- To kiepściutkie jest... przekonywał Andrzej Czarnecki, reżyser Istoty, której realizację powierzyli mu Rosjanie (dając milion dolarów) 12 lat temu. Zdjęcia trwały ponad trzy lata. W tym czasie rozpadł się Związek Sowiecki, a polskiego reżysera pod koniec produkcji odsunięto od pracy. Po mrocznej wizji zaniku wartości, przemieniania się ludzi w zwierzęta, w społeczeństwo meneli niewolników, zaprawiających piwo muchozolem, pozostała tylko jedna kopia. To ją po ośmiu latach udało się twórcy nagradzanego w latach 80. Szczurołapa reanimować przy pomocy producenta Andrzeja Jurgi.
- Zrobił pan bardzo dobry, ważny film twierdzili uczestnicy dyskusji w kawiarni Leśnika (ok. 50 osób).
- Dziesięć lat temu rzuciłem kino. Was wzywam do rebelii zwrócił się A. Czarnecki m.in. do Macieja Pieprzycy, autora Inferno z cyklu Pokolenie 2000 i Grzegorza Lipca, reżysera Że życie ma sens. Od 20 lat nie ma zmiany w polskim kinie. Reżyserzy z Wielkiej Trójki dbają tylko o swoje podwórko. Jeśli będziecie ich detronizować, stanę z wami w pierwszym szeregu!
Zawrzało także od emocji przy tytule Że życie ma sens. Jedni atakowali G. Lipca za gloryfikowanie narkotyków i wulgaryzmów, odbierając historii o samotności chłopaków z blokowiska wszelkie moralne przesłanie. Inni dziękowali za do bólu szczery film o niebezpieczeństwie uwiedzenia narkotykami, za prawdziwy obraz młodego pokolenia. Bije pan na głowę filmowców po szkołach, którzy kręcą debilne obrazy w stylu Sześć dni strusia czy Sezon na leszcza usłyszał na koniec filmowiec-amator z zielonogórskiej grupy Sky Piastowskie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
