Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderca policjanta z Raciborza ponownie przed sądem w Rybniku. Radosław Ś. miał dwa oblicza? Był opiekuńczy, ale jego żona się go bała

Piotr Chrobok
Piotr Chrobok
W trakcie drugiej rozprawy zeznawali żona oskarżonego, a także policjanci, którzy interweniowali wobec Ś.
W trakcie drugiej rozprawy zeznawali żona oskarżonego, a także policjanci, którzy interweniowali wobec Ś. Piotr Chrobok
"Radek to wariat. Kiedy pił, był nieobliczalny, wpadał w furię" - miała powiedzieć podczas jednego z przesłuchań żona Radosława Ś., mordercy policjanta z Raciborza. W czasie kolejnej rozprawy przeciwko jej mężowi kobieta wycofała te zeznania. Jednocześnie z jej wypowiedzi wynika, że mężczyzna ma dwa oblicza. Z jednej strony opiekuńczy, z drugiej - kazał się żonie wynosić z domu.

Morderca policjanta z Raciborza ponownie przed sądem w Rybniku. Radosław Ś. miał dwa oblicza? Był opiekuńczy, ale jego żona się go bała

W sądzie okręgowym w Rybniku odbyła się druga rozprawa przeciwko Radosławowi Ś. oskarżonemu o zabójstwo policjanta mł. asp. Michała Kędzierskiego w Raciborzu. Zeznawali żona i ojciec oskarżonego, a także policjanci raciborskiej, którzy 4 maja brali udział w feralnej interwencji.

Zeznań nie chcieli składać rodzice oskarżonego - Anna i Stanisław Ś. - którzy skorzystali z przysługującego im prawa, z powodu więzi rodzinnych z Radosławem Ś., a o wyłączenie jawności ze względu na interes prywatny, poprosił jeden z policjantów, partner zastrzelonego policjanta z interwencji przy ul. Chełmońskiego.

- Jest mi ciężko mówić o tym wszystkim, co przeszedłem - tłumaczył mundurowy, który od 4 maja 2021 roku przebywa na zwolnieniu lekarskim i podjął leczenie zarówno psychologiczne, jak i psychiatryczne.

Przed sądem zgodziła się z kolei o sprawie opowiedzieć, Urszula Ś., żona oskarżonego mężczyzny. Kobieta mówiła o całej swojej znajomości z Radosławem Ś. Jak powiedziała, oboje poznali się przed kilkoma laty w Holandii, mieli wspólnych znajomych. Zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej aż zakochali się w sobie. O Ś., jego żona wypowiadała się w bardzo ciepłych słowach.

- Poznawałam męża, jego troskliwą stronę. Jest bardzo rodzinny. Dbał o syna. Każdy urlop, który miał poświęcał synowi. Dbał o rodziców, o mnie w szczególności. Ja byłam wtedy po rozwodzie, a on pokazał mi, że jestem wartościową kobietą. Tak się wszystko toczyło. Jeździliśmy na urlopy, spędzaliśmy święta. Mój syn jest dzięki niemu na studiach, na fizjoterapii. W święta oświadczył mi się. Powiedział, że jestem jego ostoją. Chcieliśmy mieć dzieci. Mówił, że z nikim się nie czuł tak jak ze mną - opowiadała żona oskarżonego mężczyzny, płacząc.

Jednocześnie z dalszych zeznań kobiety, zaczęło wynikać, że Radosław Ś. był człowiekiem o dwóch obliczach. "Radek to wariat. Kiedy pił, był nieobliczalny, wpadał w furię" - miało paść z ust kobiety podczas jednego z przesłuchań. Urszula Ś. w trakcie rozprawy w rybnickim sądzie wycofała się jednak z tych słów. Jak mówiła także podczas wcześniejszych przesłuchań żona oskarżonego - Urszula Ś. podtrzymała akurat te zeznania w trakcie drugiej rozprawy przeciwko jej mężowi - na kilka miesięcy przed zdarzeniem Ś. zaczął się dziwnie zachowywać.

- Od stycznia/lutego mąż przestał chodzić do pracy. Zaczął mieszać leki, które łączył z alkoholem. Dochodziło do awantur - zeznawała podczas jednego z przesłuchań Urszula Ś., która jak przyznała doszło nawet do sytuacji, gdy musiała przed mężem uciekać. To zdarzenie z kolei miało mieć miejsce bezpośrednio przed zabójstwem policjanta w Raciborzu.

Ś. wraz z żoną, 3 maja odwiózł syna do jego matki, swojej byłej partnerki. Chłopiec miał nie chcieć wracać do domu. Wcześniej, jak zeznała Ś. również podobne sytuacje miały mieć miejsce i miały narastać wraz z coraz częstszymi pobytami chłopca wraz z ojcem.

- Wracając, mąż był już nieobecny. Był nieswój. Nie słuchał, co do niego mówię. Gdy przyjechaliśmy do domu, zaczął pić piwo. Potem zaczął się nakręcać. Mówił, że go nie kocham, że jakbyśmy się kiedyś rozstali, a będziemy mieli dziecko, to też mu go nie będę dawać. Nie potrafiłam do niego dotrzeć, bo tak się rozkręcił. Zaczęłam się go bać i stwierdziłam, że lepiej będzie, jak wyjdę z domu. Za domem w Siemoni jest budynek gospodarczy, tam przeczekałam. Wróciłam ok. godz. 6:00. Mąż zadzwonił do mnie, że mam zostawione klucze, żebym mogła wejść do domu i że jego nie ma. Powiedział, że jedzie do Raciborza. Nie pytałam, po co jedzie. Na tym się skończył nasz kontakt - relacjonowała żona oskarżonego mężczyzny, która wypożyczonym samochodem także pojechała do Raciborza.

Urszula Ś. planowała jechać do swoich teściów - rodziców Radosława Ś. - chciała wraz z nimi wpłynąć na mężczyznę, żeby ten podjął inne leczenie niż stosuje. - W czasie, gdy zadzwoniłam do teściów, dowiedziałam się, że mam przyjechać na komendę - zaznaczyła żona oskarżonego, która o zabójstwie policjanta miała się dowiedzieć z radia w samochodzie.

Jak zeznawała Urszula Ś., kobieta miała nic nie wiedzieć o plantacji marihuany męża założonej na piętrze domu w Siemoni. Jej relacja dotycząca narkotyków nie była jednak spójna. Żona oskarżonego z jednej strony utrzymywała, że nie miała potrzeby chodzić na piętro domu - małżeństwo mieszkało na parterze - a fakt, że mąż mówił jej, iż zniesie jej wszystko, cokolwiek będzie stamtąd chciała uznała za formę troski. Z drugiej zaś strony twierdziła, że o zamknięte drzwi na piętro toczyły się między nią a mężem kłótnie, w trakcie których Ś. miał prosić żonę, by się tym nie interesowała.

Żona oskarżonego kategorycznie zaprzeczyła również, jakoby wiedziała, że jej mąż jest w posiadaniu broni. - Nigdy nie widziałam, ani nie słyszałam, że mąż ma broń - mówiła przed sądem Urszula Ś., która zarazem zauważyła, że mąż wyrażał zainteresowanie bronią. - Kiedy oglądaliśmy filmy i była w nich broń, on wiedział, jaka to broń. Pytał mnie: jak myślisz, mam, czy nie? - dodała żona mężczyzny, który nie miał jednak wyrażać szczególnego zainteresowania służbami mundurowymi, czy być negatywnie nastawiony do policji.

- Mąż nigdy nie interesował się służbami mundurowymi. Nawet bywało tak, że gdy zatrzymała nas policja do kontroli, to mówił, że jest to praca policjantów, że każdy przy czymś pracuje. To było wtedy, gdy policjant wobec mnie był opieszały i się zdenerwowałam - opowiadała Urszula Ś.

Kobieta kończąc składanie zeznań zaapelowała do sądu o sprawiedliwy proces jej męża. - Chcę, żeby ten proces był sprawiedliwy. My też jesteśmy pokrzywdzoną rodziną. Syn stracił ojca, rodzice stracili ostatniego syna, moje dzieci przyjaciela, ja straciłam męża - zakończyła ze łzami w oczach, dodając, że współczuje rodzinie zastrzelonego policjanta.

W trakcie drugiej rozprawy zeznawał także kolejny z policjantów, który również był obecny na interwencji przy ul. Chełmońskiego, 4 maja 2021 roku. To jego patrol został najpierw wezwany na stację paliw, gdzie wcześniej pojawił się Radosław Ś. Mężczyzna miał się tam dziwnie zachowywać, jakby był pijany. Kupił także kolejny alkohol i odjechał. Policjanci, ruszyli w stronę centrum Raciborza.

- Niedługo potem, dyżurny wezwał kolejny patrol (z mł. asp. Kędzierskim - przyp. red). Z korenspondencji wynikało, że zgłaszający jedzie za tym pojazdem (którym poruszał się Ś. - przyp. red) i kierują się w stronę ul. Chełmońskiego. My też pojechaliśmy w tamtą stronę. Gdy byliśmy blisko miejsca interwencji, słyszeliśmy rozmowę, że jest jakiś problem z wylegitymowaniem tego mężczyzny. Słyszeliśmy słowa: "weź daj spokój", chodziło o to, żeby odpuścili interwencję - opowiadał mundurowy policji w Raciborzu.

Niewiele później rozegrał się dramat. - Sprawca, który przyjechał samochodem, otworzył tylne drzwi samochodu, blisko niego stał Michał (mł. asp. Kędzierski - przyp. red), praktycznie ramię w ramię. Od razu padł pierwszy strzał. Michał jakby stracił mi się z oczu. Była chwila zamieszania, zorientowałem się, co się dzieje. Zauważyłem mężczyznę z bronią, który miał ją skierowaną przed siebie. Najbliżej miałem swój samochód, więc wskoczyłem do samochodu. Za plecami słyszałem strzały - relacjonował funkcjonariusz policji.

Jak wynika z wyjaśnień policjanta, on sam starał się pomóc postrzelonemu koledze. - Michał na nic nie reagował. Nie było widać żadnej krwi, ale było widać, że ma problem z oddychaniem. Miał na sobie polar i koszulkę, dopiero, gdy podnieśliśmy ją wyżej widać było dziurę na wysokości żeber. Jak dobrze pamiętam, przyjechały kolejne patrole, karetka. Oni przejęli czynności udzielania pomocy na miejscu - opisywał raciborski policjant.

Potem z kolei zarówno on, jak i pozostali wezwani na miejsce policjanci najpierw obezwładnili Ś., a następnie udzielali mu pierwszej pomocy. To pierwsze nie było jednak łatwe, bo mężczyzna nie chciał wykonywać poleceń. - Krzyknąłem "policja, odłóż broń", oddałem strzał ostrzegawczy. Ten mężczyzna broni nie odłożył. W pewnym momencie ta broń upadła, albo ją upuścił. Byliśmy na tyle blisko, że udało się ją odrzucić. Opatrzyliśmy mu nogę. - przytaczał wydarzenia z 4 maja, policjant, który dodał również, że podczas późniejszego przeszukania auta Ś., znaleziono w nim: magazynek, a także jeszcze jeden pistolet - maszynowy - z dwoma magazynkami, gaz i kajdanki oraz kilka starterów do telefonu.

Interweniujący wobec Ś. policjant był z nim aż do momentu przyjęcia mężczyzny do szpitala w Rybniku. Jeszcze w karetce, Radosław Ś. miał pytać o stan zdrowia Michała Kędzierskiego, a pewnym momencie powiedzieć: "ch... z nim, niech zdycha". Zaś, gdy usłyszał te słowa w sądzie, uśmiechnął się...

Podczas drugiej rozprawy przeciwko Ś. sąd w Rybniku zadecydował również o przedłużeniu o kolejne trzy miesiące tymczasowego aresztowania oskarżonego. - Sąd postanawia przedłużyć czas tymczasowego aresztowania do dnia 22 października - poinformowała sędzia Grażyna Suchecka, nie uwzględniając tym samym wniosku obrońcy Ś., zaznaczając, że oskarżony mógłby podejmować próby ucieczki ze względu na brak stałego miejsca zamieszkania i zatrudnienia.

Termin kolejnej rozprawy przeciwko Radosławowi Ś. wyznaczono na 7 września. Wówczas, sąd planuje przesłuchać ostatniego z policjantów oraz świadków zdarzenia.

Przypomnijmy, że podczas pierwszej rozprawy ze względu na odmowę składania wyjaśnień, odczytano zeznania Radosława Ś. Mężczyzna, stwierdził w nich, że "wszedł w niego diabeł", a jego mózg "został wyłączony z gniazdka". Oskarżony nie wyraził skruchy, lecz przyznał się do pięciu z sześciu zarzucanych mu czynów. Nie przyznaje się jedynie do próby zabójstwa dwóch pozostałych policjantów, interweniujących razem z mł. asp. Kędzierskim. Nie zgadza się również z zarzutem dotyczącym uprawy marihuany. Jak twierdzi Ś., została ona przez niego założona już w 2021 roku. Tymczasem sąd uważa, że uprawa marihuany w Siemoni miała miejsce wcześniej, już pod koniec 2020 roku.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska