Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na boiskach Euro był twardy jak skała. Teraz odsapnie wśród najbliższych

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Artur Jędrzejczyk po trudach Mistrzostw Europy odpoczywa w rodzinnej Dębicy. Odwiedza swoich bliskich, załatwia sprawy w urzędach, wreszcie ma więcej czasu na zabawę z ulubionym pieskiem - Nelą
Artur Jędrzejczyk po trudach Mistrzostw Europy odpoczywa w rodzinnej Dębicy. Odwiedza swoich bliskich, załatwia sprawy w urzędach, wreszcie ma więcej czasu na zabawę z ulubionym pieskiem - Nelą facebook
Sąsiedzi z osiedla zgotowali Arturowi Jędrzejczykowi bardzo gorące powitanie. Wolny czas spędza z dawno niewidzianą rodziną. Wkrótce wraca do Krasnodaru.

Artur Jędrzejczyk był siódmy w kolejce do karnych w meczu ćwierćfinałowym z Portugalią. Żałuje, że do „jedenastki” ostatecznie nie było dane mu podejść, bo - jak mówi - wielokrotnie ćwiczył je na treningach i czuł się na siłach, aby stanąć sam na sam z portugalskim bramkarzem.

Po mistrzostwach zaszył się z dala od zgiełku towarzyszącego reprezentacji. Choć może nie do końca, bo kiedy tylko wrócił do rodzinnej Dębicy, na osiedlu, na którym mieszka, piłkarza przywitał ogromny transparent z jego zdjęciem i słowami: „Dziękujemy za wspaniałą grę” oraz tłum wiwatujących na jego cześć sąsiadów.

- Gdy idę na zakupy czy na spacer, ludzie podchodzą do mnie, ściskają mi rękę i klepią po plecach, gratulując dobrego występu na Euro. To miłe. Nie myślałem nawet, że tak wiele osób oglądało nasze mecze i trzymało za nas kciuki - mówi 28-letni piłkarz, rodem z Dębicy, który na murawach we Francji spędził w sumie 510 minut. Grał od początku do końca we wszystkich meczach polskiej reprezentacji, w tym dwóch zakończonych dogrywką i karnymi.

Imponował przede wszystkim świetnym przygotowaniem fizycznym i tym, że - jako obrońca - nie ograniczał się tylko do bronienia dostępu do własnej bramki i utrudniania życia rywalom, ale często brał udział w konstruowaniu akcji ofensywnych biało-czerwonych .

- Sam nie wiem skąd u mnie tyle sił. Taką już mam przemianę materii, że szybko się regeneruję, a na próbach wytrzymałościowych osiągam zazwyczaj najlepsze wyniki. Na Euro chciałem zrobić z tego pożytek i stąd te moje rajdy lewą stroną pod pole karne rywali - opowiada.

Gdy w meczu z Portugalią dostał swoją drugą żółtą kartkę w turnieju, które eliminowała go z gry w ewentualnym meczu półfinałowym, był wściekły sam na siebie. - Z jednej strony buzowała we mnie adrenalina i chciałem jeszcze mocniej pomóc chłopakom w awansie, z drugiej jednak musiałem trzymać nerwy na wodzy, żeby nie narazić się na niepotrzebny faul i czerwony kartonik - zauważa.

Ciążąca na na nim presja nie przeszkodziła jednak w tym, aby zastopować m.in. w ostatniej chwili szarżującego na bramkę biało-czerwonych Ronaldo.

- Wtedy w ogóle nie myślałem o tym, że to jest wielka gwiazda. Piłka nożna to nie gra indywidualności, ale drużynowa. Każdy z nas miał na tych mistrzostwach konkretne role do wykonania, z których staraliśmy się wywiązać jak najlepiej i tacy piłkarze, jak Ronaldo, Ozil, Gomez czy Jarmolenko na mnie większego wrażenia nie robili - przyznaje.

O Arkadiusz Miliku mówi, że polska reprezentacja będzie mieć jeszcze z niego pożytek. - To wciąż bardzo młody chłopak, który naprawdę bardzo dużo potrafi. Nawet jeśli na mistrzostwach nie wszystko mu wychodziło, to nikt nie zaprzeczy temu, że piłka go lubi i że z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich - broni kolegi Jędrzejczyk.

Nie ma ani odrobiny żalu do Jakuba Błaszczykowskiego o pechowego karnego.

- Kuba był jednym z najlepszych zawodników na tych mistrzostwach. To dzięki jego bramkom w ogóle doszliśmy do ćwierćfinału. Szkoda, że trafiło to właśnie na niego - dodaje.

Za najtrudniejszy mecz na mistrzostwach uważa spotkanie ze Szwajcarią, a największy stres towarzyszył mu przed pierwszym pojedynkiem - z Irlandią Północną. Wśród tysięcy Polaków na trybunach do walki zagrzewali go rodzice, brat i kilkuosobowa ekipa kibiców z Dębicy. Żona Agnieszka, ze względu na na zobowiązania w kraju, dopingowała męża przed telewizorem razem z pupilem rodziny - miniaturowym pieskiem Nelą.

- Mistrzostwa dały mi na pewno duże doświadczenie i pewność siebie. Ile zarobiłem? Nie mam pojęcia. To PZPN dostanie pieniądze za awans do ćwierćfinału i rozdzieli część z nich wśród piłkarzy - wyjaśnia.

Na razie odpoczywa i odwiedza rodzinę, z którą nie widział się od kilku lat. 30 czerwca skończyło mu się wypożyczenie do Legii Warszawa i w połowie lipca ma wrócić do Krasnodaru w Rosji, którego piłkarzem jest od dwóch lat. W mediach spekuluje się, że jego pozyskaniem zainteresowane jest francuskie Bordeaux, ale on o zmianie barw klubowych na razie nic nie wie.

- Euro to była piękna przygoda, którą zapamiętam do końca życia. Mimo że odpadliśmy z turnieju, to mogę chodzić z podniesioną głową. Wstydu Polsce nie przynieśliśmy - twierdzi.

Dowcipny i skuteczny
W czołówkach statystyk opublikowanych przez serwis whoscored.com znajduje się dwóch polskich piłkarzy. To Kamil Glik i Artur Jędrzejczyk. „Jędza” w meczach ćwierćfinałowych miał najwięcej przechwytów ze wszystkich piłkarzy.

Dębiczanin uważany jest za największego dowcipnisia w kadrze Adama Nawałki. Gdy przed meczem z Niemcami wyszedł na murawę Stade de France, rozejrzał się i wypalił: „Jak na Termalice!” porównując reprezentacyjny obiekt Francuzów do kameralnego stadionu w Niecieczy.

Kariera w pigułce
Przygodę z piłką nożną rozpoczynał w rodzinnej Dębicy. Mieszkał zaledwie sto metrów od stadionu Igloopolu, którego drużyna na początku lat 90-tych występowała przez dwa sezony w I lidze. Jego tata był kierowcą autobusu, którym jeździli na mecze tacy piłkarze, jak Jerzy Podbrożny, Aleksander Kłak, Jacek Zieliński czy Sławomir Majak. Nie jeden raz zabierał 4-letniego wówczas Artura ze sobą. Jędrzejczyk z powodzeniem występował później w juniorach Igloopolu, a w rundzie wiosennej sezonu 2004/2005 został włączony do dorosłej kadry i zadebiutował w IV lidze. W 2006 roku trafił do Legii Warszawa, a od 2013 roku jest piłkarzem FK Kransodar w Rosji. W reprezentacji rozegrał do tej pory 24 mecze i strzelił 3 bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na boiskach Euro był twardy jak skała. Teraz odsapnie wśród najbliższych - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska