Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motorowery w Azji

z Malezji Janusz Życzkowski
Godziny drogowego szczytu. Sznury samochodów ciągną się bez końca. Szybkie przejechanie przez centrum Kuala Lumpur graniczy z cudem.
Motorowery w Azji

Myliłby się jednak ten kto twierdzi, że to zadanie nie możliwe. Są pojazdy, dla których słowo korek nie istnieje. Motorower.

W Azji to najpopularniejszy środek transportu. Przeciętnie na jedną rodzinę przypada jeden skuter lub mały motorek. Zwinny, nie duży, a do tego mało pali. Same plusy. Jednak dla kogoś, kto uczy się podróżować w Azji, motorowerzyści są prawdziwym utrapieniem.

W artykule poświęconym azjatyckiej szkole jazdy pisałem o prawach, które rządzą na lokalnych drogach. Jeżeli do prawa "kto pierwszy ten lepszy" dołożymy zwinność i gabaryty małego motorka, pomnożymy przez kilkadziesiąt na jednym skrzyżowaniu, to zrobi nam się z tego konkretne zamieszanie.

Motorowerzyści są dosłownie wszędzie. Wyrastają jak spod ziemi. Nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie się pojawią. Wydają się nie przejmować tym, że w konfrontacji z samochodem nie mają szans na wyjście w jednym kawałki. Przeciskają się między rzędami samochodów i bezczelnie, jakby "na złość" zajeżdżają drogę.

Do przepisów drogowych w krajach takich jak Tajlandia, Malezja, Kambodża czy Wietnam podchodzi się dość "elastycznie". Trudno tu mówić o jakimś prewencyjnym działaniu policji dlatego każdy jeździ jak i gdzie chce. Mimo, że powszechny jest nakaz jazdy w kaskach, nie wszyscy miłośnicy dwóch kółek z silnikiem noszą coś na głowie.

Podobnie jest w kwestii liczby osób podróżujących jednym motorkiem. Bardzo częsty obrazek to rodzice z dwójką dzieci na jednym skuterze. Wygląda to wszystko uroczo, ale może być niebezpieczne. Taki urok Azji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska