Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Babimojszczyźnie woda pól nie zalewa

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Wszystkie przepusty w naszej gminie, 100 procent!, są drożne - deklarują Sylwester Błoch i Krzysztof Wojtek. Tak działa spółka wodna.
- Wszystkie przepusty w naszej gminie, 100 procent!, są drożne - deklarują Sylwester Błoch i Krzysztof Wojtek. Tak działa spółka wodna. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zalane pola, liczne podtopienia gospodarstw rolnych - oto skutki kaprysów aury w ostatnich miesiącach. Jednak na Babimojszczyźnie rolnicy śpią spokojnie. Dlaczego? Bo mają własną spółkę wodną, a ta czyści im rowy!

- Dlaczego należę do spółki wodnej? To proste, dzięki temu nie tracę plonów, bo moje pola nie są zalewane - tłumaczy Krzysztof Wojtek, rolnik z Podmokli Wielkich. Pan Krzysztof ma 30 ha ziemi uprawnej, z tego 6 ha jest zmeliorowanych. Rolnik wskazuje, iż przynależność do spółki wynika z rodzinnych tradycji Babimojszczyzny. - Jeśli ktoś przejmuje gospodarstwo, to ze wszystkim, czyli także z udziałem w spółce - stwierdza.

Aleksander Waberski znalazł w archiwach informację o regulacji rzeczki Gniła Obra przepływającej przez gminę. Działo się to w 1863 r. - Jest to pierwszy udokumentowany ślad działań o charakterze melioracyjnym na naszym terenie - sugeruje. Spółki wodne istniały na pewno w okresie międzywojennym i po II wojnie.

Zobacz też: Kupujesz polisę AC? Sprawdź, na co uważać - poradnik

- W ostatnich dziesięcioleciach podlegały raz pod Wolsztyn, raz pod Sulechów, w końcu ludzie odłączyli się od innych struktur i w 1992 r. utworzyli Gminną Spółkę Wodną w Babimoście, tak brzmi nazwa - relacjonuje Sylwester Błoch, który z ramienia samorządu współpracuje ze spółką. Należy do niej 311 członków z siedmiu wsi. Corocznie płacą składki za 1 ha gruntów zmeliorowanych, a jest ich w gminie łącznie 553,7 ha. W br. składka wynosi 73 zł za 1 ha.

Za własne pieniądze składkowe, plus 4,6 tys. zł od Urzędu Wojewódzkiego, plus 22 tys. zł dotacji od lokalnego samorządu (razem daje to blisko 60 tys. zł) spółka dba o dobry stan 70 km rowów melioracyjnych na podległym obszarze.

Dzwonią i pytają

- Tak ze cztery razy w roku zbiera się zarząd spółki i omawia to, co jest na bieżąco do zrobienia, wskazuje jakie urządzenia melioracyjne należy sprawdzić - opowiada Tadeusz Kokociński, przewodniczący zarządu. Spółka nie ma własnego majątku ani sprzętu, dlatego wszelkie naprawy zleca w formie przetargu firmom zewnętrznym.

- Takie pogłębianie rowów, żeby były drożne, to jest uciążliwa praca ręczna za pomocą zwykłego szpadla, często w wodzie po jaja - mówi pan Sylwester. - Tylko około 15 procent roboty wykonuje koparka. Reszta, czyli kopanie, wycinanie trzcin i krzewów na skarpach, oczyszczanie przepustów, wylotów drenarskich to ciężka fizyczna robota.

Ale też rolnicy babimojscy mają efekty. - Nawet jeśli są duże opady to woda szybko schodzi z pól do rowów - wskazuje K. Wojtek. Ludzie to doceniają, bo wszystkie rowy są zadbane, drożne, nikt nie pamięta, żeby woda zalała mu pole. - Choć jeszcze cztery lata temu były głosy, żeby nie płacić składek, że to zbędny wydatek, że spółki to socjalistyczny przeżytek - dodaje Błoch.

Za to dziś do ratusza dzwonią ludzi z całego województwa i pytają, co zrobić, żeby założyć lub reaktywować spółkę. I Błoch im tłumaczy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska