Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzyrzecz: Wieś pomaga kobiecie

Dariusz Brożek
- Po zakupy nawet wyjść nie dam rady, choć do sklepu mam niedaleko. Ledwo herbaty sobie zaparzę - mówi Katarzyna Byk
- Po zakupy nawet wyjść nie dam rady, choć do sklepu mam niedaleko. Ledwo herbaty sobie zaparzę - mówi Katarzyna Byk fot. Dariusz Brożek
Przed dwoma miesiącami Katarzyna Byk z Kurska została wypisana ze szpitala. Jest. - Musi mieć stałą opiekę - alarmują mieszkańcy.

O problemach schorowanej kobiety poinformował nas sołtys Kurska Jaremiusz Konieczny. Razem wchodzimy do jej domku. Właścicielka ledwo poznaje sołtysa. I wita nas prośbą. - Jarek, chleba mi przynieś. Trzy dni nie jadłam...

Bo może leżeć tylko pół roku

K. Byk ma 71 lat. Choruje na serce, ma zaawansowaną miażdżycę, z trudem się porusza. Ponad dwa lata spędziła w szpitalu w Międzyrzeczu. W lipcu została jednak wypisana i wróciła do domku w niewielkim Kursku. Mieszka tam sama jak palec. A sama obiadu nie ugotuje, ani prania nie zrobi. - Pomagamy, jak tylko możemy. Przynosimy jedzenie, ostatnio nawiozłem jej drewna na zimę. Ale nie możemy się nią opiekować na okrągło - mówi sołtys.
Kobieta z trudem miesza cukier w kubku z herbatą. Mówi, że w szpitalu było jej bardzo dobrze. I chce tam wrócić. - Za małą rentę miałam, więc mnie wypisali - żali się.
Leżała w zakładzie opiekuńczo-leczniczym w Międzyrzeczu. Za pobyt na tym oddziale pacjenci muszą płacić, choć to szpital, a nie dom pomocy społecznej. Oddają 70 proc. swych rent lub emerytur, nie mniej niż 800 zł. Tymczasem szpital mógł potrącać z jej renty 524 zł.
Kierowniczka zakładu Teresa Romanow zapewnia, że sprawa odpłatności była jednak w tym przypadku drugorzędna. - I tak dopłacaliśmy do jej pobytu. Chodzi o to, że zgodnie z przepisami, pacjenci mogą u nas przebywać najwyżej przez pół roku. Tymczasem tą panią opiekowaliśmy się prawie dwa i pół roku. Dłużej nie mogliśmy jej trzymać. Jak ją wypisywaliśmy, czuła się już znacznie lepiej - dodaje.

Bo musi wyrazić zgodę

Kierownik opieki społecznej Halina Skrzydło zna sytuację schorowanej kobiety. Ostatnio przyznała jej 300 zł zasiłku na opał i leki. - Do Kurska jeżdżą nasi pracownicy, którzy pomagają pani Kasi. Ale codziennie być u niej nie mogą - zaznacza.
Seniorkę wspierają też mieszkańcy Kurska, ale - jak zaznacza sołtys - wymaga ona specjalistycznej, całodobowej opieki. Zgadzają się z tym zarówno w szpitalu, jak i w opiece społecznej. Dlaczego więc kobieta nadal jest skazana na bezinteresowną pomoc sołtysa i sąsiadów? - Najlepszym rozwiązaniem będzie dla niej pobyt w domu pomocy społecznej. Możemy do niego dopłacać. Najpierw musimy jednak namówić panią Katarzynę, żeby wyraziła na to zgodę - zapowiada pracownica opieki Iwona Sokół.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska