1/7
Mariusz Kaczmarek. Legenda zielonogórskiej koszykówki....
fot. Archiwum Gazety Lubuskiej

Mariusz Kaczmarek. Legenda zielonogórskiej koszykówki. Starsi kibice pamiętają, co potrafił wyrabiać na parkiecie, a młodsi znają to z opowiadań. Gdyby urodził się później zdaniem wielu dziś grałby w Hiszpanii albo we Włoszech. Był czarodziejem parkietu, sam potrafił przechylić szalę zwycięstwa na stronę Zastalu. Apelowaliśmy już kilka razy, że replika jego koszulki z pamiętnym numerem 5 dawno powinna wisieć pod sufitem zielonogórskiej hali CRS. Doczekaliśmy się. 3 listopada przy okazji meczu Stelmetu Enei BC z mistrzem Polski Anwilem Włocławek „piątka” Mariusza Kaczmarka zostanie numerem zastrzeżonym. Mistrz zostanie uhonorowany.

Przeglądając kolejne archiwalne zdjęcia przeczytacie historię Mariusza Kaczmarka.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Gwiazdor NBA może liczyć na wsparcie pięknej modelki



Zobacz również: wraca NBA. "Mistrzowie z poprzedniego sezonu w dużym stopniu nie istnieją. O triumf może powalczyć kilkanaście zespołów"


2/7
Pierwszy raz miał styczność z koszykówką w zielonogórskiej...
fot. Archiwum Gazety Lubuskiej

Zaczynał w siódemce

Pierwszy raz miał styczność z koszykówką w zielonogórskiej Szkole Podstawowej numer 7. Była to nowa szkoła. Trafił tam do czwartej klasy. - Zetknąłem się z Jerzym Kaszewskim, który był entuzjastą basketu - wspomina Mariusz Kaczmarek. - To był doskonały nauczyciel. On zaszczepiał w nas koszykówkę, to był jego konik. Miałem to szczęście, że akurat w naszej sali trenował drugoligowy Zastal. Ówczesny trener Jerzy Czyszanowski tworzył też grupę najmłodszych. Było tak, że myśmy schodzili z parkietu, a oni wchodzili. Jak byłem w piątej klasie i trafiłem już do klubu.

Jednym z koordynatorów w Zastalu, który opiekował się młodymi zawodnikami był Maciej Pawłowski. On poradził 15-latkowi zielonogórskie VII LO. - Maciek Pawłowski był naszym opiekunem w szkole i łącznikiem z klubem - mówi Kaczmarek. - Miałem szczęście już jako niespełna 16-latek zadebiutować w drużynie seniorów. Rafał Czarkowski poszedł do wojska, ktoś skończył karierę, były jakieś ruchy kadrowe więc wzięli mnie do Gdyni na turniej. Wówczas liga zaczynała się turniejem, który był także po pierwszej rundzie. Byłem w szoku z samego faktu dokooptowania do zespołu seniorów, którego trenerem był wówczas Czesław Protasewicz. Pamiętam swój pierwszy mecz. Graliśmy z liderem, AZS-em Poznań. To było w grudniu 1976 roku. Wiadomo było, że będę grzał ławę. Nie znałem jeszcze zespołu ani tym bardziej taktyki, pojechałem żeby praktycznie uzupełnić skład. Jednak Zbyszek Kuleczka spadł za pięć przewinień, zabrakło rozgrywającego i trener Protasewicz musiał mnie wpuścić na boisko. Prowadziliśmy przez cały mecz i szykowała się wielka niespodzianka. AZS nas jednak doszedł i skończyło się dogrywką. Wygraliśmy, a na 11 punktów zdobytych w tym dodatkowym czasie ja rzuciłem siedem. Było to dla mnie niesamowite przeżycie.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Gwiazdor NBA może liczyć na wsparcie pięknej modelki



Zobacz również: wraca NBA. "Mistrzowie z poprzedniego sezonu w dużym stopniu nie istnieją. O triumf może powalczyć kilkanaście zespołów"


3/7
Później kariera potoczyła się szybko. Grał w drugoligowym...
fot. Archiwum Gazety Lubuskiej

Wybrał Sosnowiec

Później kariera potoczyła się szybko. Grał w drugoligowym zespole, ,,łapał” minuty, zdobywał punkty. Trenerem Zastalu został Tadeusz Sajda, który stawiał na młodych. Mariusz Kaczmarek zaczął odgrywać ważną rolę w drużynie. Pojawiły się też występy w kadrach młodzieżowych. - Też miałem wiele szczęścia - wspomina Kaczmarek. - Zbliżały się mistrzostwa Europy kadetów. Mieliśmy zgrupowanie w Zakopanem, a większość miała jechać na półfinały do Wiednia. Nie wierzyłem, że się załapię. Tak się jednak stało. Rodzicom wysłałem tylko kartkę, bo nie mieliśmy w domu telefonu, która doszła po moim powrocie. Wyjazd do Wiednia w tamtych czasach dla mnie czymś wyjątkowym.

Zastal spadł do trzeciej ligi. Kaczmarek był mocnym punktem reprezentacji juniorów. Miał już kilka ofert, między innymi z Wybrzeża Gdańsk, które było wówczas bardzo mocnym klubem. Poradził się trenera kadry. Ten powiedział mu, że nie ma znaczenia, że będzie grał w trzeciej lidze. Ma do niego zaufanie, więc niech zostanie w domu i zda maturę. Został, zaliczył maturę, a Zastal po roku wrócił do drugiej ligi. - Miałem różne opcje. Mogłem zdawać na AWF do Katowic albo do Wrocławia. - mówi - Wybrałem Katowice. Dziś z perspektywy lat myślę, że nie zrobiłem dobrze. Nie dlatego, że to były Katowice i Zagłębie Sosnowiec, ale trafiłem do trenera Tomasza Służałka. Nie mogłem połączyć profesjonalnego uprawiania sportu ze studiami dziennymi. Nie chciał mnie zwalniać z niektórych treningów, a przecież musiałem być obecny na zajęciach. Służałek nie chciał o tym słyszeć, a kary były takie, że nie starczało mi pensji. Mimo wszystko dla mnie był tam super sezon. Zdobyliśmy brązowy medal. Myślałem o zmianie klubu. Nie wytrzymywałem fizycznie, a na uczelni miałem problemy.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Gwiazdor NBA może liczyć na wsparcie pięknej modelki



Zobacz również: wraca NBA. "Mistrzowie z poprzedniego sezonu w dużym stopniu nie istnieją. O triumf może powalczyć kilkanaście zespołów"


4/7
Pojawiły się kłopoty zdrowotne. Notoryczne zapalenie...
fot. Archiwum Gazety Lubuskiej

Powrót przez Wrocław

Pojawiły się kłopoty zdrowotne. Notoryczne zapalenie spojówek od szkieł kontaktowych, doszła operacja nosa, ustawianie przegrody po urazie, jakiego nabawił się w czasie jednego ze spotkań. To był 1981 rok. Do Zagłębia przyszedł wówczas słynny Kent Washington. W Sosnowcu znów była fajna paczka. Nadszedł jednak stan wojenny i rozgrywki zostały zawieszone. Mariusz Kaczmarek przeniósł się do Gwardii Wrocław. Tam była dobra drużyna z Jerzym Binkowskim na czele. Zdobył z Gwardią kolejny brąz, choć mieli nawet szansę na złoto. Skończył uczelnię, w międzyczasie zaliczył wojsko. Z kolei w Zielonej Górze Tadeusz Aleksandrowicz zebrał fajny zespół, który po raz pierwszy awansował do ekstraklasy. Nie było lepszej opcji, jak wrócić do swego miasta. Był rok 1984. - Pierwszy sezon był ciężki, bo trzeba było się dogadywać z Tadziem Aleksandrowiczem - wspomina - Zaadoptowaliśmy się w ekstraklasie, choć w inauguracyjnym sezonie musieliśmy walczyć w turnieju barażowym o utrzymanie w Śremie. Później było coraz lepiej.

Był członkiem młodzieżowej kadry narodowej, potem seniorów. Zaliczył wiele wyjazdów, turniejów. Polacy jeździli głównie na Bałkany. W latach 80. takie wyjazdy były czymś bardzo atrakcyjnym. Zaliczył tournee po Stanach Zjednoczonych. Zjechali niemal całą Europę. Byli w Chinach, a nawet w Korei Północnej. W Chinach widział polskie maluchy jako taksówki. Mieszkał z kadrą w hotelach, na które później, podróżując po świecie, nie było go stać. W sumie grał w kadrze do 1990 roku, czyli praktycznie do końca kariery.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Gwiazdor NBA może liczyć na wsparcie pięknej modelki



Zobacz również: wraca NBA. "Mistrzowie z poprzedniego sezonu w dużym stopniu nie istnieją. O triumf może powalczyć kilkanaście zespołów"


Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Stal Gorzów goniła, goniła i dogoniła Unię Leszno. Jak wypadł jej pierwszy sparing?

Stal Gorzów goniła, goniła i dogoniła Unię Leszno. Jak wypadł jej pierwszy sparing?

Czy w Gorzowie jest bezpiecznie? Oto najnowsze dane. Kradzieży jest coraz więcej

Czy w Gorzowie jest bezpiecznie? Oto najnowsze dane. Kradzieży jest coraz więcej

Radosław Maciejewicz: - Jesteśmy przygotowani do gry w pierwszej lidze!

Radosław Maciejewicz: - Jesteśmy przygotowani do gry w pierwszej lidze!

Zobacz również

Pierwsze w Polsce! Rusza Venture Studio UZ. Tu pomysły zamienią się w biznes

Pierwsze w Polsce! Rusza Venture Studio UZ. Tu pomysły zamienią się w biznes

Czy w Gorzowie jest bezpiecznie? Oto najnowsze dane. Kradzieży jest coraz więcej

Czy w Gorzowie jest bezpiecznie? Oto najnowsze dane. Kradzieży jest coraz więcej