Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Ziębikowa lubią swoją wieś

Danuta Kuleszyńska
Każdego dnia siadają sobie na ławeczce: Janina Wilk z mężem Ryszardem. Czasami dołączają inni, tak jak Stanisław Dziedzic ( z lewej) . - Gadamy o wszystkim tylko nie o polityce - mówią.
Każdego dnia siadają sobie na ławeczce: Janina Wilk z mężem Ryszardem. Czasami dołączają inni, tak jak Stanisław Dziedzic ( z lewej) . - Gadamy o wszystkim tylko nie o polityce - mówią. fot. Bartłomiej Kudowicz
- W całej okolicy nie ma tyle krów, co u nas - chwali Ziębikowo Ryszard Wilk spod "szóstki".

A Dziedzic Stanisław dodaje: takiej wioski nigdzie na świecie się nie znajdzie.

Helena Ochab przykucnęła pod lipą i skubie listki, jakie wyrosły u podnóża drzewa. - Wyrywam, bo jak nie wyrwę to potem z tych liści krzaki takie wyskoczą, że przejść się nie da - wyjaśnia.

Lipa jest okazała i rośnie tuż przy płocie, w pobliżu domu w którym Helena Ochab mieszka z mężem. Dorosłe dzieci poszły już na swoje, roboty w domu dużo nie ma, więc jakieś zajęcie trzeba sobie znaleźć. - No to tak krzątam się wkoło obejścia, żeby już całkiem nie zgnuśnieć - pani Helena wstaje z kolan, otrzepuje ręką piach i opiera się o lipę.

Będzie już 40 lat jak do Ziębikowa zjechała z mężem. - Eee tam, co to za czasy wtedy były, szkoda gadać - macha ręką. - Drogi podziurawione, że ani pogotowie, ani taksówki dojechać nie mogły. A teraz - proszę: asfalt we wsi mamy i wieś jakby wypiękniała...Choć nie całkiem...Widzi pani ten dom bez okien? - Helena Ochab ruchem głowy pokazuje sąsiedni budynek.

- Ruina...Taki Marian tam mieszka...Wszyscy się go boją, bo całą wieś po kątach rozstawia. Raz to się rzucił z łapami na mojego męża. A innym razem sąsiadkę z roweru zwalił...Dzieci też boją się chodzić...Postrach z tego Mariana jest na całe Ziębikowo.

Dziedzic zabidowany

Marian był kiedyś grzecznym chłopakiem, ułożonym, z bogatej rodziny pochodził. Ludziom we wsi pomagał. A potem do Legnicy za robotą wyjechał, na dźwigu pracował.

Któregoś dnia spadł z wysokości i coś mu się w głowie poprzestawiało. Wrócił do Ziębikowa i od tamtej pory ludziom żyć nie daje. W domu bez okien mieszka sam. - Tak mu ten łeb się zepsuł, że szkoda chłopaka. - Stanisław Dziedzic rozumie nieszczęście sąsiada. Bo takie zwariowanie każdemu może się przytrafić. - A bo to dużo człowiekowi brakuje, żeby zgłupieć?!

O sobie Stanisław Dziedzic mówi, że jest "dziedzicem zabidowanym". Żartem tak mówi, żeby z nazwiska swojego się pośmiać. - Bo co to ze mnie za panisko, jakżem miał ledwie siedem hektarów ziemi i trochę krów dojnych. A teraz to tylko wspomnienie po wszystkim zostało.

W Ziębikowie pan Stanisław mieszka z 50 lat. Wcześniej był w Chełmie Żarskim, ale tam tylko samochód za samochodem gnał, a tu cicho jest i spokojnie. Tylko krowa czasami na ulice wyjdzie...- Droga we wsi kończy się na domu sołtyski. A dalej to już tylko polną ścieżką do Brodów rowerem dojechać można - pokazuje w stronę zielonego budynku.

- My tu mamy jak u Pana Boga za piecem...Takiej drugiej wioski na świecie pani nie znajdzie...Kochane Ziębikowo...Ludzie do gardeł sobie nie skaczą, nie ma kłótni, jeden drugiemu pomoże...Czasy są najlepsze jakie można sobie wymarzyć: listonosz rencinę do domu przyniesie...byle jaką, ale przyniesie...ech, tylko żyć!

Sebastian zrobi biznes

Janina Wilk śmieje się co chwila. I ucieka z ławki, bo nie chce być na zdjęciu. - Taka rozczochrana jestem, nieubrana, że jak ludzie w gazecie zobaczą, to sobie pomyślą, że w Ziębikowie sami biedacy żyją.

- A co w krawatach mamy być?! Przecie my nie na weselu, tylko normalnie, koło domu się krzątamy - uspakaja żonę Ryszard Wilk.

Wilkowie polubili Ziębikowo 38 lat temu. Jak tylko upatrzyli domek pod "szóstką", w którym mieszkają do dziś. - Wioseczka ładna, spokojna - wychwalają. - A krów u nas więcej niż w całej okolicy! Będzie po gospodarzach z 70 sztuk.

- Wojciuk trzyma krowy, sołtyska Siennicka też i do tego ładna z niej kobita...A Piasecki hodowlę świń ma - wylicza Stanisław Dziedzic, który przycupnął na ławeczce obok Wilków.

Trzech rzeczy tylko we wsi brakuje: autobusu do Lubska, sklepu i świetlicy. - Ale sklep do nas przyjeżdża, a do miasta można samochodem, zaś na zebrania do sołtyski biegamy - dopowiada Dziedzic.

Na placu zabaw stoją stare kanapy. Przynieśli je ludzie, żeby było na czym siedzieć. Sebastian Hes czeka tutaj na dostawę chleba. Ma dwanaście lat i konkretne plany na przyszłość. W Ziębikowie otworzy kiedyś własny biznes i na cały świat będzie handlował samochodami. Wybuduje dom i zamieszka w nim ze swoją dziewczyną. I nigdy nigdzie stąd nie wyjedzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska