Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka wskazała jej drogę do szczęścia i miłości

Aleksandra Gajewska-Ruc
Aleksandra Gajewska-Ruc
Kasia Muszyńska w polsatowskim programie muzycznym wystąpiła w 2008 r. Odpadła tuż przed finałem, ale zyskała coś znacznie cenniejszego, niż wygrana.
Kasia Muszyńska w polsatowskim programie muzycznym wystąpiła w 2008 r. Odpadła tuż przed finałem, ale zyskała coś znacznie cenniejszego, niż wygrana. Dariusz Brożek
Międzyrzecz: Pierwsze kroki Kasia Muszyńska stawiała na lokalnych scenach. - Muzyka grała w moim sercu od zawsze - mówi wokalistka.

- Śpiewałam od małego, właściwie od zawsze. W domu, pod prysznicem, wszędzie. Już w przedszkolu panie zwracały uwagę na to, że mam talent - mówi Kasia. Żeby ten talent pielęgnować rodzice zapisali ją do szkoły muzycznej do klasy fortepianu.

Sceniczny debiut

Przygoda z muzyką rozrywkową zaczęła się kilka lat później. - Dowiedziałam się, że w Międzyrzeczu odbędzie się pierwsza edycja Festiwalu Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej i postanowiłam wziąć w nim udział. Nic nikomu nie mówiąc, przygotowywałam się do występu sama - wspomina.

Debiut Kasi był wielką niespodzianką, bo wygrała najpierw etap gminny, później powiatowy, a w końcu wojewódzki festiwalu. - Strasznie się cieszyłam, że udało mi się wygrać. Zwłaszcza, że nikt mnie nie szkolił, osiągnęłam to samodzielnie - opowiada.

Wtedy jedenastolatka zrozumiała, że śpiewanie to dar, którego nie może zmarnować. Zaczęły się konkursy i występy w całym kraju, poznawanie kolejnych scen, ludzi, zdobywanie muzycznych doświadczeń. Po skończeniu sześcioletniej szkoły muzycznej, postanowiła kontynuować naukę w liceum muzycznym w Bydgoszczy. - Przez ponad trzy lata śpiewałam też na imprezach i weselach z międzyrzeckim zespołem Sammy Swoy. To był dla mnie świetny czas, wiele się nauczyłam i wspominam te lata z sentymentem - mówi Kasia.

Szansa na sukces

W trakcie studiów na Akademii Muzycznej w Poznaniu, Kasia wzięła udział w popularnym programie „Szansa na Sukces” śpiewając piosenkę Marka Dutkiewicza „Windą do nieba”.

- Udział w Szansie był fajną przygodą. Pojechałam do Warszawy razem z rodzicami, zobaczyłam jak wygląda nagranie programu, no i poznałam Wojtka Manna. Miła była też reakcja znajomych po programie, dostałam mnóstwo gratulacji, usłyszałam wiele miłych słów - mówi Kasia.

Punktem zwrotnym w życiu młodej artystki był udział w programie „Fabryka Gwiazd”. - To był zupełny przypadek. Miałam akurat remont w domu i telewizor stał gdzieś w kącie, nieużywany. Jakimś trafem ktoś go włączył akurat, gdy leciała reklama zachęcająca do udziału w ostatnim już castingu do programu. Pojechałam więc do Krakowa, zostałam wybrana do grupy czterdziestu uczestników spośród pięciu tysięcy osób. Później weszłam do piętnastki, a w końcu do półfinału - opowiada.

Fabryka uczuć

Telewizyjne muzyczne show polegało na tym, że pod okiem nauczycieli śpiewu, uczestnicy szkolili swoje umiejętności wokalne, a widzowie mogli oglądać codzienne relacje z ich życia w „Akademii”. W piątkowe wieczory odbywały się wielkie koncerty na żywo z udziałem gości specjalnych.

Przez niespełna trzy miesiące uczestnicy programu byli odcięci od świata. Nie mieli dostępu do internetu, gazet i telewizji. Nie wiedzieli, co dzieje się w ich miastach, czy nawet za murami hali sportowej, gdzie nagrywany był program. Międzyrzeczanka tylko dwa razy dzwoniła do rodziców. - Rozmowy były kontrolowane, jak w stanie wojennym. Ostrzegano nas, że jak tylko zejdziemy na tematy związane z programem, połączenie zostanie natychmiast przerwane - mówił po programie tata Kasi Sławek.

Na planie programu Kasia znalazła coś więcej, niż popularność i rozwój kariery. Choć wtedy tego nie wiedziała, poznany w Fabryce Gwiazd Czech Roman, po kilku latach został jej mężem. - Po programie razem zamieszkaliśmy w Warszawie, oboje przenieśliśmy się tam ze swoich uczelni i spędziliśmy tam studenckie lata - mówi Kasia i dodaje, że zachłyśnięcie się show-biznesem szybko minęło im obojgu, a życie w stolicy straciło swój urok.

Po skończeniu studiów, para wyjechała więc w rodzinne strony Romka, do czeskiego Cieszyna. - Tworzymy szczęśliwą rodzinę, mamy wspaniałą córeczkę Maję. Choć tęsknię za rodzinnym miastem, w Czechach jestem szczęśliwa. Mam swoje studio muzyki rozrywkowej Pop-Art, uczę dzieci śpiewu, gry na fortepianie, przygotowuję je do festiwali i występów. Teraz na przykład szykujemy musical „Dziewczynka z zapałkami”, chcemy wystawić go w cieszyńskim teatrze, na dwóch scenach, polskiej i czeskiej - mówi Kasia i dodaje, że wciąż komponuje i tworzy, choć na razie do szuflady.

- Skupiam się na nauczaniu, bo to sprawia mi największą satysfakcję. Chciałabym też zorganizować wakacyjne warsztaty wokalne dla dzieci i młodzieży w Międzyrzeczu, bo często bywam w rodzinnym mieście - zdradza Kasia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska