

- Czy złoty medal olimpijski dużo zmienił w twoim życiu?
- Jest we mnie więcej optymizmu, bo otrzymałem godną zapłatę za lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Odczuwam rodzaj sportowego spełnienia. Przy okazji poprawił się też mój materialny status. Dostałem 200 tys. zł nagrody z PKOl, władze Gorzowa obiecały mi działkę budowlaną lub mieszkanie, a firma Roche z wielkim zaangażowaniem pomaga mi walczyć z cukrzycą. Niedawno otrzymałem od niej nowoczesną pompę insulinową, dzięki której moje życie stało się o wiele łatwiejsze.

- Czy jesteś jedynym w historii sportu diabetykiem, który stanął na najwyższym stopniu olimpijskiego podium?
- Nie. Przede mną dokonali tego brytyjski wioślarz Steven Radgreve, amerykański pływak Gary Holm i holenderski siatkarz Bass van der Goor. Otrzymuję wiele zaproszeń na kongresy diabetologiczne, bo dla lekarzy jestem niezwykłym przypadkiem. Bywa, że przychodzi mi wygłosić po angielsku referat przed wielce profesjonalnym audytorium. Jestem wtedy bardziej zestresowany niż siedząc w łódce na starcie olimpijskiego finału...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska