- Wszystko zaczęło się jesienią ubiegłego roku, podczas turnieju Verano Cup w Kołobrzegu - mówi Dariusz Stafyniak, na co dzień dyrektor MOSiW. - Orzeł już wtedy pikował, więc zastanawialiśmy się, jak ocalić siatkówkę w Międzyrzeczu. I nie zgubić zdolnych dzieciaków z naszych dwóch UKS-ów: Trójki oraz Kasztelana. Podpięliśmy się więc pod istniejące od sześciu lat Stowarzyszenie Sportowe MOSIW, a zaraz potem złożyliśmy akces do ruszających 5 grudnia rozgrywek trzeciej ligi.
Zespół od początku tworzyli rodowici międzyrzeczanie oraz zawodnicy, od lat związani z tym środowiskiem. Na boisku znów pojawili się: 45-letni Wojciech Rędziak, 40-letni Stafyniak i 35-letni Andrzej Barański. Z pierwszoligowego do niedawna Orła przeszli do MOSIW: Michał Jakubczak, Mariusz Szulikowski i Piotr Haładus. Kadrę uzupełnili: Jakub Janowiak, Łukasz Kaczorek, Marcin Karbowiak, Krzysztof Czyż, Dominik Sroga, Michał Andrusiów, Rafał Napierała i Damian Gęborowski. A trenerem zgodził się zostać społecznie Paweł Raczyński.
- Podczas pierwszego spotkania w szatni powiedzieliśmy sobie otwarcie: gramy dla siebie, sami kupujemy jedzenie, na mecze jeździmy swoimi samochodami i składamy się na paliwo. Za darmo mamy tylko halę - wspomina szkoleniowiec. - Dodałem, że treningi będą się odbywały pięć razy w tygodniu, a naszym celem jest awans do drugiej ligi. Komu to nie odpowiada, może od razu wyjść. Nikt się nie podniósł.
W pierwszych meczach zespół występował w strojach, które otrzymał od... międzyrzeckich oldbojów. Dziesięć piłek przysłał mu szef Plus Ligi i zarazem wiceprezes PZPS Artur Popko. Potem zaczęli się pojawiać drobni sponsorzy, wpłacający dziś łącznie 4 tys. zł miesięcznie. Starczyło na nowe koszulki i spodenki, nawet dresy. Szybko przyszły znakomite wyniki. W trzeciej lidze MOSIW przegrał tylko trzy sety. Potem przebrnął przez dwa barażowe turnieje o wejście do drugiej: półfinałowy w Złotoryi i finałowy w Kielcach. W obydwu zanotował po dwa zwycięstwa i jednej porażce.
- Awansowaliśmy znienacka, systemem gospodarczym. Można nawet powiedzieć, że po partyzancku! - śmieje się Stafyniak. - Druga liga nas nie przeraża. Finansowo na pewno damy sobie radę. Mamy swoich przyjaciół, wystąpimy też o miejską dotację. A zawodnicy? Poza maturzystą Kaczorkiem wszyscy normalnie pracują. Jak trzeba będzie pojechać na mecz w środku tygodnia, to wezmą urlop.
Raczyński nie ukrywa, że rywalizacja o piętro wyżej będzie wymagała uzupełnienia składu przynajmniej jednym rozgrywającym i atakującym. Najbliżsi wskoczenia do drużyny są trenujący z nią juniorzy AZS AWF Orła: Tomasz Figiel, Paweł Czyż i Marcin Wanat, a także dojeżdżający ze Zbąszynka Miłosz Olejniczak. O żadnych spektakularnych transferach nie będzie mowy. Bo te zniszczyłyby ideę MOSIW - zespołu swojaków, grających dla zdrowia oraz przyjemności.
W najbliższych tygodniach siatkarze chcą przyjąć nową nazwę. Jaką? Może Stowarzyszenie Sportowe Orzeł (dla podkreślenia ciągłości 20-letniej, pierwszo i drugoligowej tradycji), może inną. Chcą się odciąć od MOSIW (z dużym ,,I'' w środku), bo ta nazwa budzi spore emocje, kojarząc się z podległym miastu Międzyrzeckim Ośrodkiem Sportu i Wypoczynku. Dotychczasowe SS MOSIW będzie funkcjonowało swoim życiem - ze starą sekcją tenisa ziemnego oraz wprowadzanym do niego tenisem stołowym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?