Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce Polski i Lubuskiego jest w Europie. O lubuskich lasach, Odrze oraz rozwoju regionu, dyskutowali politycy oraz mieszkańcy

Robert Bagiński
Kilkaset osób zgromadziła konferencja, którą w siedzibie Nadleśnictwa Smolarz, niedaleko Drezdenka, zorganizował w weekend, europoseł Prawa i Sprawiedliwosci, Joachim Brudziński. - Byliśmy środowiskiem, które jako pierwsze w Polsce postulowało wejście do Unii Europejskiej. Nadal uważamy naszą obecność w tej organizacji za olbrzymią wartość – rozpoczął spotkanie Brudziński, który w Parlamencie Europejskim reprezentuje Lubuskie i Zachodniopomorskie.

Główny temat konferencji, która zgromadziła kilku ministrów, parlamentarzystów oraz samorządowców, brzmiał: „Dokąd zmierza Unia Europejska? Miejsce Polski i Ziemi Lubuskiej w zmieniającej się rzeczywistości”. Jako gospodarz miejsca, jako pierwszy głos zabrał wojewoda lubuski, Władysław Dajczak.

Ta konferencja jest bardzo ważna, ponieważ jej tematyka w sposób szczególny dotyczy województwa lubuskiego, a więc lasów i zalesienia Lubuskiego, ale również Odry – mówił polityk.

Nie do takiej Unii wstępowaliśmy

O randze konferencji świadczy fakt, że list do uczestników, skierował prezes PiS, Jarosław Kaczyński. - W ostatnich latach jesteśmy świadkami przyśpieszenia negatywnych procesów w Unii Europejskiej. Mamy do czynienia z niszczeniem fundamentów na których wznosi się gmach naszej cywilizacji. Atakowane są ważne dla naszego kręgu cywilizacyjnego wartości – napisał były premier. – To, co się dzieje w Unii Europejskiej, budzi niepokój, ponieważ stwarza zagrożenie dla naszej suwerenności – dodał.
Były premier, zwrócił uwagę na fakt, że „dzisiejsza UE coraz mniej przypomina tą, do której wchodziliśmy w 2004 roku”, a w rzeczywistości oznacza to, że unijni politycy dopuszczają się łamania traktatów oraz sięgają do procedur pozatraktatowych, co oznacza zawłaszczanie kompetencji, różne traktowanie państw członkowskich oraz wzmacnianie dominującej pozycji Niemiec.

Tą kwestię, w dalszej części wystąpienia, rozwinął europoseł Brudziński. - Nie ma przypadku, że te działania unijnych instytucji, a także polityków w Berlinie i Paryżu, rozpoczęły się w 2015 roku, gdy władzę w Polsce przejęło Prawo i Sprawiedliwość. Chodziło o obalenie tego rządu – skonstatował polityk. Nawiązał do gróźb przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen, przed ubiegłorocznymi wyborami we Włoszech. – Groziła, że jak Włosi źle wybiorą, to będą mieć problem – mówił.

Jest źle, ale nie czas na obrażanie się

O tym, jak bardzo struktury europejskie nie są transparentne i wymagają solidnych reform, mówił z kolei, europoseł Dominik Tarczyński, członek komisji PE ds. Pegasusa. - Rzeczywistość w parlamencie wygląda w ten sposób, że złodzieje i łapówkarze, rekomendują swoich znajomych do komisji, która ma ścigać łapówkarzy. Potem piszą raporty i oceniają Polskę, za to, że nasz kraj pomaga zatrzymać takich przestępców, jak wiceprzewodnicząca PE (red.: grecka polityk, oskarżona i aresztowana za przyjmowanie łapówek), pani Ewa Kaili – skonstatował.

Polityk, w swoim niezwykle barwnym wystąpieniu, przypomniał, że PE przyjął już 36 rezolucji w których krytykował Polskę za rzekomy brak praworządności. Jego zdaniem, autorzy tych dokumentów nie są wiarygodni, a niektóre z nich powstawały w prywatnych fundacjach, których finansowanie nie jest transparentne. - Autorką pierwszego dokumentu w którym domagano się rozpoczecia procedury art. 7 przeciw Polsce, była właśnie pani Kaili – mówił Tarczyński. – Ci ludzie zostali zwolnieni z aresztu i podejmują teraz pracę w parlamencie – dodał polityk.

Według Tarczyńskiego, nawet pomimo ewidentnego stosowania podwójnych standardów wobec poszczególnych państw, a także fałszywych oskarżeń wobec Polski, to „nie jest czas, aby choćby rozważać wyjście z Unii Europejskiej”, ponieważ dobre zmiany są możliwe już podczas przyszłorocznych wyborów do PE. - Lewactwo przeminie, jak moda na szerokie spodnie. Wychodzenie z UE, trzaskanie drzwiami i obrażanie się, nie jest rozwiązaniem, bo rolą Polski jest uratować tą organizację przed szaleństwem oraz odzyskać jej chrześcijański charakter. Polska jest ostatnim bastionem konserwatyzmu, normalności oraz europejskosci – powiedział, za co odebrał gromkie brawa.

Odniósł się rownież do polityki wobec uchodżców, która również dzisiaj wraca na agendę publicznego dyskursu. Podkreślił, że kluczowe były decyzje rządu w 2015 roku, które „powstrzymały szaleństwo nielegalnej emigracji”. Według europosła PiS, gdyby wówczas rząd Zjednoczonej Prawicy oraz minister spraw wewnętrznych i administracji, Joachim Brudziński, działali inaczej, doszłoby do tragicznych wydarzeń.– Tymczasem, jesteśmy jedynym krajem w UE, w którym nie było zamachów terrorystycznych – podsumował Tarczyński. - My chcemy bezpiecznej Polski, a opozycja rozkochała się w „bożku” fałszywego humanitaryzmu – dodał.

Nie chodzi im o dobro lasów, ale o interesy

Jednym z celów konferencji było omówienie tematów, które mają szczególne znaczenie dla Lubuskiego. Takim obszarem jest kwestia lasów, którą unijni urzędnicy, chcieliby wyłączyć z kompetencji krajowych. Temat podjęła wiceminister klimatu i środowiska, Małgorzata Golińska. - Z jednej strony, podziwiają nasze lasy, często dziwiąc się, że były sadzone ręką człowieka, bo wygladają jak naturalne. Z drugiej strony, zadają sobie pytanie: dlaczego Polska na tym zarabia, a my z tego nic nie mamy – mówiła.

Wiceminister Golińska podkreśliła, że sprawa jest poważna, bo nad tym, aby wbrew traktatom europejskim, wyłączyć lasy, wody, energetykę oraz politykę przestrzenną z kompetencji krajów członkowskich, pracuje już w Brukseli wiele instytucji. - To jest sytuacja olbrzymiego zagrożenia, bo chociaż są zapisy w traktatach, w kolejnych dokumentach instytucji unijnych pojawiają się stwierdzenia, które mają na celu obejście tych traktatów – wyjaśniła.

Jej zdaniem, brukselska administracja zdaje sobie sprawę, że implementacja takiego prawa w Polsce nie będzie łatwa. Dlatego podejmowane są działania o charakterze propagandowym, które mają za zadanie, deprecjonowanie wizerunku ludzi zajmujących się gospodarką leśną. - Zaczyna się swojego rodzaju inżynieria społeczna, która polega na wmówieniu społeczeństwu, za każdym razem gdy zobaczymy pniaka, albo samochód z drewnem, powinna nam się zapalić czerwona lampka – mówiła wiceminister. – Wmawianie społeczeństwu tej fałszywej narracji przez dłuższy czas, ma obudzić wątpliwości – dodała.

- Przeciwko nam stawiane są fałszywe argumenty. Jesteśmy oskarżani jako ci, którzy niszczą, wycinają, palą, mordują i co tam jeszcze wymyślą – mówiła. Jak zaznaczyła, w całej dyskusji, nie chodzi o dobro lasów i przyrody, które w Polsce są na najwyższym poziomie, lecz twarde interesy. – To jest tylko przykrywka. Dlatego słyszymy, że Polacy rzekomo nie potrafią zarządzać lasami, a leśnicy szkodzą, i dlatego musi tu przyjść jakiś zarządca z zewnątrz, który poradzi sobie lepiej, poukłada i tak tym zarządzi, aby cała UE coś z tego miała, a nie tylko Polska – skonstatowała.

Wiceminister Golińska wyraziła zdziwienie, że politycy z państw, które zrujnowały swoje lasy, nie potrafiąc ich zachować, dzisiaj chcieliby zarządzać lasami w Polsce. Nie kryła, że szkodliwą rolę odgrywają tu „niezależne organizacje”. – Niektóre państwa przez dziesięciolecia nie potrafili uchronić swojego dziedzictwa przyrodniczego, to czy teraz, czytając karteczki Greanpeace lub innego NGS’u, nagle nauczyły się to robić? Nie, to tylko oznacza, że oni mają plan – ostrzegła.

W sprawie Odry odstępstw nie będzie

Innym ważkim tematem konferencji, który bezpośrednio nawiązywał do spraw Lubuskiego, była sprawa Odry, jej ochrony oraz prowadzonych na rzece inwestycji. Na ten temat, mówił wiceminister infrastruktury, Marek Gróbarczyk, który zwrócił uwagę na stosowanie podwójnych standardów. - Realizujemy na Odrze inwestycje, które wykonujemy w sposób najbardziej ekologiczny i trudno się o coś przyczepić w tym zakresie, a po drugiej stronie w Niemczech widzimy betonowe ostrogi, które z ekologią nie mają nic wspólnego – mówił.

Mówiąc o protestach przeciwko pracom na Odrze, Gróbarczyk przyrównał realizację inwestycji do przekopu Mierzei Wiślanej oraz budowy gazoportu w Świnoujściu. – Jakie wtedy było szaleństwo. Nawet rosyjski minister dzwonił do Brukseli, a ja musiałem się tłumaczyć, bo rzekomo mieliśmy zniszczyć cały ekosystem Kaliningradu, dzisiaj już Królewca. Nic takiego się nie stało – stwierdził. Nie inaczej w kwestii gazoportu. – On miał być szkodliwy, bo ryby się miały stresować, ptaki miały być przestraszone, i takie tam. Nagle okazało się, że gdyby nie ten gazoport, katastrofa byłaby, ale w Unii Europejskiej – mówił.

Jak podkreślił, do protestów i oświadczeń strony niemieckiej na temat inwestycji na Odrze podchodzi z przymrużeniem oka. – Teraz przystępujemy do budowy terminala kontenerowego i też słyszymy te absurdalne argumenty, że czemuś tam będziemy szkodzić. Przy okazji, takie głosy podnosi Manuela Schwesig, która brała pieniądze z rosyjskiego Gazpromu – powiedział.
Minister zapowiedział, że inwestycje na Odrze będą kontynuowane, ponieważ są realizowane zgodnie z prawem, przy zachowaniu najwyższych norm ekologicznych. – Nie pozwolimy sobie na żadne odstępstwa – stwierdził. Jak poinformował, rząd przyjął właśnie projekt ustawy o rewitalizacji Odry, który zakłada przekazanie 13 mld zł. na inwestycje związane z modernizacją lub budową infrastruktury wodno-ściekowej. - Każdy samorząd będzie miał szansę zmodernizować się w oparciu o rządowe pieniądze. Będziemy inwestować w to, aby pojawiła się nowa infrastruktura – poinformował.

Nasze rządy im przeszkadzają

W konferencji wziął udział również poseł Marek Ast, członek Rady Doradców Politycznych przy Premierze RP, a także przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Mówił o sporze Polski z UE w zakresie praworządności. – Główna oś sporu dotyczy sposobu wybierania sędziów oraz dyscyplinowania ich – zaznaczył. Podkreślił przy tym, że nieprawdą jest mówienie, że Krajowa Rada Sądownictwa jest zdominowana przez polityków. – Tam jest 17 sędziów i zaledwie kilku polityków wybieranych przez Sejm i Senat – wyjaśnił.

Jego zdaniem, również w tym zakresie politycy UE stosują podwójne standardy, a wszystko dlatego, że mają wsparcie ze strony polityków opozycji w Polsce. - Fundamentem każdego państwa jest niezależne sądownictwo oraz niezawiśli sędziowie. W tym kierunku zmierzała polska reforma wymiaru sprawiedliwości. Reakcją na tą reformę było wezwanie do protestów, a także do obalenia polskiego rządu, według metody „ulica i zagranica” – tłumaczył.

Przewodniczący Ast podkreślił, że do 2015 roku było czymś oczywistym, że kwestia organizacji wymiaru sprawiedliwości w poszczególnych krajach, jest ich wyłączną kompetencją. Zmieniło się to po tym, jak władzę w Polsce przejęła Zjednoczona Prawica. – W naszym kraju wybiera się sędziów w sposób, który jest lustrzanym odbiciem tego, jak się to robi w Hiszpanii. Tam nikomu to nie przeszkadza, ponieważ władzę sprawują rządy lewackie – mówił.

Jak wyjaśnił, brukselskim urzędnikom, nie sposobało się również powołanie Izby Dyscyplinarnej. – A przecież wcześniej, sędziowie w korporacyjnym duchu, bronili swoich kolegów, nawet jeśli sędzia popełnił poważne wykroczenie lub przestępstwo – stwierdził. Opisał również proces negocjacji z UE w celu odblokowania pieniedzy z KPO. – Zdecydowaliśmy się na daleko idący dialog, ale środki nadal nie zostały odblokowane. W tym wszystkim nie chodzi o reformy, ale o to, że w Polsce rządzi formacja broniąca wartości oraz przeciwna federalizmowi – mówił.

Jesteśmy i będziemy w UE

Mimo gorzkich słów pod adresem Unii Europejskiej, niemal każdy z mówców podkreślał, że obecność w jej strukturach jest wartoscią, ale konieczna jest dbałość i obrona interesów narodowych. - Bardzo często możemy uszłyszeć, że oto PiS jest partią antyunijną, taką, która chce rzekomo wypwowadzic Polskę z UE, albo słyszymy, że PiS, nie chce współpracy z samorządami. Trudno o większe kłamstwo – mówił europoseł Joachim Brudziński. - Naszą rolą w UE, której chcemy, jest walka o powrót do korzeni i o ten powrót będziemy walczyć – to z kolei europoseł Dominik Tarczyński.

Również według wojewody Władysława Dajczaka, obecność w UE przyniosła bardzo wiele korzyści, ale konieczne jest to, aby politycy reprezentujący kraj, potrafili skutecznie dbać o jego interesy. – Bardzo przykra sprawa, że dla niektórych polityków, głos z zagranicy jest wazniejszy, niż interes Polaków – mówił, zachwalając działania rządu z ostatnich lat, które diametralnie zmieniły sytuację w mniejszych ośrodkach.

Wcześniej rozwijały się duże aglomeracje, to tam wędrowały środki rządowe i unijne. Teraz dbamy o to, aby Polska rozwijała się równomiernie – skonstatował.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska