Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika pracowała na szczycie NATO

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Monika Biedziak przez dwa dni pracowała na szczycie NATO. Witała dyplomatów na lotnisku.
Monika Biedziak przez dwa dni pracowała na szczycie NATO. Witała dyplomatów na lotnisku. Dariusz Brożek
Mieszkająca w Gorzycy pod Międzyrzeczem Monika Biedziak przez dwa dni przyjmowała na warszawskim lotnisku dyplomatów z państw NATO.

- Znałam terminy ich przylotów, ale niektórych trudno było wyłuskać z tłumu podróżnych, bo byli w dżinsach i koszulkach. To dość niekonwencjonalny ubiór jak na wysokiej rangi urzędnika - opowiada.

Monika studiuje filologię hiszpańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Jakim cudem dostała się na szczyt NATO, który był najważniejszym w tym roku wydarzeniem politycznym w naszym kraju? - Oferta dwudniowej pracy przy obsłudze imprezy była zamieszczona na liście wakacyjnych praktyk. Nawet się nie zastanawiałam. Lepiej popracować dwa dni, niż cztery tygodnie. I w dodatku mogłam uczestniczyć w epokowym wydarzeniu - opowiada.

Przy obsłudze dyplomatów i akredytowanych na szczycie Sojuszu dziennikarzy pracowało ponad 200 wolontariuszy. Przedtem przeszli gęste sito, gdyż zgłosiło się aż 2,5 tys. chętnych.

- Musiałam wypełnić kwestionariusz i oświadczenie o niekaralności. Potem przeszłam rozmowę kwalifikacyjną, podczas której odpowiadałam na różne, niekiedy bardzo podchwytliwe i nietypowe pytania. Jedno z nich dotyczyło tego co zrobię, jeśli gość zacznie wymiotować w miejscu publicznym - opowiada.

Przepustką na spotkanie światowych liderów okazała się dla znajomość języków obcych. Nasza studentka biegle mówi po hiszpańsku, angielsku i francusku, co udowodniła podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Szczególnie ważny okazał się francuski, który jest językiem światowej dyplomacji.

- Wszyscy musieliśmy być podobnie ubrani. Niebieskie koszule oraz granatowe spódnice, albo spodnie. Kobiety musiały być w butach na obcasach, ale niezbyt wysokich. Pracowaliśmy za darmo, jako wolontariusze. Sama musiałam załatwić sobie noclegi i wyżywienie. Dostaliśmy tylko karty uprawniające do bezpłatnych przejazdów i wstępu do niektórych obiektów - opowiada.

Studentka pracowała w grupie witającej gości na lotnisku. Wolontariusze dostali przepustki Ministerstwa Spraw Zagranicznych z hologramem Biura Ochrony Rządu. Dzięki temu swobodnie poruszali się po Okęciu, które przypominało wtedy oblężoną twierdzę. Na lotnisku aż roiło się od funkcjonariuszy rozmaitych służb - od Straży Granicznej po uzbrojonych po zęby komandosów.

- Byliśmy oprawą wydarzenia. Informowaliśmy gości, jak dojechać do hoteli, rozdawaliśmy im materiały informacyjne i odprowadzaliśmy do taksówek. I tak przez dwa dni - opowiada.

Najważniejszym gościem był bez wątpienia prezydent USA Barack Obama. Monika nie miała jednak okazji go spotkać, ani tym bardziej zrobić sobie z nim zdjęcie. Prezydencki Air Force

One wylądował na lotnisku wojskowym, zaś jego najważniejszy pasażer miał taką obstawę, że nie prześliznęłaby się tam nawet przysłowiowa mysz. - Nie miałam czasu na fotki - dodaje.
Czym dla studentki była praca przy obsłudze natowskiego szczytu - Z pewnością nowym doświadczeniem i ciekawą przygodą. Poznałam też wielu fajnych ludzi. Byłam świadkiem i uczestnikiem ważnego wydarzenia. Wiele moich koleżanek było bardzo podekscytowanych. Podchodzili do swoich obowiązków jak do misji. ja traktowałam to z większym dystansem - komentuje.

W szczycie wzięli udział politycy i dyplomaci z 28 państw należących do NATO. Podjęli kilka bardzo ważnych decyzji. Jedna z nich dotyczy wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu. Na tej podstawie w 2017 r. do Polski trafi dowodzony przez Amerykanów batalion, który ma stacjonować w czterech bazach. M.in. w Skwierzynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska