Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minęło 35 lata. Kulisy i tajemnice katastrofy w Czarnobylu. Martwy obraz zrujnowanej Prypeci przeraża - wspomnienia dziennikarzy "GL"

Michał Korn
Michał Korn
Fotografie, na które patrzycie odzwierciedlają tragedię i piekło, które rozpętało się po wybuchu reaktora w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Ukazują rozmiar katastrofy i ludzką bezradność. To tutaj 35 lat temu rozpoczęła się masowa ewakuacja. Ludzie, którzy byli najbliżej tragedii doświadczyli rozpaczy i cierpienia, ludzkiej bezmyślności oraz poświęcenia osób biorących udział w akcji ratunkowej. Tragedia na taką skalę nigdy wcześniej nie miała miejsca. Nie powinno do tego dojść...
Fotografie, na które patrzycie odzwierciedlają tragedię i piekło, które rozpętało się po wybuchu reaktora w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Ukazują rozmiar katastrofy i ludzką bezradność. To tutaj 35 lat temu rozpoczęła się masowa ewakuacja. Ludzie, którzy byli najbliżej tragedii doświadczyli rozpaczy i cierpienia, ludzkiej bezmyślności oraz poświęcenia osób biorących udział w akcji ratunkowej. Tragedia na taką skalę nigdy wcześniej nie miała miejsca. Nie powinno do tego dojść... Unsplash/Pixabay
Dziś okolica Czarnobyla to przejmujący obraz, miasto widmo, które wzbudza niepokój. Czy tam, gdzie ponad 30 lat temu doszło do tragedii wciąż jest niebezpiecznie? Jak doszło do tragedii? Czym był płyn Lugola? Dlaczego od katastrofy mijały dziesiątki godzin, a my nadal nic nie wiedzieliśmy? Publikujemy kulisy i tajemnice katastrofy w Czarnobylu.

Na powyższych zdjęciach możemy podziwiać spokojny obraz opustoszałej Prypeci, zrujnowane place zabaw, bloki mieszkalne, stopniowo wdzierające się do budynków drzewa. Krajobraz straszy zardzewiałymi karuzelami, opustoszałymi basenami czy pomieszczeniami wypełnionymi stertami zniszczonych książek lub straszącymi maskami gazowymi. Do niedawna było tam spokojnie. Przyroda pokazała swoją siłę i podniosła się po wydarzeniach, jakie rozegrały się w tym rejonie u schyłku XX wieku. Jednak po ponad 30 latach na początku kwietnia 2020 roku okolicę strefy czarnobylskiej nawiedziły straszne pożary. Ogień zaczął się szybko rozprzestrzeniać. I znów trzeba było podjąć walkę z żywiołem...

Trudno sobie wyobrazić, co przeżyły setki tysięcy tych, którzy mieszkali tak blisko i zostali ewakuowani.

CZARNOBYL. TAK DZIŚ WYGLĄDA OBRAZ PO KATASTROFIE:

Strefa czarnobylska to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc, w którym człowiek kiedykolwiek mógł postawić nogę. Jest niepokojące, a jednocześnie bardzo spokojne, gdzie czas się zatrzymał. Będąc tam można namacalnie doświadczyć ogromnej tragedii. To katastrofa, która wywarła ogromny wpływ na wielu ludzi. Trudno jednak sobie wyobrazić, co przeżyły setki tysięcy tych, którzy mieszkali tak blisko i zostali ewakuowani.

Czarnobyl, Obwód kijowski, Ukraina:

Kolejki po "cudowny" płyn Lugola

Była sobota, 26 kwietnia 1986 roku, godzina 1.23. Doszło do eksplozji czwartego reaktora w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Bezpośrednią przyczyną było podwyższenie mocy reaktora, gdy ta podczas testu spadła bardziej niż planowano. Skutkiem wybuchu były ogromne ilości radioaktywnych substancji w atmosferze. Powstałe promieniowanie było 400-krotnie większe niż zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę...

Andrzej Flügel:Słyszało się więc, że radioaktywny obłok zaatakował już okolice Rzeszowa i są pierwsze ofiary śmiertelne, a ludność ucieka na zachód.

- O katastrofie w Czarnobylu dowiedziałem się z komunikatu podanym w dzienniku telewizyjnym przez rzecznika rządu którym był wówczas Jerzy Urban. Oczywiście słynny rzecznik nie podał prawie żadnych konkretnych informacji, a wielką częścią komunikatu było rozprawianie się z tym, co już od pewnego krążyło wśród ludzi i o czym mówiono w całej Europie. W jego ocenie doszło do awarii, ale już została zażegnana i wszystko jest pod kontrolą - opowiada Andrzej Flügel, dziennikarz sportowy "Gazety Lubuskiej". - Oczywiście w to co mówiła ówczesna państwowa telewizja nie można było wierzyć (minęło 35 lat i znów jest tak samo, niestety). Posiłkowano się więc historiami zasłyszanymi w Radiu Wolna Europa, a te przekazywane z ust do ust obrastały w dodatkowe rzeczy, często dokładane przez opowiadających. Słyszało się więc, że radioaktywny obłok zaatakował już okolice Rzeszowa i są pierwsze ofiary śmiertelne, a ludność ucieka na zachód. Plotka goniła plotkę. Z kolei w telewizorze (były wówczas tylko dwa programy) rządowi fachowcy zapewniali, że absolutnie nic się nie dzieje, nic nam nie grozi, a szeptane historie to albo brak wiedzy albo uleganie propagandzie zachodniej - dodaje.

I tak też było. Radioaktywna chmura zawisła nad Polską 35 lata temu. Po kilkudziesięciu godzinach od wybuchu zaczęły docierać do nas pierwsze informacje, że w Czarnobylu doszło do niepokojących wydarzeń. Choć od ukraińskiego miasta dzieliły nas setki kilometrów, to wśród Polaków pojawiało się złowrogie hasło: promieniowanie! Przed aptekami ustawiały się kolejki po płyn Lugola - zalecane przez władze remedium. - Władza uspokajała, ale po cichu skierowała mundurowych i ich rodziny oraz partyjnych po płyn Lugola, który miał być właśnie tym remedium na ewentualne skutki jeśliby chmura radioaktywna jednak do nas dotarła. Tak zwana ludność uzyskała do niego dostęp znacznie później - wyjaśnia Andrzej Flügel.

Zdzisław Haczek:Otworzyliśmy okno i krzyczymy: - Co pan robi? – Jony zmywam! – odpowiedział.

A ponieważ informacja o wydarzeniach w Czarnobylu była wówczas bardzo oszczędna, legendy wokół tego co naprawdę się stało i jakie może mieć to oddziaływanie przekładały się na obraz chaosu i rozpaczy rodem z najgorszych filmów katastroficznych. Niemal w każdej opowieści było odniesienie do tajemniczej, radioaktywnej chmury... - Byłem wtedy uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Wolsztynie. Akurat żyliśmy wtedy przygotowaniami do matury, a tu bum! Pierwsze doniesienia, panika, że chmura na nas leci… Pamiętam, jak zobaczyliśmy na szkolnym boisku pana woźnego. Polewał je wodą z węża. Otworzyliśmy okno i krzyczymy: - Co pan robi? – Jony zmywam! – odpowiedział. Z tamtych dni pamiętam też wizytę w jakiejś placówce medycznej. Dali nam do wypicia płyn Lugola. Chyba raz. I dobrze, bo smakoszem tego specyfiku raczej bym nie został. Brrrr! - wspomina wydarzenia sprzed 35. lat Zdzisław Haczek, dziennikarz "Gazety Lubuskiej".

Dariusz Chajewski:Gdy po trzech dniach dzieciom w szkołach zaczęto serwować jod było wiadomo, że TO się stało.

Czarnobyl. Już sama nazwa tego miejsca wydaje się straszna dla tych, którzy pamiętają wydarzenia z końca kwietnia 1986 roku. To wtedy doszło do wybuchu w elektrowni atomowej im. Włodzimierza Iljicza Lenina na terenie dzisiejszej Ukrainy. To, co się wydarzyło, jedni nazwą później największą katastrofą w dziejach energetyki jądrowej, inni mówić będą jedynie o awarii reaktora w elektrowni.

Przemilczana katastrofa

Czarnobyl leżał wtedy na terenie Związku Radzieckiego i to władze tego kraju decydowały o tym, co i kiedy podać do publicznej wiadomości. I trzeba przyznać, że w swoich komunikatach Sowieci byli bardzo oszczędni. - Jak zwykle na samym początku władze i media nabrały wody w usta, ale krążyła informacja o tym, że "Ruskim" coś walnęło w elektrowni jądrowej. Przez pewien czas wyglądało jakby to była kolejna miejska legenda. Gdzieś przemknęła informacja o tym, że Francuzi dokonali jakiejś próby jądrowej na Pacyfiku. Gdy po trzech dniach dzieciom w szkołach zaczęto serwować jod było wiadomo, że TO się stało. Ale i tak zapewniano, że to tylko dmuchanie na zimne, bo przecież ze strony ZSRR nic nam nie grozi. A tak na marginesie zauważam pewne podobieństwo - mówiono, że to nic groźnego zachęcając do wzięcia udziału w pochodach pierwszomajowych - wspomina kwiecień 1986 roku Dariusz Chajewski, pasjonat historii i dziennikarz "Gazety Lubuskiej".

Skażenie było 550 tys. razy silniejsze niż zwykle. Był 28 kwietnia 1986 roku. Dwa dni po wybuchu.

Tak naprawdę o tym, że doszło do awarii, dowiedzieliśmy się dzięki Szwedom, którzy pierwsi zaobserwowali chmurę radioaktywną nad Skandynawią. - Traf chciał, że właśnie z kartą powołania powędrowałem, jako tzw. bażant do wojska, czyli do szkoły podchorążych rezerwy - opowiada Dariusz Chajewski. - I o zgrozo, była to Jelenia Góra. A trzeba wiedzieć, że jak głosiła wtedy szeptana informacja wszystko co najgorsze kłębi się właśnie w Kotlinie Jeleniogórskiej. Jednak nie powiem, że właśnie tego baliśmy się w sposób szczególny. Na starcie zaserwowano nam jakąś szczepionkę do picia, ale wszyscy żartowali, że to brom na obniżenie libido. Zajęcia na świeżym powietrzu prowadzono normalnie... - dodaje refleksyjnie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Andrzej Flügel: Obowiązkowo wystartowały kraje socjalistyczne, których kolarzy praktycznie zmuszono do startu. W Kijowie z mocnych zazwyczaj ekip w tym sporcie pojawili się jedynie Francuzi.

"Co z Wyścigiem Pokoju?" - pytali kibice. Niektórych zmuszono do startu

Władze starały się załagodzić napięcia, mówiąc że nic się nie dzieje, że wszystko jest po kontrolą, ale fakty mówiły zupełnie coś innego. W tym samym czasie rejestratory w Mikołajkach zanotowały podwyższony poziom promieniowania. Skażenie było 550 tys. razy silniejsze niż zwykle. Był 28 kwietnia 1986 roku. Dwa dni po wybuchu i osiem dni przed jedną z najważniejszych imprez kolarskich, Wyścigiem Pokoju. - Powoli oswojono się z tym, że blisko naszej granicy nastąpiło groźne ,,bum”. Na tyle że kilka tygodni później moja pięcioletnia wówczas córka przyniosła z przedszkola taką wyliczankę, którą z upodobaniem stosowały dzieci: „Dylu, dylu, dylu dylu. Pier... w Czarnbylu. Raz, dwa, trzy napromieniowany jesteś ty”. Prawda, że pięknie? - rzuca pytaniem Andrzej Flügel po czym kontynuuje ze sportową pasją i emocjami w głosie. - Kibice (w tym oczywiście i ja) byli ciekawi czy wystartuje kolarski Wyścig Pokoju, którego prolog i trzy pierwsze etapy zaplanowano w Kijowie, a więc niemal obok Czarnobyla. Wydawało się to niemożliwe. A jednak organizatorzy, pewnie przymuszeni przez władzę, która chciała pokazać, że wszystko jest okej, nakazali jechać - wspomina. - W efekcie 6 maja, a więc 12 dni po katastrofie w prologu, czyli indywidualnej jeździe na czas ulicami Kijowa wzięło udział zaledwie 64 zawodników z 10 państw. Dla porównania w 1985 roku było 129 kolarzy z 22 krajów, a w 1987 roku 156 zawodników z 26 państw - kwituje. - Oczywiście obowiązkowo wystartowały kraje socjalistyczne, których kolarzy praktycznie zmuszono do startu. W Kijowie z mocnych zazwyczaj ekip w tym sporcie pojawili się jedynie Francuzi. Najciekawsze, że nie zredukowano etapów w Kijowie. Kolarze po prologu zaliczyli w stolicy Ukrainy kryterium uliczne 7 maja, dzień później drużynową jazdę na czas, wreszcie 9 maja kolejny etap ulicami Kijowa, by wreszcie odlecieć do Warszawy. Żartowano wówczas, że skoro tak, to może zorganizować wyścig dookoła reaktora? Dziś nikt nie wpadłby na pomysł żeby ryzykować zdrowie zawodników, ale to były inne czasy... - kończy chwilą refleksyjnej ciszy.

Im dłużej badano skutki katastrofy, tym mniej radykalne wnioski pojawiały się w opracowaniach.

Były ofiary, ale nie wiadomo ile

Ocena skutków katastrofy oraz liczba ofiar do dzisiaj budzą kontrowersje. Wiadomo, że w konsekwencji samego wybuchu życie straciły dwie osoby. Pierwsza zginęła na miejscu, druga, z poważnymi obrażeniami i licznymi poparzeniami radiacyjnymi trafiła do szpitala, gdzie szybko zmarła. Byli to pracownicy elektrowni, którzy w momencie wybuchu znajdowali się najbliżej reaktora numer 4. Wśród wielu mitów, plotek i pogłosek dotyczących wybuchu w Czarnobylu jest też taka, że trzeci pracownik zmarł z powodu zawału serca, do którego doszło na skutek nagłego stresu.

Niektóre zachodnioeuropejskie media donosiły także o setkach ofiar, które Rosjanie w pośpiechu mieli zakopywać w pobliżu elektrowni. Rewelacji tych nie potwierdziły żadne z późniejszych badań, które były prowadzone na terenach skażonych. Co więcej, im dłużej badano skutki katastrofy, tym mniej radykalne wnioski pojawiały się w opracowaniach. Mimo niepewnego źródła informacja o dwóch pracownikach, którzy jako pierwsi zginęli na miejscu, została potwierdzona.

Eksplozja skaziła atmosferę

Liczba osób, które zmarły w wyniku ostrej choroby popromiennej tuż po katastrofie waha się, w zależności od źródła, od 31 do 41 osób. Byli to członkowie załogi elektrowni narażeni na najsilniejsze promieniowanie zaraz po wybuchu oraz strażacy biorący udział w 10-dniowej akcji gaśniczej. W sumie osób, które mogła dotknąć choroba popromienna, mogło być około 200 (niektóre źródła podają 134 „napromieniowanych”). Wszystkie były potem, przez wiele lat, obserwowane przez lekarzy. W przypadku kilku zgonów, które nastąpiły po wielu latach, szukano związku z chorobą popromienną, ale nie było na to przekonujących dowodów.

Prypeć, Obwód kijowski, Ukraina:

Śmiertelność na choroby nowotworowe czy białaczki nie była w tej grupie wyższa niż w całej populacji. Eksplozja, która zniszczyła reaktor numer 4 oraz ważącą 2 tysiące ton płytę zabezpieczającą, uwolniła do atmosfery duże ilości substancji radioaktywnych. Jak duże? To pozostaje tajemnicą. Naukowcy zajmujący się sprawą Czarnobyla poruszają się w sferze domysłów, domniemywań i szacunków. Wiadomo jeszcze o czterech kolejnych ofiarach katastrofy w Czarnobylu. Była to załoga śmigłowca, który brał udział w akcji gaśniczej. Maszyna zaczepiła śmigłem o okablowanie i spadła na ziemię.

Wiele kobiet decydowało się na usunięcie ciąży ze strachu przed urodzeniem niepełnosprawnego lub zdeformowanego dziecka.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Promieniowanie jonizujące a choroby

Brak rzetelnych informacji dał duże pole do spekulacji. Pojawiały się doniesienia o dramatycznym wzroście zachorowań na białaczkę i inne nowotwory. Szukano zwiększonej liczby chorób genetycznych. Po latach prawie wszystkie te odkrycia zostały zdementowane. Szczególne kontrowersje wzbudziły dane mówiące o zachorowaniach na raka tarczycy. Komitet ONZ do spraw Efektów Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) opracował raport, opublikowany w 2000 roku, w którym przedstawiono skutki zdrowotne wybuchu w Czarnobylu. Eksperci ocenili sytuację w rejonach skażonych na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Okazało się, że nie zanotowano na tych terenach wzrostu zachorowań na białaczkę ani na inne nowotwory, który można byłoby przypisać skutkom działania promieniowania jonizującego.

Zobacz również: Z Czarnobyla i okolic uciekły tysiące ludzi. Są tacy, którzy wrócili

źródło: Źródło:UA 1+1

Wyjątkiem była tarczyca. Badając skutki genetyczne narażenia na napromieniowanie na Białorusi i Ukrainie w rejonach o najwyższym skażeniu, a także w szeregu krajów europejskich, raport UNSCEAR stwierdził, że brak jest oznak potwierdzających wzrost częstości występowania objawów chorób dziedzicznych, takich jak zespół Downa, anomalie porodowe, poronienia lub umieralność płodów. Panika była wtedy tak duża. Wiele kobiet decydowało się na usunięcie ciąży ze strachu przed urodzeniem niepełnosprawnego lub zdeformowanego dziecka. W całej Europie przeprowadzono wtedy 100 tysięcy aborcji, głównie we Włoszech i Grecji. W Polsce na taki krok zdecydować się miało 2 tysiące kobiet.

Doszło do bezpośredniej emisji do atmosfery i otoczenia elektrowni radioaktywnego pyłu grafitu oraz uranu z wnętrza reaktora.

Podjęto decyzję o podaniu płynu Lugola

Tarczyca to organ, który posiada naturalną zdolność gromadzenia jodu. Wybuch elektrowni w Czarnobylu sprawił, że w atmosferze znalazły się spore dawki radioaktywnych izotopów, jodu-131. To dlatego podjęto w Polsce decyzję o podaniu płynu Lugola wszystkim, którzy nie ukończyli 17. roku życia. Płyn Lugola, czyli wodny roztwór jodu i jodku potasu, miał za zadanie „nasycenie” tarczycy jodem do tego stopnia, że nie była ona w stanie przyjąć już kolejnych dawek. Profesor Zbigniew Jaworowski, który w 1986 roku został członkiem Polskiej Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy w Czarnobylu, twierdził potem, że decyzja o podaniu płynu Lugola była przedwczesna i przesadzona. Uważał, że promieniowanie nie było tak silne, aby podejmować takie kroki, ale w tamtym czasie wszyscy działali pod wpływem paniki, a niewiedza tylko podsycała domysły.

Sarkofag nad reaktorem

Jak doszło do awarii? Przegrzanie i częściowe stopienie rdzenia reaktora spowodowało wybuch wodoru. Doszło do tego w wyniku nieprawidłowo przeprowadzonego testu bezpieczeństwa systemu chłodzenia reaktora, co spowodowało jego przegrzanie. Została rozerwana obudowa reaktora i budynek, w którym się mieścił. Doszło do bezpośredniej emisji do atmosfery i otoczenia elektrowni radioaktywnego pyłu grafitu oraz uranu z wnętrza reaktora. Reaktor, który uległ awarii, pokryto betonowo-stalową osłoną (sarkofagiem), który miał zapewnić ochronę na 30 lat.

