Projekt "Moja pierwsza firma" wymyśliła i zorganizowała zielonogórska Unia Debat Oksfordzkich. Trwał ponad rok. Kilkanaście dni temu grupa osób, które za pieniądze z UE otworzyła swoja pierwszą firmę spotkała się na podsumowaniu projektu. Wszyscy odebrali po dyplomie.
Początki były bardzo trudne
Marlena Żachowska, jedna z uczestniczek programu założyła sklep internetowy. Za pieniądze z dotacji kupiła komputery, aparat fotograficzny, odpowiednie oprogramowanie. Teraz zajmuje się sprzedażą obrazów, fotografii i wszelkiego rodzaju rękodzieła. - Sama maluję, tworzę własne rzeczy. Do tej pory nie miałem gdzie tego sprzedawać, dziś robię to w swoim sklepie - mówi Marlena.
Ale dziewczyna stworzyła również szanse dla innych. W sklepie sprzedają swoje dzieła jej znajomi, również artyści - Początki były bardzo trudne, zdobyć rynek, na którym funkcjonuje tysiące podobnych sklepów nie jest łatwo - mówi dziewczyna. W jej sklepie można kupić około 200 produktów - Oprócz mebli i dywanów, wszystko, co przyda się do wystroju mieszkania - mówi
Promocja sklepu była dość klasyczna: poczta pantoflowa, ulotki, rozdawanie wizytówek, teraz Marlena zamierza zainwestować w pozycjonowanie strony. - Żeby uniknąć zwrotu dotacji trzeba było przez rok utrzymać założone przedsiębiorstwo, ale ja zamierzam nadal prowadzić swój własny interes - mówi Marlena.
Na pieniądze musieli zapracować
Celem projektu "Moja pierwsza firma" było wspieranie samozatrudnienia i powstawania nowych przedsiębiorstw. Do programu zgłosiło się 20 osób, ale nie wszyscy dostali dofinansowanie. Na pieniądze musieli zapracować. Najpierw przeszli szkolenie, na którym uczyli się arcytrudnej sztuki rozliczania się z ZUS-em czy Urzędem Skarbowym. Poznawali zasady pisania biznes planu, na zajęciach indywidualnych z doradcami uczyli się, jak pisać wnioski o dotacje inwestycyjne i chłonęli wiedzę o zasadach zakładania i funkcjonowania małych firm.
W rezultacie, dotacje, po około 20 tys. zł dostało 12 najlepiej przygotowanych projektów. Ale świeżo upieczeni przedsiębiorcy musieli również wykazać się tzw. wkładem własnym. - Niekoniecznie chodziło o pieniądze. To mogły być np. komputery - mówi Małgorzata Zasina z UDO.
Mimo, że pieniędzy nie wystarczyło dla wszystkich chętnych, to trzy osoby, którym dotacje przeszły koło nosa i tak założyły własne firmy. Spośród całej piętnastki aż dwanaście przedsiębiorstw otworzyły kobiety.
W trakcie trwania programu większość z początkujących biznesmenów korzystała również z tzw. finansowego wsparcia pomostowego. - Prowadzenie firmy to trudne zajęcie, nawet, jeśli nie masz dochodów trzeba płacić ZUS, pieniądze z pomostówek szły właśnie na to - mówi M. Zasina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?