Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Rosół i sztuka mięsa

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Kibice Stelmetu wściekali się oglądając to co na parkietach w polskiej ekstraklasie ostatnio wyrabiali ich ulubieńcy.

Zawodnicy, trenerzy i właściciel klubu mówią: - Spokojnie, nie denerwujcie się! Nie ma żadnej awarii! Nam chodzi o europejskie puchary. Jedna, nawet dwie porażki w lidze nie mają przecież wielkiego znaczenia. I tak liczą się play offy… Biorąc ich inauguracyjny mecz w Lidze Mistrzów we własnej hali i zwycięstwo pod uwagę, to jest coś w tym na rzeczy. Tak więc nie denerwujmy się, nie gotujmy na forach, nie zwalniajmy już trenera. Tyle, że chciałbym aby mistrz Polski, mimo wszystko, jednak w halach ligowych średniaków spisywał się znacznie lepiej. Liczę na to już w sobotę. Mam nadzieję, że się nie przeliczę.

Tymczasem, nasza ekstraklasa wygląda coraz gorzej. Rozdmuchano ją do 17 zespołów, przy czym dół od góry dzieli niemal przepaść. Kiedy usłyszałem ostatnio, że w transmitowany w telewizji mecz oglądało półtora tysiąca widzów pomyślałem sobie, że to jakiś dramat. Uważam, że szefostwo PLK i władze związku nie potrafią wypromować dyscypliny. Liga nie ma sponsora, mecz w południe w niedzielę o 12.40, kiedy ludzie idą do mamy na niedzielny rosół i sztukę mięsa nie interesuje prawie nikogo. A jeśli ktoś jednak zainteresuje się walką swojej drużyny i stara się śledzić przebieg spotkania w transmisji internetowej na żywo, na stronie PLK, w połowie strona się zatnie i ma z głowy. Jak powiedział mi pewien fan on rozumie, że skoro wprowadzono nowy lepszy i ciekawszy rodzaj tych transmisji, to w pierwszej kolejce kłopoty są do wybaczenia, ale później to już tylko wstyd... I tak to wygląda. Czy jest szansa na coś lepszego? Na razie jej nie widać. Niestety.

Oglądałem ostatnio mecz w trzeciej lidze, w którym z 90 minut fajnie działo się mniej więcej przez 20. Reszta to była zwyczajna kopanina. Pojechałem potem na derby w klasie A. Tam nie nudziłem się ani chwili. Tyle, że część wydarzeń nie była związana ze sportem. Znający się jak łyse konie zawodnicy kosili się straszliwie, po każdym gwizdku okrutnie ryczeli na sędziego i rywali. Bramkarz gości wrzeszczał tak, że było go chyba słychać w centrum miasta, choć mecz był w bardzo odległej od niego dzielnicy. Co ciekawe nie dostał nawet żółtej kartki. Arbiter był bardzo młody, widać było, że zna przepisy, ale weterani futbolu, których tam nie brakowało, tak go zdominowali, tak mu wjeżdżali na głowę, że rzeczywiście mocno pogubił się kilka razy. Co ciekawe, przed tygodniem też oglądałem mecz klasy A. Tam prowadził go doświadczony sędzia. Od razu powiedział: - Panowie, wy gracie, ja gwiżdżę. Twardo egzekwował przewinienia. Był spokój. Czy nie powinno być podmianki? Lokalne derby prowadzi gość, który nie da sobie skakać po głowie, a zwykły, niezbyt elektryczny mecz, młody, zaczynający karierę sędzia. Pewnie tak i mam nadzieję, że przy obsadzie ktoś to jakoś na przyszłość ogarnie...

Legia wygrała, trener zaprosił piłkarzy na urodziny i ponoć jest OK. Jasne tyle, że mistrz grał fajnie 20 minut, a potem znów w poprzek…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska