Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśliwy zastrzelił psa za to, że biegał i szczekał...

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
- Ja już nie mam ochoty na spacery do lasu. Teraz mam taką traumę, że szybko mi to nie minie... - mówi pani Danuta Tietz. Pies Hiro był maskotką całej stadniny i pupilem wszystkich jej gości.
- Ja już nie mam ochoty na spacery do lasu. Teraz mam taką traumę, że szybko mi to nie minie... - mówi pani Danuta Tietz. Pies Hiro był maskotką całej stadniny i pupilem wszystkich jej gości. Filip Pobihuszka / Archiwum prywatne
Mężczyzna, który dopiero jesienią zdał egzamin na myśliwego zastrzelił psa. Właściciele czworonoga są w szoku. Sprawę bada już policja.

źródło: TVN24/x-news

Codzienne spacery po lesie z psem Hiro były dla Danuty Tietz rytuałem i wielką przyjemnością. Właśnie po to, by mieć kontakt z naturą, zamieszkała wraz z mężem w Stawach, przysiółku nieopodal Lubięcina. We wtorek kobieta przeżyła koszmar. Podczas spaceru jej ukochanego psa zabił myśliwy, który akurat miał przy sobie strzelbę.

- Wyszłam rano z domu, było już po godz. 10. Chodzę... - pani Danuta nagle przerywa. I zaraz się poprawia: - ... chodziłam z tym psem na spacery od lat. Duży pies musi mieć dużo ruchu.

Kobieta nie odeszła daleko od domu, zaledwie kilkaset metrów. Szła skrajem lasu. - Pies "latał" luzem, no fakt. Ale nikt tam nie chodzi. Czasami grzybiarze, ale nie o tej porze roku - opowiada. - Hiro był cały czas w zasięgu mojego wzroku, a straciłam go z oczu może na pół minuty. W pewnym momencie został gdzieś w tyle. Ja skręciłam w taką dróżkę i nagle... huk wystrzału. Pomyślałam sobie, że trzeba się ewakuować, bo pewnie znów polują, niedaleko jest kilka ambon.

Zobacz też: Myśliwy nielegalnie odstrzelił dzika (drastyczne zdjęcie)

Pani Danuta natychmiast zawróciła i już po kilku krokach zobaczyła leżącego bez ruchu Hiro. - Zaczęłam się zastanawiać, czemu on leży. W ogóle nie powiązałam faktów! - przyznaje. - Za chwilę podjechał do mnie samochód, którego wcześniej nie widziałam. Jak zorientowałam się, że kierowca jest w tym charakterystycznym zielonym ubraniu, to zaczęło do mnie docierać, co się stało... Zatrzymał się przy mnie, otworzył drzwi i powiedział: "Zabiłem pani psa". Na co mi po prostu słów zabrakło. Dopiero po chwili zapytałam: "Jak pan mógł?!". A on na to: "Bo on biegał dookoła auta, szczekał, nie pozwalał wyjść, a ja tu muszę na dziki nęcić!". I pojechał dalej...

- Jak pani z nim rozmawiała przez tę krótką chwilę, to czy on zdradzał w ogóle jakieś emocje? - pytam.
- Nie. Kompletnie nic - odpowiada bez wahania pani Danuta.

Chwilę po zdarzeniu kobieta zadzwoniła po męża i syna. Panowie szybko namierzyli myśliwego. Okazało się, że jest on członkiem koła łowieckiego "Jeleń" z pobliskich Bojadeł. Jeszcze tego samego dnia o sprawie dowiedziała się policja w Nowej Soli...

Więcej o tej dramatycznej sprawie przeczytasz w piątek, 9 stycznia w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska