Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Można mieć żal do Grega Hancocka, ale nie za to, że zjechał z toru

Cezary Konarski
Cezary Konarski
Grzeg Hancock
Grzeg Hancock Polska Press
Dwóch wielkich mistrzów czarnego toru mocno poruszyło środowiskiem żużlowym na całym świecie. Czterokrotny mistrz świata Greg Hancock postanowił zakończyć swoją wspaniałą przygodę z żużlem. Decyzja Amerykanina nie była wielkim zaskoczeniem, ale to, co zrobił kolejny z byłych wirtuozów speedway’a Jason Crump już mogło szokować.

Australijski rudzielec tak, jak w 2012 roku ogłosił zakończenie swojej bogatej kariery żużlowca, teraz równie niespodziewanie postanowił wrócić do profesjonalnego ścigania. Póki co 45-latek zapowiedział starty jedynie w lidze brytyjskiej, ale kto wie, czy skoro znów przeniesie się do Europy, to nie skusi się na jazdę w innych krajach.

Wybrał to, co najwłaściwsze
Nie będzie ścigał się już „dobijający” w tym roku do 50-tki Greg Hancock. Amerykanin na początku poprzedniego sezonu zawiesił rywalizację na torze. Postawił na opiekę nad chorą na nowotwór żoną. W 2019 roku nie wystartował w żadnych zawodach, ale wysłał kilka sygnałów mówiących o tym, że nie wyklucza powrotu do sportu w kolejnym sezonie. Dlatego podpisał niezobowiązującą umowę (tzw. warszawską) z beniaminkiem PGE Ekstraligi ROW-em Rybnik, a organizatorzy cyklu Grand Prix przyznali mu tzw. dziką kartę.
Dziś już wiemy, że leczenie żony weterana czarnego sportu potrwa jeszcze długo, dlatego „Herbie” wybrał to, co najwłaściwsze. Opuszcza tor bez fajerwerków, które należą mu się, ale jego legenda z pewnością na zawsze zapisze trwały ślad w historii żużla.

CO TAM SŁYCHAĆ W ZIELONOGÓRSKIM ŻUŻLU

Nie w góry, nie w ciepłe kraje, a nad polskie zimne morze ruszyli w tym roku żużlowcy Falubazu Zielona Góra na przedsezonowe zgrupowanie. Cała drużyna wyjechała do Świnoujścia. Obóz potrwa do 29 lutego. - Pierwszy raz jestem na sportowym zgrupowaniu nad morzem – mówił Piotr Protasiewicz, kapitan Falubazu. – Kiedyś miałem jechać z Polonią Bydgoszcz, ale akurat zachorowałem. Nie ma znaczenia, czy są to góry, czy morze. Zimę w tej chwili mamy taką, że jazda na nartach pewnie nie należałaby do przyjemności. A tu też mamy co robić. Zajęcia w terenie, na sali, basen, siłownia, ale przede wszystkim chodzi o to, byśmy się dobrze zintegrowali przed sezonem. Bo formę fizyczną budowaliśmy wcześniej. Obejrzyjcie galerię zdjęć ze zgrupowania Falubazu >>>>POLECAMY: Pamiętacie wyjazd Falubazu na Gran Canarię? [ZDJĘCIA]ZOBACZ TEŻ: Zobacz, jak Falubaz prezentuje się w „garniakach" [ZDJĘCIA]POLECAMY: Żużel 2019. Wyzwany sędzia, nagi Lindgren...WIDEO: Gala Sportu Lubuskiego za nami. Zobaczcie, jak było

Żużlowcy Falubazu nad morzem! Trening i integracja. Zobacz, ...

„Co my zrobimy bez Hancocka?”
Nie ma wątpliwości, że Greg Hancock był znakomitym żużlowcem, a przyklejony do jego twarzy hollywoodzki uśmiech dopełniał to, co kibice widzieli w jeździe mistrza. Bo Greg ścigał się po dżentelmeńsku, a to w połączeniu z wielkimi sukcesami oraz promiennym i otwartym sposobem bycia, dawało kibicom obraz zawodnika kompletnego, i co niezwykle istotne, lubianego na każdym stadionie świata. Ale czy ten wiecznie uśmiechnięty Amerykanin był żużlowcem bez skazy? Z pewnością – nie. Ale czy dziś w ogóle łatwo jest wskazać sportowców nieskazitelnych? Ci, którzy byli blisko Hancocka niekiedy bez ogródek opowiadają m.in. o egoizmie zawodnika. Coś w tym musi być, bo kto wie, czy gdyby nie celowe wyrachowanie czterokrotnego mistrza świata w pewnych sytuacjach, to dziś zamiast o zacnym żużlowcu, nie mówilibyśmy o pechowcu, który nie osiągnął tego, co było mu należne.

„Co my zrobimy bez Hancocka? Czy uda nam się odrobić straty?” – w 2011 roku takiej treści SMS-y rozsyłał ówczesny prezes Falubazu Zielona Góra Robert Dowhan. Jego zespół z półfinale play off przegrał pierwszy mecz ze Stalą Gorzów różnicą ośmiu punktów, ale w rewanżu musiał sobie radzić bez teoretycznie kontuzjowanego Hancocka. Trzeba przyznać, że zawodnik faktycznie doznał urazu, ale już trzy dni po rewanżowym starciu Falubazu ze Stalą, w którym nie wystartował, pojechał w turnieju Grand Prix, a po nim świętował zdobycie drugiego tytułu mistrza świata. W Zielonej Górze też wszystko zakończyło się szczęśliwie, dlatego wielkich pretensji do Hancocka nikt nie miał. Falubaz wykorzystując „zetzetkę” z nawiązką odrobił starty z Gorzowa, a w finale ekstraligi – już z Hancockiem – pokonał Unię Leszno.

Trzy lata później mniej szczęścia miała Unia Tarnów, która w cuglach wygrała sezon zasadniczy. Jeżdżący w barwach „Jaskółek” Hancock z powodu urazu nie mógł ścigać się w obu półfinałach z Lesznem. I to „Byki” awansowały do finału. W Tarnowie złość spotęgował fakt, że amerykański lider drużyny w międzyczasie pojechał po trzecie złoto mistrzostw świata.

ZOBACZ TEŻ

- To wielki talent, będzie kiedyś mistrzem świata – wielokrotnie tak mówił Tony Rickardsson, wielki szwedzki mistrz czarnego toru, gdy opowiadał o swoim rodaku, sąsiedzie z Avesty, Antonio Lindbäcku. To było dawno temu, gdy „Toninio” faktycznie niejednokrotnie udowadniał, że drzemie w nim ogromny potencjał do tego, by w żużlu osiągnąć wiele. Ciekawe, czy wtedy ktokolwiek przeczuwał, jak bardzo mylił się mistrz Rickardsson.35-letni Antonio Lindbäck po sezonie 2020 zdecydował się na zakończenie kariery żużlowca. Teraz zamierza zająć się m.in. swoją liczną rodziną.  NA KOLEJNYCH STRONACH POZNACIE HISTORIĘ ANTONIO LINDBÄCKA >>>>ZOBACZ TEŻ: Busy żużlowców. Zobaczcie, czym jeżdżą na zawodyPOLECAMY: Żużlowe maseczki. Zobaczcie, jakie kibice noszą w czasie pandemiiWIDEO: Niels Krystian Iversen nie będzie jeździł w PGE Ekstralidze

Antonio Lindbäck mógł zostać żużlowym geniuszem, ale jego ni...

Marek Cieślak: Mógł wystartować
Tak się złożyło, że w obu przedstawionych przypadkach trenerem Falubazu i Unii Tarnów był Marek Cieślak. W książce „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno”, szkoleniowiec bez ceregieli wspomina tamte wydarzenia: „Wielu ludzi ma do Grega żal. Niektórzy o to, że w 2004 roku nie dojechał do Tarnowa [o tym piszemy poniżej – red.]. Inni o to, że w 2011 nie pomógł Falubazowi, gdy drużyna walczyła w półfinale play-off ze Stalą Gorzów. Wśród rywali było mnóstwo kozaków: Gollob, Pedersen, Žagar, Iversen. Zastanawiałem się, jak tu z nimi wygrać i jeszcze odrobić osiem punktów. Hancock miał wówczas kontuzję, ponaciągał więzadła w lewym kolanie, i na mecz ligowy nie przyjechał, ale trzy dni później zapewnił sobie w Goričan tytuł IMŚ. I nawet podskakiwał z radości na torze. – Greg, nie skacz tak. Ludzie patrzą… – szepnąłem mu wówczas pół żartem. Facet nie przyjechał też na rewanżowy mecz półfinałowy z Unią Leszno, gdy pracowaliśmy w Unii Tarnów. To była środa, a w sobotę startował już w Sztokholmie, gdzie zrobił duży krok na drodze do trzeciego tytułu indywidualnego mistrza świata. Różnie można to sobie tłumaczyć. Ja trzymam się wersji, że Greg jeździł po prostu dla tytułów mistrzowskich. Uważam, że mógł wystartować i przeciwko Stali, i przeciwko Unii. Troszkę żalu ktoś może do niego mieć, jednak ja go częściowo rozgrzeszam”.

Czy to był przypadek?
Amerykanin do dziś rozgrzeszenia nie dostał we Wrocławiu, gdzie ścigał się przez siedem sezonów. W 2004 roku Sparta była o krok od zdobycia tytułu mistrzowskiego. Hancock nie zdążył jednak dotrzeć na ostatni mecz sezonu w Tarnowie i wrocławianie przegrali, a złoto wywalczyły „Jaskółki”. Tuż przed tym spotkaniem amerykański żużlowiec ścigał się w Stanach Zjednoczonych. Powstało wiele teorii na temat tego słynnego spóźnienia. Jedna z nich mówi, że nie było ono przypadkowe. Naocznym świadkiem tamtych wydarzeń również był Marek Cieślak, trener Sparty w latach 2001-04. W swojej książce zawarł takie wspomina: „Nie doleciał [Hancock – red.] na pamiętny finał do Tarnowa, przez co nie sięgnęliśmy po tytuł mistrza Polski. Czy celowo nie doleciał? Powiem tak – wiem, że Greg był kuszony przez pewnych ludzi, by faktycznie w Tarnowie się nie pojawić. Myślę jednak, że jest zbyt poważną firmą, aby na takie coś przystać. Tak uważam i tak chcę uważać. Po prostu w to nie wierzę. Bo jeśli Greg zdradził, to znaczy, że świat się kończy. Trzymam się jednak wersji, że był to splot pechowych okoliczności i po prostu tak wyszło”.

„Tak wyszło” z pewnością nie mówili za to rywale Hancocka w turnieju Grand Prix Australii w sezonie 2016, gdy w jednym z wyścigów celowo przepuścił przed siebie walczącego o medal Chrisa Holdera.

ZOBACZ TEŻ

Bartosz Zmarzlik, żużlowiec Stali Gorzów został indywidualnym mistrzem świata.

Bartosz Zmarzlik mistrzem świata!!! Złoto obronił w Grand Pr...

Będzie ścierał kurz ze skóry
Tak pamiętnych akcji nie ma zapisanych w swojej żużlowej kartotece Jacon Crump, trzykrotny mistrz świata, który właśnie zdecydował się na powrót do poważnego ścigania w lidze brytyjskiej. W środowisku krąży jedynie teoria o „syndromie Crumpa”, mówiąca o tym, że zawodnicy, którzy osiągną świetny wynik w turnieju Grand Prix, kolejnego dnia słabo ścigają się w polskiej lidze. W przypadku Australijczyka właśnie dość często dochodziło do takich sytuacji.

Jason Crump w Grand Prix pewnie ścigał się już nigdy nie będzie, ale jego powrót po ośmiu latach i tak jest wielką niespodzianką. - Nie mogę się doczekać. Mam szansę zetrzeć kurz ze skóry – oświadczył Australijczyk.

WIDEO: Sportowiec roku 2020. Tak było na Gali Sportu Lubuskiego

Nie było niespodzianki. Mistrz świata na żużlu Bartosz Zmarzlik został wybrany najlepszym zawodnikiem PGE Ekstraligi. Na uroczystej gali podsumowującej miniony sezon lider truly.work Stali Gorzów znów odebrał statuetkę „Szczakiela”. Zobaczcie, co działo się w warszawskim Studiu ATM.Jak co roku jesienią środowisko żużlowe spotkało się, by wyróżnić tych, którzy byli najlepsi w minionym sezonie. Wyboru dokonali kibice, którzy przez kilka tygodni głosowali na swoich ulubieńców. Mistrz świata Bartosz Zmarzlik w trzech ostatnich sezonach był najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraligi, w tym roku nieznacznie lepszy okazał się Duńczyk Leon Madsen (forBET Włókniarz Częstochowa). Mimo to, gorzowianin zgarnął kolejnego „Szczakiela”. W innych kategoriach triumfowali – najlepszy trener: Piotr Baron (Fogo Unia Leszno), najlepszy junior: Maksym Drabik (Betard Sparta Wrocław), niespodzianka sezonu: Mikkel Michelsen (Speed Car Motor Lublin), najlepszy zawodnik zagraniczny: Martin Vaculik (Stelmet Falubaz Zielona Góra).  Nagroda dla najlepszej drużyny tradycyjnie trafiła do mistrza Polski – po raz trzeci z rzędu do Fogo Unii Leszno. Wyróżnieniem specjalnym – „Złotym Szczakielem” – został nagrodzony znakomity niegdyś zawodnik Zenon Plech.  POLECAMY: Falubaz wychował mistrzów świata. Najbardziej utytułowani żużlowcy z Zielonej Góry

Tak wyglądały gwiazdy żużla na Gali PGE Ekstraligi. Bartosz ...

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska