Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy wsi Kamionna pod Międzychodem kultywują tradycje przodków (Zdjęcia)

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
Mieszkańcy Kamionny żegnają karnawał barwnym korowodem. To Bery, czyli przebrani za niedźwiedzie dwaj mężczyźni, którym towarzyszy kilkunastu przebierańców i orkiestra.
Mieszkańcy Kamionny żegnają karnawał barwnym korowodem. To Bery, czyli przebrani za niedźwiedzie dwaj mężczyźni, którym towarzyszy kilkunastu przebierańców i orkiestra. fot. Dariusz Brożek
Poznaniacy kończą karnawał Podkoziołkiem, Lubuszanie śledzikiem, a mieszkańcy wielkopolskiej Kamionny - Berami. To barwny korowód przebierańców, którzy dokazują we wsi przed postem.

[galeria_glowna]
Od ponad stu lat w wtorki przed Popielcem po wsi kolędują przebierańcy. Mieszkańcy nazywają ich Berami. Skąd nazwa? Ber to z niemiecka niedźwiedź, a na czole orszaku raźno maszerują dwaj mężczyźni przebrani za misie. Zamiast futer mają kostiumy z siana.

- Sami kręcimy powrósła. Potrzebne są cztery, każde ma ze dwadzieścia metrów długości. Potem się nimi owijamy - mówi Szymon Rembarz, który od sześciu lat chodzi jako jeden z Berów.

Ostatnio drugim Berem był Michał Kaczmarek. Też szósty raz z rzędu. Ich stroje ważą około 30 kg każdy. Ciężko się w nich chodzi, ale za to doskonale chronią przed uderzeniami kołków i batów, którymi okładają ich poganiacze. Czyli Czerwoni i Zieloni - koledzy ubrani w zielone i czerwone kostiumy.

Pisarek inkasował datki

Najważniejszą osobą w korowodzie jest Pisarek, lub inaczej Pisarczyk. To miejscowy listonosz Jarosław Napierała, który we wtorek wziął wolne i ubrał się w czarny frak. Idzie na czele orszaku, puka do drzwi, składa życzenia gospodarzom i zaprasza ich na wieczorną imprezę w domu kultury. I inkasuje datki.

- Znam wszystkich mieszkańców, a co ważniejsze, mnie znają ich psy. Dlatego idę pierwszy - mówi.

Monika była Chłopem

W korowodzie idą także Chłop z Babą, czyli Monika Napierała i Anna Golmert. Pchają przed sobą wózek z lalką. - To nie moje - zarzekają się Bery zaglądają do wózka.

Bery odwiedzają po kolei wszystkie gospodarstwa. Na podwórku przed domem Piotra Figlarza Dziad z Babą ruszają w tany. Przygrywa im kilkuosobowa orkiestra. Właściciel wyciąga z portfela 20 zł. - To fajny obyczaj - mówi.

Z Zielonymi i Czerwonymi idą Kominiarze. Każdy ma mazidło z sadzy, jajek i kremu. Marzą nim twarze dziewcząt i kobiet. Czyli je ,,murzą''. Biada pannie, która nie zostanie ,,wymurzona'' w czasie Berów. Mężatką nie zostanie. - Sadza łatwo się zmywa - zapewnia

Sylwia Tuszyńska.

Marsz z ,,Sokołami"


Kominarze ,,wymurzyli’’ m.in. Sylwię Tuszyńską
(fot. fot. Dariusz Brożek)

Trzyletnia Weronika Piskorz była trochę wystraszona cudakami. Dzielnie zniosła ,,murzenie'', potem z zaciekawieniem zerkała na przebierańców. Idziemy dalej. Dochodzimy do jednego z domków. Drzwi się otwierają, jakaś ręka wyrzuca na schody woreczek z pieniędzmi. Pisarczyk na darmo puka do zamkniętych na głucho drzwi. Nikt nie odpowiada. Ale ktoś jest w środku.

Jeden z Kominiarzy przystawia do okna drabinę, wspina się po niej i stuka w szybę miotłą. Bez skutku. Orkiestra zacina ,,Hej sokoły'' i maszerujemy dalej.

Był krupnik i grzaniec

Niektóre gospodynie witają orszak pączkami, serwują też napitki. Np. Urszula Bromber poczęstowała gości wyśmienitym krupnikiem - Dawniej Bery dostawały jajka, wędliny i masło. I obowiązkowo łyk nalewki - tłumaczy organizator Jacek Wąchalski, który chodzi w Berach od ponad 20 lat.

Serwowane przez gospodarzy napoje muszą być bardzo słodkie, bo misie aż się oblizują. Ruszamy na objazd pobliskich przysiółków. Przebierańcy gramolą się na przyczepy. Zaczynamy od Wiktorowa. Dlaczego? - Bo u Stefana czeka na nas wina kana - rymują misie z szelmowskimi uśmiechami na twarzach.

W gospodarstwie Stefana Biegańskiego na korowód czeka nie kanka, lecz wiadro z grzańcem. Bery ściągają czapki i ćmią papierosy. - Pożaru nie będzie. Kiedyś jak byliśmy na pokazie w szkole jeden z bajtli chciał mnie przyjarać zapalniczką. Siano się nie zapaliło, bo było zbite i mokre - opowiada J. Wąchalski.

Bery zwiastują odwilż i wiosnę

Skąd się wzięły Bery? Mieszkańcy opowiadają o cygańskich taborach, które dawniej jeździły po wsiach z niedźwiedziami. Ponoć w Kamionnie dwa misie uciekły i mocno nabałaganiły.

- Jedno jest pewne. Na drugi dzień sypiemy popiół na głowy i rozpoczyna się odwilż. Bo Bery zapowiadają wielki post i wiosnę - twierdzą przebierańcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska