12 września ok. 22.30 Żaneta Paszkiewicz wypadła z okna na II piętrze kamienicy przy ul. Wyspiańskiego Pojawiła się plotka o samobójstwie 24-latki. Policja przyjęła wersję nieszczęśliwego wypadku.
- Dochodzenie zostało umorzone. Nie ma dowodów na to, że w śmierć są zamieszane osoby trzecie - informuje naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej Sławomir Ludwiczak.
Może niechcący?
Kobieta była w domu w towarzystwie wujka i dwóch znajomych mężczyzn. Miała siedzieć na parapecie, zbyt mocno się wychylić, stracić równowagę i wypaść. W tę wersję nie wierzą mama Żanety Arleta Malewicz i ciocia Sylwia Mikołajewska. - Znajomej, która prowadzi bar, jedna z klientek opowiadała, że była świadkiem zdarzenia. Córka siedziała na parapecie, podszedł do niej mężczyzna i wtedy wypadła - opowiada A. Malewicz. Panie zastrzegają, że nikogo o nic nie posądzają. Może niechcący ktoś dziewczynę przestraszył?
To tylko plotki
Rodzina zaprzecza plotkom o próbach samobójczych Żanety. - Tylko czasem w złości tak mówiła - wyjaśnia ciotka. Do wersji samobójstwa nie pasują też inne fakty. - Dwie godziny przed wypadkiem dzwoniła do mnie uradowana, umówiłyśmy się na spotkanie - opowiada S. Mikołajewska.
- Tego dnia była pierwszy dzień w pracy, była bardzo zadowolona - dodaje mama. No i największy "powód" do życia: pięcioletni synek Brajan. - Przyszykowała mu ubranka na następny dzień - zauważa ciocia.
Kobietom nie pasują też inne rzeczy. Czy zaskarżą decyzję policji? - Adwokat powiedział, że nie mamy szans. Musimy mieć świadka - mówi A. Malewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?