Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na biegówkach przez Sudety - Klepacz: góra, która głośno krzyczy (zdjęcia)

Maciej Wilczek 0 68 324 88 23 [email protected]
Wieża na Trójmorskim Wierchu, 12 grudnia br. Minus 9 stopni C.
Wieża na Trójmorskim Wierchu, 12 grudnia br. Minus 9 stopni C. fot. Maciej Wilczek
Z dnia na dzień zmienia się pogoda. W górach przybywa śniegu. Pora więc wyruszyć na wędrówkę narciarską. Załóżmy biegówki. Z całą pewnością można jeździć na trasach w okolicach Andrzejówki (10 km od Głuszycy), Trójmorskiego Wierchu (Międzylesie), Jakuszycach, Zieleńca.

[galeria_glowna]
Niestety, w wielu miejscach szlaki nie będą przetarte, ani zratrakowane. Dlatego może warto przekroczyć granicę z Czechami, bo nasi sąsiedzi zdecydowanie lepiej przygotowują trasy. Jedno jest pewne: jadąc teraz w góry trzeba brać narty.
Do Zielonej Góry przejechaliśmy ponad 250 km.

Przed Międzylesiem skręcamy na miejscowość Szklarnia. Ze starej mapy wynika, że przez tę miejscowość najszybciej dostaniemy się do Jodłowa. Mijamy ładne, zadbane, stare domy. Coraz więcej śniegu. Droga staje się śliska i coraz bardziej wąska. Niestety, okazuje się, że do Jodłowa nie dojedziemy, bo wyżej, już w górach droga jest nieprzejezdna. Wracamy do Międzylesia. Jest drogowskaz - Jodłów 10 km.

Po 20 minutach jesteśmy na miejscu. W oddali, wysoko widać nowo wybudowaną wieżę widokową na Trójmorskim Wierchu, cel naszej wyprawy. Lekki mróz, padający śnieg, pochmurne niebo nie zachęcają do wspinaczki. Ale przecież trzeba, trzeba być w ruchu, trzeba iść, bo wreszcie "od stania w miejscu nie jeden już zginął...".

Tajemnicza wieś Jodłów

Sterty kamieni polnych na łąkach, ruiny domów, ale i bardzo ładne i zadbane budynki, dziwna aura wokół, jakaś tajemnica, weseli ludzie. Jodłów - to stara, wysoko i przepięknie położona, ale nieco zaniedbana wieś. Początkowo była to osada należąca do cystersów, którzy prowadzili tu akcję kolonizacyjną.

Karczowano lasy przygotowując ziemie pod rolę. Zajęcie znalazło tu wielu drwali. W XV w., czasie wojen husyckich, wieś została zniszczona. Z kolei wojna trzydziestoletnia to następny dramat tej niewielkiej osady. Wieś bowiem pustoszą Szwedzi. XVIII w. to pora rozwoju Jodłowa - powstają liczne warsztaty tkackie, olejarnia, młyn wodny. Wybudowano również barokowy kościół pod wezwaniem Jana Chrzciciela.

W 1827 roku wieś nawiedza silne trzęsienie ziemi... Teraz mieszka tu około 60-80 osób. To stąd wiedzie szlak na Trójmorski Wierch zwany też Klepaczem.

Śnieżnym szlakiem na szczyt

Zostawiamy samochód na samym końcu wsi. W pobliżu znak kierujący na Trójmorski Wierch - 1145 m n.p.m. Szczyt wyjątkowy. Góra, z której wypływają strumienie, a każdy wpada do rzeki należącej do innego, morskiego zlewiska - Bałtyku, Morza Północnego oraz Morza Czarnego. Trójmorski Wierch zwany jest także Klepaczem, ale o tym za chwilę.

Gubimy szlak, chyba celowo, by dodać naszej wyprawie nieco dodatkowych emocji. Wchodzimy na dukt, który powstał podczas wycinki drzew. Po chwili jednak w głębokim już śniegu przedzieramy się przez gęsto rosnące świerki. Żywej duszy, ani na szlaku, ani tym bardziej poza nim. Ludzie wolą chyba bardziej sobotnie zakupy, albo pielesze. Nie chcą być w ruchu. Stromym podejściem wdrapujemy się po kilkunastu minutach na niebieski szlak, który biegnie wzdłuż granicy z Czechami. J

esteśmy na Puchaczu. Stąd zostało nam ok. 1,5 km na Trójmorski Wierch. Droga nie jest trudna, nie wymaga specjalnego wysiłku. W oddali widzimy wieżę na szczycie. Siwa, kosmata od zmrożonej szadzi, śniegu. Wysoka na jakieś 20- 30 metrów. Lekka mgła. Wiemy, że dzisiaj natura nie da nam rozległych panoram widokowych. Śliskie, oblodzone stopnie. Termometr wskazuje minus 9 stopni. Wiatr przybiera na sile, staje się porywisty. Wydaje się, że jest znacznie zimniej niż wskazuje termometr. Obserwujemy nadchodzącą mgłę. Przybliża się, raz staje na dłużej. Pora wracać, zwłaszcza, że dzień już bardzo krótki. Parę minut po 15.00, a wokół szarzeje, no i ta mgła.

Odgłosy góry

Trójmorski Wierch zwany jest też Klepaczem. Prawie we wszystkich przewodnikach jest informacja, że na szczycie są liczne gnejsowe głazy, które podczas wiatru wydają charakterystyczne odgłosy. Kiedy jednak jest śnieg góra milczy tak jakby nie chciała nikogo widzieć.

Dwa lata temu, podczas pierwszej, październikowej wycieczki mogliśmy posłuchać momentami przerażających odgłosów tej tajemniczej góry. Jej pohukiwania, szemranie, szelest, poklepywanie. Po powrocie do domu te odgłosy przypominały nam wówczas, że trzeba iść w góry, ruszać w drogę aż do końca, do utraty sił, tchu.

I teraz jesteśmy tu znowu, tym razem zimą. Śnieżną, wietrzną, mroźną, wśród świerków. Przy podniebnym bezkresie, gdzie spotkać można anioła, ale czasem też diabła. Żałujemy tylko jednego - nie wzięliśmy biegowych nart.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska