Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milczące wezwanie

PIOTR JĘDZURA (68) 324 88 13 [email protected]
Uderzanie łyżką w szklankę to sygnał dla nowowolskiego pogotowia, że niemy potrzebuje pomocy. Gdzie indziej głuchoniemym zostaje tylko stukanie w słuchawkę.

Samotna osoba głuchoniema jest zdana tylko na siebie. Problem zaczyna się gdy musi wezwać karetkę. - Nie zrobi tego, bo przecież nie mówi - stwierdza szefowa świebodzińskiego pogotowia Agata Jarosławicka.

Jadą w ciemno

- Zdarzają się milczące telefony, nikt się nie odzywa, w słuchawce słychać stuki - opowiada dyspozytorka pogotowia w Świebodzinie Bożena Bień. Pracuje 20 lat, więc doświadczenie pozwala jej domyśleć się, że pomocy potrzebuje osoba głuchoniema. I wtedy zaczyna się kłopot. B. Bień, jak i pozostali dyspozytorzy, oddzwania pod wyświetlony numer. Ustala też adres. Dopiero, gdy wie skąd był telefon wysyła ekipę karetki. - Ale jadą
jakby w ciemno - przyznaje B. Bień.
Świebodzińskie pogotowie chce rozwiązać problem. - Wspólnie z Polskim Związkiem Głuchych zamierzamy stworzyć bazę danych głuchoniemych z powiatu - mówi A. Jarosławicka. Ich dane będą wpisane do pamięci telefonu, a z czasem do programu komputerowego. Skąd będą te informacje? Z ankiet, które trafią do osób głuchoniemych.
Po wprowadzeniu systemu w życie skończy się stukanie w słuchawkę. Kiedy zarejestrowany niemy zadzwoni na pogotowie, dyspozytor na monitorze szybko odczyta adres. - I od razu będziemy wiedzieli, kto i gdzie potrzebuje
pomocy - podkreśla A. Jarosławicka. - To bardzo dobre rozwiązanie poważnego problemu - przyznaje prezes związku Halina Wojda-Wil-czyńska.

Łyżeczką w szklankę

Poszczególne stacje pogotowia w województwie radzą sobie z problemem jak tylko potrafią. - Mamy osobę niemówiącą, która gdy potrzebuje pomocy dzwoni do nas i uderza łyżeczką w szklankę - opowiada dyspozytorka w Nowej Soli Barbara Błaszczyk.
W Zielonej Górze funkcjonują faksy. Zanim głuchoniemy wezwie pomoc musi napisać i wysłać wiadomość na pogotowie. - Problemem jest opisanie zagrożenia, tak byśmy mogli wysłać załogę odpowiedniej karetki, czy to wypadkowej czy też "erki" - mówi szef pogotowia Krzysztof Bułaj.
Głuchoniemy nie ma też możliwości powiadomienia o zagrożeniu pogotowia w Żarach. - Niestety, nie mam identyfikacji adresów - przyznaje dyspozytorka Irena Klimpel.
- Problem dotyczy całego województwa, w którym mieszka około 1,5 tys. osób głuchoniemych - podkreśla H. WojdaWilczyńska. Na razie pomagają sąsiedzi, opiekunowie, rodzina. Oni najczęściej wzywają pogotowie do niemego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska