Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój mundial: Afrykańskie zwyczaje

Robert Gorbat [email protected]
Skłamałbym pisząc, że po trzech tygodniach pobytu w RPA dobrze znam już ten kraj. Ale sporo zobaczyłem i zrozumiałem. Podejrzałem też zwyczaje Afrykanów, które w kilku przypadkach wydały mi się... co najmniej dziwne.

Każde spotkanie, nawet nieznanych sobie ludzi w sklepie, zaczyna się od wymiany uprzejmości: ,,How are you? Fine. And you? Also fine. What can I do for you?''. Tych kilka zdań jest obowiązkowych nawet wtedy, gdy ludziom bardzo się spieszy albo za plecami stoi długa kolejka. Dopiero później można zacząć załatwiać sprawę.

Przywitanie z czarnym mieszkańcem wymaga pewnej zręczności manualnej. Między dwoma normalnymi uściskami dłoni trzeba się jeszcze zahaczyć kciukami. Wszystkie czynności wykonuje się jednym, płynnym ruchem, w stałym dotyku. Oczywiście i z białymi, i z kolorowymi należy od pierwszego spotkania przejść na ty. Inaczej jest się uważanym... za bubka.

Dziwnie wygląda dla Europejczyka wizyta na stacji benzynowej. Po przyjeździe kierowca zostaje w samochodzie, a tak zwanemu asystentowi podaje przez okno kluczyk i czeka na zatankowanie pojazdu. Gdy paliwo wlewa się do baku, pracownik myje szyby, sprawdza poziom oleju, płynu chłodniczego i ciśnienie w oponach. Potem również do ręki wręcza się mu należność (zawsze w gotówce, bo nigdzie nie są honorowane karty płatnicze!) i czeka, aż przyniesie resztę.

W restauracjach, nawet tych na średnim poziomie, klient jest się pod stałą opieką kelnera, który przyprowadził go do stolika. W połowie posiłku pyta, czy danie smakuje, a potem przynosi rachunek z długopisem i... kilkoma miętowymi cukierkami. Długopis jest po to, by w rubryce pod należnością wpisać wysokość napiwku.

Bywają też, niestety, bardziej dokuczliwe zwyczaje. Jak zimowe wypalanie traw. Nie dość, że centralna część RPA jest o tej porze roku czerwona od nagiej ziemi i żółta od wyschniętych roślin (ostatni deszcz padał w kwietniu, a następny spadnie najszybciej we wrześniu), to na dodatek wszędzie snują się kłęby duszącego dymu. Łąki, krzewy i drzewa płoną nie tylko na prowincji, lecz również... w centrach miast! W piątek przez ostatnie pół godziny meczu Korei Płn z Wybrzeżem Kości Słoniowej w Nelspruit nie byłem w stanie dojrzeć z tego powodu przeciwległej strony trybun.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska