Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy z klatki 1e na Pomorskim w Zielonej Górze wracają do siebie

Rafał Krzymiński 68 324 88 44 [email protected]
Pan Tadeusz jest już w swoim mieszkaniu
Pan Tadeusz jest już w swoim mieszkaniu fot. Paweł Janczaruk
Mieszkańcy wyższych pięter klatki 1e na Pomorskim, która najbardziej ucierpiała podczas wybuchu gazu, mogą wrócić do domu. W poniedziałek odwiedziliśmy tych pierwszych, którzy już zdążyli się wprowadzić.

30 listopada 2010 na osiedlach: Pomorskim, Śląskim i Raculce eksplodowało kilkadziesiąt kuchenek gazowych. Jedna osoba zginęła, osiem zostało rannych. W klatce 1e na Pomorskim, gdzie doszło do wybuchu sytuacja wciąż jest nadzwyczajna. W grudniu do swoich mieszkań wprowadzili się lokatorzy pierwszych pięciu kondygnacji, które nadawały się do zamieszkania. 19 rodzin z wyższych pięter musiało się przenieść do mieszkań zastępczych.

W piątek w urzędzie miasta podpisano protokół z zakończenia prac remontowych w tej klatce. Podpisy pod nim złożyli: prezes spółdzielni mieszkaniowej Kisielin, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Edward Ujma, przedstawiciele PBO - wykonawcy remontu i miejskiego wydziału zarządzania kryzysowego.
- Firma PBO, wzmocniła elementy osłonowe w klatce 1e, wyremontowała maszynownię dźwigu, zsypy oraz pęknięte schody. Mieszkańcy mogą wrócić do domów. Z wyjątkiem lokatorów siódmego piętra, na którym doszło do wybuchu - wyjaśnił Edward Ujma, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
W weekend do 1e wprowadziły się pierwsze rodziny. Odwiedziliśmy je w poniedziałek. Lokator mieszkania na 9 piętrze nie chciał z nami rozmawiać. - Jestem tu od niedzieli - uciął krótko.
Pan Tadeusz z szóstego piętra zaprosił nas do siebie. - Bardzo się cieszę, że wróciłem do domu, ale moje mieszkanie wciąż wymaga gruntownego remontu. Proszę zobaczyć na tą popękaną ścianę w kuchni. Z tego co wiem, tym ma się zająć spółdzielnia. Pozostałe prace wykona firma budowlana, którą wkrótce wynajmę - mówi pan Tadeusz.

Jego dobry sąsiad Kazimierz Król, u którego chwilowo "bezdomny" mężczyzna spędził ostatni miesiąc dodaje: - W tym mieszkaniu jest bardzo dużo roboty. Wystarczy tylko popatrzeć na zalane płytki w kuchni i łazience. Trzeba je wymienić, bo podczas tej całej tragedii strażacy gasili pożar na siódmym piętrze i dostała się tu woda - tłumaczy pan Kazimierz.
W pozostałych mieszkaniach nikogo nie zastaliśmy.
Dźwig w klatce wciąż jest nieczynny. Można jednak skorzystać z windy 1d i górą (przez strych) dostać się do klatki 1e.
- Jestem wściekła. Mieszkamy na czwartym piętrze. Mój mąż jest inwalidą i praktycznie nie wychodzi z domu. Nie ma jak, bo winda wciąż nie działa, a spółdzielnia nie raczy nas poinformować, kiedy zostanie naprawiona - denerwuje się Anna Rusek, jedna z lokatorek.
Trzy zniszczone mieszkania na siódmym piętrze są wciąż wyłączone z użytkowania. Dostępu do nich chronią krata i ochroniarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska