Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Bicie w dach

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum "GL"
No i mamy prawie koniec sezonu. Zadzwonił do mnie stały Czytelnik z Gorzowa, który prosił, bym napisał, że jest wściekły na Tomasza Golloba i z jakich powodów.

Zagotował się nawet nie tak bardzo na 11 punktów, które zdobył w dwumeczu, choć trzy u siebie i zero trójek w Tarnowie to raczej kiepsko, ale z uwagi na to, co mówił. O ile trener Piotr Paluch był zły na to, że wypuścili z rąk taką szansę, a Matej Zagar mówił, że co tam jego zwycięstwa, skoro nie zdobyli złota, które było tuż-tuż, mistrz Tomasz oświadczył, że srebro jest super, trzeba się cieszyć, a nie smucić i takie tam. Właśnie ów tekst rozwścieczył mego rozmówcę. Zabrakło mu tego, by lider uczciwie powiedział: panowie, dałem ciała, nie wyszło. Ponieważ stałym Czytelnikom się nie odmawia, więc zgodnie z obietnicą o tym piszę i dodam, że zgadzam się z fanem Stali w całej rozciągłości.

Przez dwa dni przed meczem z Anglią nasłuchałem się wspominek. Cóż nam zostało? Rozpamiętywać ostatnie i jedyne zwycięstwo z czerwca 1973 roku i kolejny raz przypominać Wembley. Tym, jak to Janek Tomaszewski bronił ze złamanym palcem, Mc Farland łapał Latę, a Janek Domarski pokonał Shiltona karmimy już drugie albo trzecie pokolenie. Także tym, że w 1996 roku na Wembely Citko strzelił gola Anglikom i uciszył cały stadion. Miałem wielką przyjemność widzieć to osobiście, bo siedziałem na trybunach tego słynnego stadionu. Nie powiem, było fajnie, szczególnie oglądać jak angielskim dziennikarzom siedzącym obok nas opadły szczeny. No, ale potem Alan Shearer strzelił dwa gole i już nie było tak fajnie.

Czy jest szansa, że we wtorkowy wieczór zbudujemy następną legendę, którą będziemy karmić kolejne pokolenia? - myślałem na kilka godzin przed meczem. Jak usłyszałem, że mimo deszczu dach stadionu nie będzie zasunięty pomyślałem, że niespodziewanie robimy wszystko, by Anglicy, pomijając już inne względy, przyzwyczajeni do deszczu i mokrego boiska czuli się jak u siebie. Z tym niepokojem usiadłem przed telewizorem. I zobaczyłem to, co wszyscy. Większych jaj jeszcze chyba w bogatej historii naszego futbolu nie było. Mamy w Polsce jeden stadion z dachem, a mecz nie odbył się z powodu ulewy! Żałosne tłumaczenia, że przedstawiciel FIFA i oba zespoły postanowiły, że skoro trening odbywa się bez dachu, to mecz też. Tak jakby nie można było spojrzeć w internet, by dowiedzieć się, że w Warszawie tego dnia będzie lało non stop.

A dyskusja na temat czy dach można zsuwać jak pada czy nie? Jedni mówią, że wystarczy przycisnąć guzik i po kwadransie jest OK, inni, że nie można robić tego, kiedy już pada. Komu wierzyć? Scenki zalanego wodą Stadionu Narodowego, naszej perełki, którą podczas Euro podziwiał świat pewnie obiegły wszystkie telewizje. I znów wyjdziemy na idiotów, bo każdy zapyta, czemu skoro padało nie zasunęli dachu? No właśnie, czemu?

I wyszło na to, że graliśmy w środę, równiutko 39 lat po słynnym remisie na Wembley. Tamten remis był wielkim sukcesem. Ten wczorajszy już, niestety, nie.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska