Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MZK straszy pasażera sądem

Anna Rimke
Żeby było ciekawiej: za niezapłacenie mandatu, który... już zapłacił. Szef MZK powiedział nam, że przeprosi za ściganie pasażera, ale kary nie odpuści.

- W tramwaju był tłok. Zanim zdążyłem przecisnąć się do kasownika, kontroler zażądał biletu - Maciej Musiałowski opowiada zdarzenie sprzed dwóch tygodni. Chłopak przed 8.00 wsiadł do tramwaju przy placu Grunwaldzkim, skąd dojeżdża do gimnazjum przy ul. Taczaka. 14-latek twierdzi, że kontroler postraszył go policją i dlatego od razu zapłacił karę.

- Dopiero jak dałem 70 zł do ręki, kontroler spytał, czy wypisywać mandat - mówi nastolatek. Maciej dostał dowód zapłaty, ale na świstku nie ma nawet kwoty, jaką zapłacił. Zaraz po zdarzeniu roztrzęsiony zadzwonił do domu i opowiedział całą historię.

Złożyła skargę

- Nie wierzę, że chciał jechać na gapę. Dlaczego od razu straszono go policją, dlaczego na druczku nie ma kwoty, jaką syn zapłacił? - matka chłopca Katarzyna Musiałowska nie kryje oburzenia. Złożyła na kontrolera skargę w MZK. Zażądała konfrontacji jego i syna. Podczas spotkania kontroler przedstawił inną wersję wydarzeń i to jemu wierzy firma.

A może był zestresowany?

Leszek Stodolniak z działu zarządzania ruchem MZK przyznaje, że chłopiec nie powinien dostać druczku bez wysokości kary. Twierdzi też, że kontroler wypisał chłopcu mandat kredytowy, ale Maciej sam zaproponował zapłatę. Chłopiec upiera się, że nawet nie wiedział, że jest coś takiego, jak mandat kredytowy i na pewno nie został o tym poinformowany przez kontrolera. - Być może był tak zestresowany, że nie dosłyszał - przypuszcza Stodolniak.

Popełnili błąd

W środę K. Musiałowska dostała odpowiedź na skargę złożoną w MZK. Czytamy w niej, że mandat nie będzie umorzony, bo nie potwierdziła się wersja przedstawiona przez chłopca. A w razie zaniechania wpłaty mandatu, sprawa zostanie skierowana do sądu. - Nie o umorzenie się starałam, a o zwrot pieniędzy. Nie dość, że syna policją straszyli, to teraz jeszcze sądem?! - denerwuje się pani Katarzyna.

Pod pismem podpisany jest dyrektor MZK Roman Maksymiuk. W środę spytaliśmy go, dlaczego takiej treści pismo trafiło do Musiałowskich, skoro mandat jest już dawno zapłacony. - Pracownik popełnił błąd, nic tego nie tłumaczy. Przepraszam bardzo tą panią, taka sytuacja nie powinna się zdarzyć - mówił nam dyr. Maksymiak. Obiecał też, że pismo z przeprosinami trafi do pani Katarzyny. Ale sprawę skargi uważa już za zamkniętą i nie podlegającą dyskusji. Matka chłopca zapowiada, że złożyły kolejną skargę do prezydenta miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska