Mieszkańcy Brodów nadal nie chcą kopalni

Powodów jest kilka. Mimo ich sprzeciwu, w grudniu rząd przyjął koncepcję zagospodarowania przestrzennego kraju, a z nią ochronę złóż węgla brunatnego w rejonie Gubina, Brodów i Lubska. Wczoraj, 12 marca, radni sejmiku dyskutowali nad podobnym planem dla województwa. - Jeśli go zatwierdzą, a wszystko na to wskazuje, samorządy niższego szczebla muszą go wprowadzić we własne koncepcje zagospodarowania - przewiduje Ryszard Kowalczuk, wójt Brodów. - W ten sposób stawia się nas przed faktem dokonanym, nie licząc się z naszym sprzeciwem wobec kopalni.

Dla wójta wiążące jest referendum sprzed trzech lat. Wtedy mieszkańcy Brodów i sąsiedniego Gubina zaprotestowali przeciwko uruchomieniu kopalni, ale w obu gminach nie brakuje też zwolenników rządowej inwestycji. - Nawet nasza rada jest podzielona - mówi Jadwiga Łanicka, przewodnicząca. - Ja sama jestem przeciwna. Jako miłośniczka przyrody, nie wyobrażam sobie tych terenów po zakończeniu wydobycia. Nikt nie chce z nami o tym rozmawiać, przedstawiciele PWE nie przedstawiają żadnych konkretów. Nie wiemy nawet, jak będą wyglądały wyceny posesji. Mówią ogólnikami o rekultywacji terenów. To budzi w nas niepewność. Ludzie uważają, że w interesie kopalni jest dialog z mieszkańcami. Nie odwrotnie. Z drugiej strony jako radna, reprezentuję też wyborców, którzy są „za”. Pamiętajmy, że PWE nie ma jeszcze koncesji. A może trafi się nam inny inwestor, z lepszą ofertą. Jeśli to wszystko ma być zrównane z ziemią, chcielibyśmy coś z tego mieć. Wiadomo, że na pierwszy rzut pójdzie Gubin, do nas to wszystko dotrze z jakieś 20 lat.

Czytaj też: Powstała ogólnopolska koalicja przeciw kopalniom odkrywkowym

Przeciwnicy ufają konsekwentnemu w działaniach wójtowi i wierzą, że będzie trzymał rękę na pulsie. Jakiś czas temu mieszkańcy Brodów dostali ulotki informacyjne. - To trochę za mało, by nas przekonać - denerwują się. - Nie damy się mamić miejscami pracy, bo wiemy, że przywiozą „swoich”, a miejscowi, co najwyżej będą robić za „cieciów” - denerwuje się przypadkowo zagadnięty mężczyzna.

A kobieta przysłuchująca się rozmowie, wspomina skandaliczny festyn, zorganizowany przez przedstawicieli kopalni. - Myśleli, że kupią nas tanią rozrywką, a tylko nas obrazili. Wyszło na to, że tu tylko się pije za pieniądze z opieki społecznej - podkreśla.

Małgorzata uważa, że inwestycja byłaby dla gminy szansą na lepsze jutro. - Proszę zobaczyć, jaki tu marazm – mówi. - Pustki na ulicach, kto mądrzejszy wyjeżdża do większych miast albo za granicę i tam buduje przyszłość. Ja chcę lepszego życia.

J. Łanicka wątpi w obiecywane miejsca pracy i uważa, że opór wynika z nikłej wiedzy mieszkańców i braku gwarancji państwa. R. Kowalczuk jest przekonany, że gdyby nawet zaczęto wydobywać węgiel, to zyskają na tym wyłącznie duże, już rozwinięte ośrodki jak Zielona Góra, Żary czy Lubsko. Brody i gmina wiejska Gubin prędzej czy później zostaną zmiecione z powierzchni. - Inwestor jeszcze nie wkopał łopaty, a kusi nas wielkimi wpływami - zaznacza Kowalczuk.- Beneficjentami będą nasze władze wojewódzkie. Przypuszczam, że gdy to ruszy, pieniądze na odszkodowania szybko się wyczerpią i dla mieszkańców Brodów może ich zabraknąć. Dyskusyjna jest też kwestia wyceny nieruchomości. - Większość z nich to stare, przedwojenne budynki - mówi Zbigniew Bednarski, sołtys sąsiedniego Koła. - Już oni tak je oszacują, by za wiele nam nie dać.

Wiążącą opinię środowiskową, ma wydać Zbigniew Barski, wójt Gubina, bo to na jego terenie zacznie się inwestycja. Pod koniec miesiąca wójt Brodów chce spotkać się z sołtysami swojej gminy, by uzgodnić wspólne stanowisko.

Czytaj też: Gubin, Brody. Kopalnie powstaną mimo protestów