Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzowie sztuki życia

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Walczą Eliasz Madej i jego syn Tomek, a w tle nowe "dojo”. Obaj są dowodem na to, że karate nie jest tylko jedną z wielu sztuk walki.
Walczą Eliasz Madej i jego syn Tomek, a w tle nowe "dojo”. Obaj są dowodem na to, że karate nie jest tylko jedną z wielu sztuk walki. Paweł Janczaruk
Mówisz Eliasz Madej i widzisz wyżyłowanego entuzjastę w bialutkim kimonie, który prowadzi grupkę dzieciaków. Tak od lat, konsekwentnie, bez świateł i fajerwerków. Właśnie nadchodzi czas zbierania owoców tej pracy.

Skręciłem w boczną uliczkę przy zielonogórskim dworcu PKS. To dosyć ponura okolica, a zaułki raczej nie przyciągają. W moim klimat rodem z fabrycznej dzielnicy amerykańskiej metropolii z ogromnym pustostanem w tle. Nastrój dodatkowo podkręca wypucowany jaguar. Samochód wspaniale kontrastuje z siwymi od brudu murami. Stoi i pyszni się przy warsztacie, z którego zaraz wyjdą faceci w kapeluszach borsalino i marynarkach wypchanych pod pachą - rozmarzyłem się, a chwilę później pomyślałem, że chyba pomyliły mi się adresy. Ale nie, bo zza rogu wyłonił się człowiek, z którym byłem umówiony.
Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia. Musiało być kiedyś halą produkcyjna albo magazynem. Gospodarze zaadoptowali je do własnych potrzeb. Prace cały czas trwają, ale efekt jest piorunujący. Podłoga wyłożona specjalną pianką, nowiutkie worki, drabinki, a na ścianach wschodnie akcenty. Z jednej strony ogromna fototapeta z japońską architekturą, a z drugiej samurajskie miecze. Wrażenie aż zapiera dech - szkoła walki rodem z filmu. Trener Eliasz Madej tylko się uśmiecha i zapewnia, że po wakacjach będzie jeszcze fajniej.

Po ponad 30 latach działalności Zielonogórski Klub Karate dorobił się siedziby w mieście. "Dojo" - jak mówią karatecy. Wcześniej członkowie klubu wyremontowali własnymi siłami bunkier w Świdnicy. To była ich jedyna baza, która teraz będzie służyła raczej rekreacji.
- Mamy tam ośrodek dobrze wyposażony dla starszych i bardziej doświadczonych zawodników. Jest na przykład siłownia i sauna - powiedział Madej. - Ale sytuacja się poprawiła, bo dostaliśmy od władz miejskich budynek. Co prawda do adaptacji, ale będą warunki do szkolenia różnych grup wiekowych od południa do wieczora.
Trener i prekursor karate w naszym regionie szybko policzył, że całość prac nad nowym "dojo" pochłonie 100 tys. zł. To tylko koszty materiałów, bo większość prac jest wykonywana "rodzinnie" przez gospodarzy. Czy warto to robić? Czy ktoś jeszcze ekscytuje się karate, kiedy w kinie nie ma filmów z Bruce Lee, a w mieście powstało kilka szkół walki?
- Świat poszedł do przodu. Karate nie jest owiane taką tajemnicą jak kiedyś. Wtedy jedyną metodą poznania tej sztuki był trening. Teraz wystarczy jedno kliknięcie - ocenił Madej, który zadziwiał niżej podpisanego i jego rówieśników, kiedy z grupą swych podopiecznych zasuwał na bosaka podczas jesiennych pokazów w plenerze. - Nie narzekamy. Ćwiczy u nas prawie 100 osób. Trzeba jednak zaznaczyć, że są to głównie dzieciaki. Przed nimi długa droga do osiągnięcia poziomu seniora i sukcesów.

Zielonogórzanie wyszli z dołka, który dopadł ich w latach 90. Nauczyli się korzystać z rozmaitych środków pomocowych, wiedzą, do których drzwi zapukać i oszczędzają. Czasy, kiedy polegali wyłącznie na składkach klubowiczów dawno odeszły w zapomnienie. To wszystko nie znaczy, że jest idealnie. Nie udało się znaleźć programu, który pozwoliłby dofinansować adaptację budynku przy Dworcowej. Wszelka pomoc materiałowa lub finansowa jest więc mile widziana.
Kiedy tak staliśmy i rozmawialiśmy o remontach, pieniądzach i przeszłości, sięgnąłem do torby. Wyjąłem wycinek z "Gazety Lubuskiej". Na zdjęciu trener Madej w kimonie, a po bokach synowie - Tomasz i Marek. Obaj sięgali ojcu do ramienia. Dziś znacznie przerośli go wzrostem i naciskają pod względem sportowym. W połowie maja obaj wywalczyli medale w mistrzostwach Polski seniorów. Marek założył brązowy w kat. do 70 kg, a Tomasz srebrny w kat. do 75 kg. To ogromy sukces i powód do dumy.

- Prawie po każdym turnieju stają na podium. Ale są w takim wieku, bo ja też mając 23, 24 lata zaczynałem osiągać sukcesy - skwitował Madej senior.
- Ojciec wytyczył nam ścieżkę, którą staramy się podążać. Trochę graliśmy w piłkę, biegaliśmy czy jeździliśmy na rowerach, ale to nie dawało tego wszystkiego, co daje karate. A sukcesy? Są owocem długiej i ciężkiej pracy. W moim przypadku 17-letniej - powiedział Tomasz Madej, "w cywilu" nauczyciel wychowania fizycznego i wrócił myślami do dnia, kiedy walczył o medal w mistrzostwach kraju. - Po dwóch dogrywkach sędziowie nie mogli się zdecydować i poległem, bo złamałem mniejszą liczbę desek.
Z kolei Marek nie mógł przyjść na spotkanie, bo wyjechał. Sport sportem, a trzeba zarabiać na chleb. Kiedy tak rozmawialiśmy, przyglądałem się ojcu i synowi. Szczupli, niepozorni i zrównoważeni, a z ogromnym potencjałem. Ale nie afiszują się. Jak bomba ukryta w torbie. Eliasz Madej ma trzeci dan (trzy złote belki), a Marek - pierwszy. Stopnie nie są przyznawane za zasługi. Trzeba zdać kilkugodzinny egzamin z techniki i stoczyć pojedynki z czołowymi zawodnikami. To półka dla karateków, z co najmniej 10-letnim stażem.

- Nasz klub istnieje ponad 30 lat, a dochował się dotąd tylko pięciu czarnych pasów. Choć przewinęło się, szczególnie w początkowym okresie, naprawdę wielu ludzi. Pięć pasów to troszeczkę mało, ale pokazuje, że nie jest istotny wyłącznie trening i walka, ale przede wszystkim systematyczność. Trzeba uparcie dążyć do celu - ocenił trener Madej.
Prezes Zielonogórskiego Klubu Karate Andrzej Makowski powiedział kiedyś, że "starają się żyć zgodnie z kodeksem samurajów". To wciąż aktualne. Jestem przekonany. A Wy?

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska