Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundial 2010: Maradona nie znosi przegrywać

Z Johannesburga Robert Gorbat [email protected]
Argentyńscy kibice widzą swoją drużynę co najmniej w półfinale
Argentyńscy kibice widzą swoją drużynę co najmniej w półfinale fot. Robert Gorbat
Gdy na telebimie Ellis Park Stadium w samym centrum Johannesburga pojawiło się zdjęcie 50-letniego, szpakowatego brodacza, argentyńscy kibice oszaleli ze szczęścia. Bo Diego Maradona wciąż jest ich wielkim idolem.

- Czy Diego podjął jakieś złe decyzje kadrowe? Nie sądzę - stwierdził kilka godzin przed meczem Jose Debuchy, 28-letni informatyk z Buenos Aires. - Najważniejsze, że powołał wszystkich naszych najlepszych napastników: Milito, Higuaina, Messiego i Teveza. Moi rodacy są przekonani, że powinien postawić na dwóch ostatnich.

Fani w błękitno-białych strojach zajęli grubo ponad połowę miejsc na trybunach Ellis Park. Ze swego kraju lecieli do RPA 8,5 godziny. Większość zamówiła sobie hotel na miesiąc, choć koszt takiej eskapady wynosi aż pięć tysięcy dolarów amerykańskich. - Nie możemy wcześniej wyjechać, bo nasi awansują co najmniej do półfinału! - zapewnił Jose. - Dalej wszystko może się zdarzyć. Faworytem mistrzostw są Brazylijczycy. Dlaczego? Bo oni prezentują fantastyczny futbol i zawsze są faworytami!

Okrzyki ,,Argentina! Argentina!'' oraz transparenty z napisami ,,Gracias Dona'' zagłuszyły i przesłoniły sympatyków Nigerii. Ekipę z Afryki przyszła wspierać swym dopingiem między innymi rodzina Tshindane. - Jesteśmy już drugim pokoleniem nigeryjskich emigrantów do RPA. Po styczniowym, nieudanym dla nas Pucharze Afryki nie oczekujemy samych zwycięstw. Ale na pewno dobrej gry - stwierdził z przekonaniem Joseph, ojciec dwóch pomalowanych na zielono-biało-zielono urwisów. - Nawet jeśli przegramy z Argentyną, to potem będziemy w stanie pokonać Koreę Południową i Grecję. Na pewno znajdziemy się w drugiej rundzie!

Mimo obaw, związanych z zachowaniem panujących nad centrum miasta narkotykowych gangów Nigeryjczyków, mecz był festiwalem przyjaźni. Na trawnikach przed stadionem Argentyńczycy próbowali powtarzać za miejscowymi słowa ich piosenki: ,,Maja czukunoga za!'', wszyscy pili spokojnie piwo lub jedli lody, zaś rodziny robiły sobie wspólne zdjęcia. Prawdziwa sielanka!

A sam mecz? Okazał się znakomitym widowiskiem. O klasie obydwu drużyn najlepiej świadczy fakt, że tylko jeden zawodnik z podstawowych składów Argentyńczyków i Nigeryjczyków występuje na co dzień w rodzimej lidze. Jest nim 35-letni Juan Veron z Estudiantes La Plata, bo... wcześniej zdążył już robić wielką karierę na boiskach Anglii i Włoch. Wszyscy pozostali zarabiają na przyzwoitą emeryturę w znakomitych klubach europejskich.

Rozstrzygnięcie padło już w 7 min. Veron dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a Gabriel Heinze kapitalnie uderzył ją ,,szczupakiem'' z okolic punktu karnego. Futbolówka musnęła jeszcze czuprynę stojącego na linii bramkowej Chidi Odiaha i zatrzepotała w prawym, górnym rogu bramki Vincenta Enyeamy. Potem - broniąc kilka kąśliwych strzałów Lionela Messiego i Gonzalo Higuaina - afrykański golkiper izraelskiego Hapoelu Tel Awiw zapracował sobie na miano piłkarza meczu. Ale wyniku spotkania nie był w stanie odwrócić, bo jego partnerzy szpetnie zawodzili w ataku.
ARGENTYNA - NIGERIA 1:0 (1:0)

Bramka: Heinze (6).

ARGENTYNA: Romero - Gutierrez, Demichelis, Samuel, Heinze - Veron (od 74 min M. Rodriguez), Mascherano, Di Maria (od 85 min Burdisso) - Messi - Tevez, Higuain (od 79 min Milito).

NIGERIA: Enyeama - Odiah, Yobo, Shittu, Taiwo (od 75 min Uche) - Ogbuke Obasi (od 60 min Odemwingie), Kaita, Etuhu, Haruna - Ayegbeni, Obinna (od 52 min Martins).

Żółte kartki: Gutierrez - Haruna. Sędziował: Wolfgang Stark (Niemcy). Widzów: 55.686.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska