Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mówcie! Piszcie! Byle dobrze?

Krzysztof Koziołek
Wadim Tyszkiewicz jest jak pan feudalny, który okłada podwładnego? Tak mówi Tadeusz Knaszak.

T. Knaszak mówi o sobie, że jest nowosolaninem, który przez 20 lat uczył gry w tenisa w szkołach w Stanach Zjednoczonych, a gdy po latach wrócił do Nowej Soli, postanowił założyć tu szkółkę tenisową (przy wsparciu władz lokalnych, które miałyby wybudować obiekt, a T. Knaszak zarządzałby nim - red.).

Starcie po liście

W połowie kwietnia do redakcji "Gazety Lubuskiej", "Tygodnika Krąg" i "Gazety Nowosolskiej" T. Knaszak rozesłał list, w którym - w skrócie - zarzuca prezydentowi megalomanię i nieparlamentarne zachowanie wobec radnego Henryka Radeckiego (który zarzucił W. Tyszkiewiczowi prawdopodobne naruszenie dyscypliny finansowej przy rozliczaniu inwestycji, jaką była budowa deptaka). List - a także jego kolejne odcinki - ukazał się w "Gazecie Nowosolskiej". "GL" postanowiła nie publikować go, tylko rozszerzyć temat i porozmawiać z T. Knaszakiem, a także z W. Tyszkiewiczem o prawie do krytykowania władzy.

Już w trakcie przygotowywania materiału podczas debaty publicznej zorganizowanej przez prezydenta w domu kultury doszło do starcia między panami. W. Tyszkiewicz nazwał T. Knaszaka - choć zwracał się bezosobowo - cynikiem i złym człowiekiem.

Radny jak mieszkaniec

O opinię w kwestii możności krytykowania prezydenta Tyszkiewicza spytaliśmy także H. Radeckiego, który w tej kadencji jest najbardziej aktywnym oponentem ekipy rządzącej.

- Prezydent, jak każda osoba publiczna, podlega krytyce - uważa radny. - Powinien też pamiętać, że gdy zwraca się do radnego, to tak, jakby kierował uwagi do mieszkańców, bo radny jest reprezentantem ich woli. Prezydent powinien o tym pamiętać. Tak samo, gdy atakuje radnego za jego pytania - podkreśla radny. I przypomina, że zarówno mieszkańcy, jak i ich reprezentanci mają prawo pytać o wydatki, plany, inwestycje...

- Prezydent wydaje pieniądze podatników i mieszkańcy mają prawo wiedzieć, czy czyni to gospodarnie - zaznacza H. Radecki. Dodaje też, że W. Tyszkiewicz rzeczywiście zachowuje się jak feudał, a każdy, kto nie podda się jego woli lub ma inne zdanie albo zgłosi wątpliwości, staje się wrogiem.

NIE OWIJAĆ W BAWEŁNĘ

Rozmowa z TADEUSZEM KNASZAKIEM, który ostro krytykuje prezydenta

- Przyrównuje pan prezydenta Wadima Tyszkiewicza do feudalnego pana, który zeskakuje z konia i batem okłada poddanego. Ostre słowa.- Bo takie wrażenie odniosłem, czytając relację z obrad sesji, na której jeden z radnych (Henryk Radecki - red.) zadał prezydentowi niewygodne pytanie i spotkał się z ostrym atakiem. Przez 20 lat mieszkałem w Stanach Zjednoczonych i tam nie ma niewygodnych pytań. Dla dobrego polityka każde pytanie to woda na młyn i szansa na udowodnienie swoich racji. Prezydent nie powinien atakować pytającego, tylko pytanie - a to jest ogromna różnica.

- Ale sam pan w swoim liście przyznaje, że w ostatnich wyborach samorządowych głosował pan na Wadima Tyszkiewicza...- Bo słyszałem o nim wiele dobrego. Dopiero po rozmowie z prezydentem - podczas której przedstawiłem swoje plany biznesowe - zauważyłem, że mocno zaangażował się w promocję swojej osoby. Weźmy zmasowane inwestycje tuż przed wyborami: budowę deptaka na placu Wyzwolenia czy remont dworca PKP.

- Chce pan powiedzieć, że to było robione tylko pod publiczkę?- Jeździłem wtedy dużo po Polsce i niemal wszędzie trwały zmasowane inwestycje. A tuż po wyborach robotnicy znikli. Zresztą inwestorów nie przyciąga się pomalowanym dworcem czy nowym deptakiem, tylko tanią siłą roboczą. I to prezydent powinien ludziom głośno powiedzieć, a nie owijać w bawełnę.

- Ale prezydent często powtarza: inwestorom trzeba zaoferować nie tylko miejsce na wybudowanie fabryki, ale i możliwość spędzenia wolnego czasu. Stąd malowanie dworca, budowa deptaka, remont fontanny przy ogólniaku czy budowa portu. Według pana tych inwestycji nie powinno być? To jak na razie jedyny namacalny dowód, że w naszym mieście coś się zmienia na lepsze.- Chodzi o to, aby rozkładać inwestycje w czasie, inaczej stwarza się pole do nadużyć i partactwa. Po drugie, chodzi też o to, aby mieszkańcy mogli zgłaszać swoje uwagi.

- Mogą to robić, bo takie inwestycje zawsze są poddawane dyskusji publicznej, to wymóg prawa. Ale chętnych do dyskusji z reguły nie ma.- Może dlatego że jeszcze nie do końca uwolniliśmy się z przyzwyczajeń i obaw nabytych w poprzednim systemie, które takie zachowanie obecnej władzy tylko potęguje? Powtórzę, nie chcę atakować prezydenta, tylko zwrócić uwagę na podstawową zasadę demokracji: prawo do wypowiedzenia swojego zdania. Prezydent powinien wiedzieć, że nawet jeśli ma dobrą koncepcję, to musi ją przedyskutować z mieszkańcami. Amerykanie, gdy mają problem, mówią o nim głośno, a u nas zamiata się go pod dywan, czego nie wolno robić!

PODTRZYMUJĘ SWOJE SŁOWA

Rozmowa z prezydentem WADIMEM TYSZKIEWICZEM

- Panie prezydencie, można pana skrytykować?- Nawet trzeba...

- Czyli mogę zapytać, czy zmasowane inwestycje przed wyborami to była robota pod publiczkę?- Żadnej krytyki się nie boję, nawet złośliwej. Tylko proszę nie mylić krytyki z insynuacją. Krytyka tak, ale konstruktywna i oparta na prawdzie, a nie na zasadzie "na mieście mówią".

- To zacznijmy od remontu dworca kolejowego.- To własność PKP, a nie miasta. Wiele miesięcy przekonywaliśmy PKP do wspólnego odnowienia peronów, zanim udało się to zrobić w 2005 r. W 2006 r. wspólnie odmalowaliśmy elewację, a w tym roku remontujemy wnętrze. Gdzie tu zmasowany atak przed wyborami?

- A deptak? Był budowany akurat w miesiącach kampanii wyborczej.- Mój autorski pomysł budowy deptaka narodził się w 2003 r. Potem były kolejno: 1 - konsultacje z mieszkańcami, 2 - rozpisanie konkursu na projekt, 3 - przejęcie terenu od Zarządu Województwa, 3 - przygotowanie projektu, 4 - konsultacje z konserwatorem zabytków, 5 - zaprojektowanie fontanny, bo projektant jej nie zaprojektował, 6 - przetarg na wykonanie inwestycji, 7 - roboty dodatkowe. Całość zajęła trzy lata. Zresztą roboty zostały odebrane - z uwagami - 27 grudnia ub. roku, a wybory były w połowie listopada.

- Ale wątpliwości związane z terminami inwestycji mógł pan wyjaśnić na spotkaniu z mieszkańcami. Mógł pan się zmierzyć z pytaniem, a nie atakować pytającego, czyli pana Knaszaka.- Ja atakowałem? Pan żartuje?

- W obecności 80-100 osób nazwał go pan złym człowiekiem i cynikiem.- I podtrzymuję to. Gdy rok temu ten pan pojawił się z pomysłem stworzenia szkółki tenisa ziemnego, powiedziałem mu, że jeśli chce zainwestować, proszę bardzo. Gdy dwa miesiące temu przyszedł znowu, powtórzyłem: miasta nie stać na wybudowanie kortów, na których pan będzie zarabiał, jeśli pan chce, proszę wybudować je samemu. I jakiś czas później czytam w "Gazecie Nowosolskiej" relację z naszej rozmowy w liście tego pana do redakcji! Zrobienie tego bez mojej zgody było cyniczne, wyrafinowane i niekulturalne. I to ten pan obraził mnie, pisząc kłamstwa o deptaku, a nie ja jego. W dodatku przeinaczając fakty zarzucił mi atak na radnego Radeckiego! Czy ja na radnego skoczyłem, krzyknąłem? Nie. Zadałem pytanie: "Czy nie jest panu wstyd?".

- Wracając do Henryka Radeckiego, to obecnie chyba pana największy oponent wśród radnych...- Podam dwie liczby: 84 proc. (tyle poparcia miał prezydent w ostatnich wyborach samorządowych - red.) i 11 proc. (tyle miał H. Radecki).

- Ale mimo wszystko radny jest reprezentantem mieszkańców.- Jeżeli ktoś działa na szkodę miasta - a ja mam takie odczucie - to go pytam, czy mu nie wstyd. A że mówiłem podniesionym głosem? To mój naturalny sposób wypowiadania się, do czego wszyscy się mogli przez poprzednie cztery lata przyzwyczaić. Fakt: mówię to, co myślę i gdy mnie ktoś uderzy, to mu oddaję. Wiem, że dobry polityk to taki, na którego się pluje, a po nim to spływa. Widocznie ja jestem złym politykiem albo nie jestem nim wcale.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska