Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość może dorwać człowieka w każdym wieku. Nawet po siedemdziesiątce

Dorota Nyk
- On spadł mi z nieba - uważa Władysława Dobosz-Kaczorowska. - Rozweselamy się wzajemnie - mówi Wiesław Kaczorowski.
- On spadł mi z nieba - uważa Władysława Dobosz-Kaczorowska. - Rozweselamy się wzajemnie - mówi Wiesław Kaczorowski. fot. Dorota Nyk
Pani Władysława i pan Wiesław z Głogowa poznali się w domu dziennego pobytu dla seniorów. Niedawno wzięli ślub, byli w podróży poślubnej. Wcale nie przeszkadzało im to, że oboje są już koło siedemdziesiątki, a pan Wiesław nawet po.

Władysława Dobosz - Kaczorowska wyciera mokre oczy, gdy pytam ją o uczucia, o miłość w tym wieku. No i jak się poznali, dlaczego wybrali. - W naszym wieku kocha się tak samo jak wtedy, gdy się miało 20 lat. Tylko myśli się poważniej, bo się ma świadomość, że mniej czasu na szczęście zostało. Ja go kocham - wyznaje. Uśmiecha się. - Może na to zasłużył.

Wiesław Kaczorowski nie jest wylewny. Oszczędza słowa. Źle się czuje pod gradem pytań.
- Moja wnuczka chciała mieć jeszcze babcię no i teraz ma - mówi. - A ja nie chciałem żyć sam, bo samemu jest smutno. Nuda i melancholia. Nie życzę nikomu. I tak dobrze, że mam silny charakter, bo wielu samotnym ludziom różne dziwne myśli przychodzą do głowy. Po śmierci pierwszej żony byłem pięć lata sam, szukałem kobiety do tańca i do różańca. Nie mogłem znaleźć, aż w końcu na nią trafiłem. Wydała mi się miła, przyjemna, uśmiechnięta. Spodobała mi się, rozweselamy się nawzajem.

Poznali się w domu dziennego pobytu dla seniorów przy ul. Stawnej, gdzie codziennie przychodzą. Na początku widywali się przez przypadek, aż w końcu pojechali na wczasy do Świnoujścia.
- Pojechaliśmy tam osobno, a wróciliśmy razem - wspomina pan Wiesław.

Chodzili ze sobą kilka lat i doszli do wniosku, że trzeba coś postanowić.
Decyzja o ślubie przyszła z dnia na dzień, naturalnie. Pan Wiesław kupił pierścionek zaręczynowy, a wybranka go nie odrzuciła. - Zastanawiałam się trochę, bo po śmierci pierwszego męża planowałam żyć samotnie - mówi pani Władysława. - Mam dużą rodzinę, dzieci, wnuki, prawnuki. Miałam co robić, dużo zajęć. Ale on dosłownie spadł mi z nieba, więc się zgodziłam wyjść za niego.

Ślub był w sierpniu zeszłego roku, 23, w kościele w Serbach. Pani Wiesława miała garsonkę koloru ecru i bukiet z herbacianych róż. A ksiądz nie był zdziwiony wiekiem nowożeńców. Znał ich.

Na początku planowali cichy ślub, ale w końcu zaprosili całą rodzinę. Przyjechali nawet goście z Warszawy, rodzina pana Wiesława. Było przyjęcie z tańcami w jednej z restauracji. W podroż poślubną młoda para pojechała do Świnoujścia.
- Nasza rodzina, dzieci, wnuki, cieszą się z naszej decyzji - uważa pan Wiesław. - Nawet nas dopingowali. Teraz mają nas z głowy, nie muszą się nami opiekować, bo zajmujemy się sobą sami.

Kaczorowscy starają się wspólnie jak najmilej spędzać czas. Bawią się, podróżują, mają mnóstwo znajomych. Należą do zespołu muzycznego "Los Emerytos". W zeszłym roku trzy razy byli na wczasach. - Zamieszkaliśmy razem i jest nam dobrze - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska