Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzyrzecz był areną manewrów ratowniczych

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Akcje ratownicze wyglądały bardzo realistycznie.
Akcje ratownicze wyglądały bardzo realistycznie. Dariusz Brożek
Od piątku do soboty mieszkańcy Międzyrzecza byli świadkami rozmaitych katastrof. Na szczęście wybuchy i wypadki były tylko na niby, choć akcje ratownicze wyglądały bardzo realistycznie.

Miasto było areną manewrów Green Medline 16, w których brało udział 43 zespoły z Polski i Niemiec. W gronie ponad 300 ratowników przeważali żołnierze, ale nie brakowało też strażaków, policjantów, saperów wojskowych oraz medyków innych służb mundurowych i cywilnych.

Podobne manewry odbywają się w Międzyrzeczu od blisko 10 lat. Do tej pory ich organizatorami byli medycy z miejscowego sztabu społecznej sieci ratunkowej, kierowanego przez Mirosława Janza. W tym roku miały jednak nieco inną formułę, gdyż na ćwiczenie cywilne nałożyły się manewry wojskowe. Ich głównym organizatorem była stacjonująca w Międzyrzeczu 17. Wielkopolska Brygada Zmechanizowana.

– Doskonaliliśmy współdziałanie i procedury podczas akcji ratowniczych – mówi szef szkolenia w „siedemnastej” ppłk Rafał Miernik, który kierował ćwiczeniami.

O znaczeniu takich manewrów dla bezpieczeństwa mieszkańców mówił m.in. wojewoda Władysław Dajczak, który w sobotę obserwował uczestników podczas jednej z akcji. Wychwalał i ratowników i organizatorów. – Nie ma nic ważniejszego, od ludzkiego życia – zaznaczał.

Najbardziej widowiskową odsłoną manewrów był sobotni wybuch na łące kolejowej nad Obrą. Scenariusz zakładał, że podczas prac budowlanych koparka uszkodziła ukryty w ziemi niewypał. Doszło do eksplozji, która „zabiła” siedem osób, a ponad 40 „raniła”. Zapalił się także stojący tam wrak samochodu. Po eksplozji nad łąką rozległy się wołania o pomoc, jęki i płacz „rannych”, a kilka minut później zawyły syreny samochodów ratowniczych. Pierwsi dotarli tam strażacy. Jeden z zastępów sprawnie ugasił płonący samochód, a pozostali zaczęli pomagać ofiarom.

Na łące zaroiło się od wojskowych i cywilnych karetek. Ratownicy przenosili „rannych” do odpowiednich stref i do karetek. Pozorantami byli żołnierze i uczniowie. M.in. z gimnazjum nr 2 w Międzyrzeczu i technikum leśnego w Rogozińcu. - Sami się zgłosiliśmy. Chcieliśmy zobaczyć, jak takie manewry wyglądają od środka - mówią Wojciech Janusz i Jakub Patrzyński.

Pozorantka Julia Franczyk ze Skwierzyny podkreślała, że dzięki udziałowi w Green Medline wie, jak ma się zachować i co robić, jeśli będzie świadkiem wypadku. - Ratownicy mogli przećwiczyć w rzeczywistości działania na polu walki, ale także w sytuacjach, z którymi możemy się zetknąć w życiu codziennym. Choćby na ulicy, czy w sklepie. Ważna też była wymiana doświadczeń między ratownikami. Dzięki temu podnoszą swoje kwalifikacje i stają się lepsi – komentował mjr Marcin Lewy, dowódca 17. Grupy zabezpieczenia medycznego w Międzyrzeczu.

Ostatnim akordem manewrów była w niedzielę konferencja w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury. Jednym z jej tematów było m.in. ratownictwo pola walki. Manewry były ogromnym wyzwaniem organizacyjnym i logistycznym. Jak podkreślał burmistrz Remigiusz Lorenz, wojsko doskonale sobie z tym poradziło. Z kolei dowódca „siedemnastej” płk Piotr Malinowski akcentował wzorową współpracę z innymi służbami oraz władzami województwa i miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska