- Kiedy się dowiemy? Przecież dym nadal nas zatruwa! - mówią.
Przypomnijmy. Po raz pierwszy o sprawie napisaliśmy w styczniu tego roku. Na dym z komina znajdującego się na terenie pobliskiego zakładu, mieszkańcy ulicy Lubskiej narzekają od dawna. W tej sprawie pisali już prośby o interwencję do władz miasta. Nie pomogło, więc temat postanowili nagłośnić.
- To co unosi się z tego komina zatruwa nam życie. Nie da się powiesić prania. Latem siedzenie w ogródku nie wchodzi w rachubę. Wióry lecące z zakładu osiadają wszędzie. To jest nie do wytrzymania - mówili nam państwo Beata i Leszek Wiśniewscy, mieszkańcy jednego z budynków położnych najbliżej przedsiębiorstwa.
Mieczysław Kaśków, który poinformował nas o problemie uważa, że od początku nikt sprawą nie chciał się zainteresować.
Nie ustąpili
- Trzeba było gazetę wzywać, dopiero coś się ruszyło - mówi. - A my nie możemy we własnych ogródkach posiedzieć, bo zaraz się człowiek dusi od tego pyłu. Parapety, ławki, wszystko w tym pyle. My się tu zwyczajnie trujemy! - uważa mężczyzna. Podobnego zdania są również inni mieszkańcy okolicy.
Jednak Adam Mituniewcz - właściciel firmy, o której mowa, zajmującej się przeróbką drewna, zapewniał nas w każdej rozmowie, że dym unoszący się z komina nie jest szkodliwy. Mimo to, mieszkańcy Lubskiej nie chcieli ustąpić, domagali się kontroli specjalistów od ochrony środowiska.
Czekali kilka miesięcy. Kiedy w maju wróciliśmy do tematu, Janusz Tylzon z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska poinformował nas, że jego pracownicy właśnie rozpoczęli kontrolę.
- Co z tego, że ktoś to sprawdzał, że eksperci weszli na teren zakładu! Nie poprawiło to naszej sytuacji. Mijają kolejne dni, tygodnie, a my dalej żyjemy w tym smrodzie i pyle i nie wiemy jak się to rozstrzygnie - mówi rozżalony M. Kaśków.
Chcą zlikwidować problem
Wczoraj spróbowaliśmy ponownie skontaktować się z A. Mituniewiczem. Jak poinformowała nas jego pracownica, szef zakładu przebywa na urlopie do przyszłego tygodnia.
J. Tylzon informuje: - Do urzędu marszałkowskiego przedsiębiorca ma przekazać sprawozdanie zbiorcze z wyników badań. Dodatkowo będzie musiał złożyć informacje związane z opłatami za tzw. korzystanie ze środowiska. Rzeczywiście, po kontroli stwierdzono, że pretensje mieszkańców są zasadne, chociaż dym nie jest według ekspertów uciążliwy. Jednak to nie WIOŚ wydawał decyzję w sprawie działalności zakładu a urząd gminy, w którego gestii pozostaje rozwiązanie tego problemu.
- Rozmawiałam z panem Mituniewiczem, który poinformował mnie, że w ubiegłym tygodniu na terenie zakładu były przeprowadzane prace, które miały zlikwidować cały problem. Jaki jest efekt, dowiemy się, jak wróci on z urlopu - mówi Helena Sagasz, burmistrz Jasienia. - Mam nadzieję jednak, że raport przygotowywany w związku z oddziaływaniem na środowisko, zamknie całą sprawę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?