- W poniedziałek około 13.00 zapukał do moich drzwi umundurowany policjant. Zapytał o nazwisko i poinformował, że zabiera mnie do sądu, bo jestem oskarżony w sprawie skarbowej. Ale ja nigdy nie byłem posądzany w podobnych sprawach i nie otrzymałem żadnego wezwania! - denerwuje się Leszek Bąk, który jest po dwóch udarach mózgu.
Lokator mieszkania przy ul. Cyryla i Metodego powiedział funkcjonariuszowi, że nie wybiera się do sądu, jest na lekach i za godzinę mam przyjąć następne. Poza tym ma chore nogi, chodzi z wielkim trudem!
Kto ich wysłał?
- Za chwilę w mieszkaniu pojawił się jeszcze jeden policjant - relacjonuje Bąk. - Cały czas myślałem, gdzie szukać pomocy! Wpadłem na pomysł, by zadzwonić do "Gazety Lubuskiej". Gdy rozmawiałem z redaktorem Sicińskim, funkcjonariusze zrobili krok do tyłu, może dotarło do nich, że nie jestem sam. I wtedy jeden z nich zapytał, ile mam lat, o imiona rodziców. A ten zaraz stwierdził, że chyba jednak nie o mnie chodzi...
Policjanci zostawili pana Leszka w spokoju, ale rencista nie kryje żalu do organów ścigania. - Nie mam pretensji do tych dwóch funkcjonariuszy - stwierdza. - Oni tylko wykonywali zadanie, jak żołnierze. Błąd popełnił urzędas, który kazał po mnie przyjść, i ten jego błąd mógł się zakończyć moją śmiercią! Dziennie przyjmuję około dwudziestu tabletek. Po tym zdarzeniu dwie noce nie spałem. A serce pracuje tak, że niemal nie wyskoczy!
Leszek Bąk pyta, kto wysłał policjantów pod niewłaściwy adres: - Żądam zadośćuczynienia! Nie chodzi mi o pieniądze, lecz o zwykłe przeprosimy.
Sprawa wydawała się prosta
Zadzwoniliśmy do Małgorzaty Stanisławskiej, rzecznika zielonogórskiej policji i przekazaliśmy pytanie rencisty. - Policjanci otrzymali polecenie doprowadzenia do sądu Leszka Bąka z Zielonej Góry - odpowiada rzecznik. - Pojechali pod wskazany adres, ale okazało się, że tam nie mieszka taka osoba. Wtedy policja ustaliła, że Leszek Bąk jest zameldowany przy ul. Cyryla i Metodego, ale po weryfikacji funkcjonariusze stwierdzili, że nie jest to poszukiwany człowiek.
Stanisławska zapewnia, że policjanci przeprosili rencistę i zauważa, że pomyłka nie powstała z winy sądu. - Tak naprawdę to jest niczyja wina - dodaje pani rzecznik. - Jeżeli ktoś nigdy nie miał do czynienia z policja, to taka sytuacja, na pewno będzie stresująca. I ja również ze swej strony przepraszam tego pana. Podkreślam jednak, że sprawa wydawała się naprawdę prosta, gdy okazało się, że w Zielonej Górze mieszka jeden Leszek Bąk. Właśnie przy ul. Cyryla i Metodego.
- Niech ktoś się przyzna! Wychodzi na to, że szary obywatel jest nieważny! - oburza się pan Leszek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?