Mieszkańcy niewielkiego Wojciechówka cenią sobie spokój i sielskość tego miejsca. - To nasza mała ojczyzna - mówią. Boją się, że już niedługo staną tu hale, w których „produkowane” będą ryby.
- To nie miejsce na taki przemysł. Cisza, przyroda i czyste powietrze to atuty naszej wioski, będziemy je chronić. Mamy tu działki, chcemy stawiać domy. Zamiast na las, mamy mieć widok na wielką halę? I czuć smród ryb? - pytają.
Akwakultura polega na hodowli ryb w sztucznie stworzonych zbiornikach. W taki sposób produkowanych jest aż 20 proc. spożywanych w krajach europejskich ryb (na świecie to już blisko 50 proc.).
- Mówimy o bardzo czystym i proekologicznym sposobie hodowli ryb, mocno wspieranym w UE i na świecie. Pozwala wyhodować zdrową żywność oszczędzając środowisko. Jest to działalność rolnicza, a hodowla to tylko 100 ton ryb rocznie, tak więc używanie przez protestujących określenia „przemysłowa” jest nieuzasadnione - wyjaśnia Paweł Zieliński z firmy Satton, która planuje inwestycję w Wojciechówku.
Mieszkańcy nie mają nic przeciwko tego rodzaju działalności, ale nie chcą jej w swojej miejscowości. - Jeden budynek to może być początek do powstawania kolejnych. Inwestor ma tu wiele hektarów ziemi, kto wie, czy nie zechce zapełnić całego terenu wielkimi halami - mówi Piotr Sycz i pokazuje rozległe pola, ciągnące się z obu stron miejscowości. Jak podkreślają mieszkańcy, smrodu powinni się obawiać również międzyrzeczanie. - Tu wieją wiatry od zachodu, a do miasta w linii prostej jest niecałe dwa kilometry. Kto wie, czy w ślad za hodowlą, nie stanie tu zaraz rybna przetwórnia - dodają.
Jak na protest mieszkańców odpowiada gmina? Więcej w aktualnym "Głosie Międzyrzecza i Skwierzyny".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?