Do listopada 2017 roku miał zostać ukończony nowy, lepszy sarkofag. Jego zadaniem było pokrycie dotychczasowego. Ukraina otrzymała na ten cel 190 mln euro od UE i krajów G7. 350 mln euro obiecał przekazać EBOR. Inwestycję zakończono 29 listopada 2016 roku. Nowy sarkofag zbudowano w formie stalowej kopuły o trzech ścianach. Jest to największa i najwyższa na świecie budowla o takim kształcie. Trwałość konstrukcji szacuje się na ok. 100 lat.

Pożar lasów w strefie czarnobylskiej

W sobotę 4 kwietnia 2020 roku nad strefą czarnobylską znów zawisły czarne chmury. Doszło do pożarów lasów, które szybko się rozprzestrzeniały. Na drugi dzień służbom ukraińskim udało się ustalić tożsamość osoby mogącej mieć związek z podpaleniem na terenie leśnictwa Kotowski. 7 kwietnia żywioł objął terytorium o wielkości 35 hektarów. Podjęto szybką decyzję o ewakuacji mieszkańców Polesskoje w strefie wykluczenia. Do połowy kwietnia głównym celem było wyeliminowanie źródeł zagrożenia. Do walki z żywiołem rozdysponowano blisko 1,5 osób oraz około 200 jednostek sprzętu gaśniczego - w tym specjalny pociąg pożarowy oraz sprzęt lotniczy.

Rozchodzący się na kolejne rejony pożar, 16 kwietnia dotarł do obwodu żytomierskiego. Na skutek żywiołu zniszczonych zostało kilkadziesiąt budynków. Ludzie zaczęli się obawiać, że szalejący na terenie strefy wykluczenia w Czarnobylu pożar może przełożyć się na wzrost groźnego dla ludzkiego życia promieniowania. O tym fakcie miały donosić również niektóre media, jednak służby z Ukrainy nie potwierdzały tych rewelacji. Ogień dotarł do lewego brzegu Prypeci zahaczając o okolice elektrowni jądrowej. Tereny, gdzie dawniej znajdowały się opustoszałe wioski, spłoneły. Nie przetrwał również tzw. czerwony las. Mimo dotarcia żywiołu do elektrowni oraz radioaktywnych odpadów, poziom promieniowania nie naruszył dopuszczalnej normy.

Trwa dogaszanie pożaru wokół Czarnobyla. Sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie:

Źródło:RUPTLY

Jak poinformował serwis napromieniowani.pl, do 24 kwietnia w czarnobylskiej strefie wykluczenia spłonęło 60 tysięcy hektarów. "Cały teren ma powierzchnię około 260 tysięcy hektarów. Jest to więc zdecydowanie największy pożar od 34 lat" - czytamy.

Czarnobyl nie był jedyny

Pierwszy udokumentowany wypadek jądrowy miał miejsce w lipcu 1945 roku. Kilkunastu żołnierzy mających nadzorować test pierwszej bomby atomowej otworzyło beczki zawierające materiały radioaktywne potrzebne do wybuchu i zapadło na chorobę popromienną. Katastrofa elektrowni jądrowej Fukushima w Japonii była drugim na świecie wypadkiem (po Czarnobylu), który oznaczono awarią stopnia 7 w siedmiostopniowej międzynarodowej skali INES.

14 kwietnia 2011 roku Junichi Matsumoto, pełniący obowiązki prezesa firmy TEPCO, właściciela elektrowni Fukushima I, stwierdził na konferencji prasowej, że z punktu widzenia emisji materiałów radioaktywnych katastrofa była równa katastrofie jądrowej w Czarnobylu lub od niej większa.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Graham jest mężczyzną, choć niecodziennej postury. Jeśli byśmy wyglądali tak, jak on, to niestraszne byłyby nam wypadki. Z kolizji, czołówek, kraks wychodzilibyśmy cali i zdrowi.

Oto Graham. Człowiek, który przeżyje każdy śmiertelny wypade...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska