- Od wielu lat zajmuję się stolarstwem, podobnie jak mój ojciec, a wcześniej dziadek. To moja prawdziwa pasja, dzięki której mogłem spełnić marzenie o założeniu własnego biznesu - mówi Mirosław Zaporowski z Sieniawy Żarskiej.
Czytaj też: Malują pokoje, mury i mosty
Trochę się bał
Zaczęło się pechowo, od wypadku w drodze do pracy. Pan Mirosław trafił do szpitala ze zmiażdżoną nogą, przez kilka miesięcy musiał się poddać leczeniu i rehabilitacji. Okazało się, że nie może już wrócić do dawnej pracy. Przez wiele lat pracował jako stolarz w firmie.
- Zastanawiałem się długo, co ze sobą zrobić. W końcu postanowiłem otworzyć działalność - wspomina. Jako osoba niepełnosprawna mógł się starać o pieniądze z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
- Najpierw jednak musiałem sprecyzować, czym dokładnie będę się zajmował, ile pieniędzy będę potrzebował i na co konkretnie - wyjaśnia mężczyzna. Zdecydował się na pogotowie stolarskie. Nie ma własnego warsztatu, ale ma specjalny samochód, a w nim sprzęt, z którym może dojeżdżać do h klientów.
Początki działalności nie były łatwe. - Kiedy miałem przedstawić swój biznesplan pracownikom PFRON-u, trochę się obawiałem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo decyzja zapadła w ciągu trzech dni i co najważniejsze, dostałem dokładnie taką sumę, jakiej oczekiwałem. Najtrudniejsze jednak było przede mną, bo pieniądze trzeba było wydać w ciągu trzech tygodni. Cena samochodu, sprzętu - wszystko musiało się zgadzać co do grosza i zgadzało się. Razem z żoną wyliczyliśmy to bardzo dokładnie - wspomina pan Mirosław.
Czytaj też: Na prasy do soków i oleju zamówienia mają z całego kraju
Trafił się klient
Firmę udało się w końcu otworzyć, ale był akurat grudzień, okres przedświąteczny. O klientów, którzy zlecają naprawę czy odświeżanie starych mebli, w takim czasie raczej trudno.
- Jednak przypadkiem dostałem zamówienie. Mój pierwszy klient kupił sporo mebli, które były w opłakanym stanie. Doprowadzenie ich do porządku zajęło mi sporo czasu, ale dzięki temu mogłem pracować - mówi mieszkaniec Sieniawy.
Pogotowie stolarskie pana Mirosława działa prężnie już od kilku miesięcy. Mężczyzna ma zapał do pracy i zmysł artystyczny, który bardzo się przydaje. Jednak najbardziej liczy się cierpliwość i precyzja. Czasem też pomaga żona Renata. Oboje mają dryg do dekorowania wnętrza. - Mąż potrafi robić cuda z najdrobniejszej rzeczy przyniesionej z lasu czy łąki - mówi pani Renata. - Najważniejsze, że dzięki swoim umiejętności i samozaparciu udało mu się otworzyć własną firmę - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?