Stelmet Falubaz Zielona Góra jeszcze na długo przed rozpoczęciem tegorocznych zmagań w I lidze postrzegany był w roli głównego faworyta w wyścigu po awans do PGE Ekstraligi. Według opinii wielu ekspertów i rzeszy kibiców, zielonogórzanie „jedną ręką” mieli wygrywać większość spotkań, a ewentualne trudności miały pojawić się wyłącznie w pojedynkach z teoretycznie najsilniejszym rywalem, czyli Polonią Bydgoszcz. Tymczasem kłopoty pojawiły się znacznie wcześniej, bo już w pierwszym meczu rozgrywek Falubaz dość szczęśliwie ledwie zremisował na własnym torze ze Startem Gniezno.
Na początku zielonogórzanie trochę błądzili
Później były „męczarnie” na torze w Landshut, kolejny remis (tym razem z Orłem Łódź), niska wygrana z „cieniutkim” Wybrzeżem Gdańsk i zwycięstwo walkowerem nad Wilkami Krosno. Drużyna nie przegrywała, ale z wielu stron zbierała słowa krytyki - za jazdę bez błysku, za poważne wpadki zawodników, którzy mieli być siłą napędową zespołu, za wyniki, które – według wielu opinii - powinny być zdecydowanie lepsze. Mówili o tym z resztą sami zawodnicy zielonogórskiej ekipy, którzy nie ukrywali, że początek sezonu nie jest dla nich zbyt udany.
– Zdajemy sobie z tego sprawę, że nie wstrzeliliśmy się w sezon – mówił Krzysztof Buczkowski, nowy zawodnik Falubazu, po meczu z Wybrzeżem. – Wprawdzie nie przegraliśmy żadnego spotkania, ale nasze zwycięstwa, czy remis ze Startem Gniezno nie są przekonujące. Widzimy, że trochę błądzimy. Nie ma co zwalać winy na tor, bo jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami, że powinniśmy wiedzieć, co zrobić w każdych warunkach. Każdy spodziewał się, że będziemy dominować od samego początku, ale życie nas zweryfikowało, dlatego musimy pracować jeszcze ciężej, żeby potwierdzić swój potencjał. Bo teraz myślę jedziemy na jakieś 40 procent. Do Maksa Fricke nie ma zastrzeżeń, ale każdy z pozostałych zawodników ma sobie coś do zarzucenia. Kibice na pewno są zawiedzeni naszą jazdą, ale oni też są ważnym ogniwem naszego zespołu, dlatego liczymy na ich wsparcie.
Pokazali, że stać ich na dużo więcej
Trener Piotr Żyto przekonywał dziennikarzy, że wie, dlaczego zespół nie jedzie zgodnie z oczekiwaniami i zapowiedział, że sytuacja poprawi się przed kolejnym domowym meczem z Polonią Bydgoszcz. Falubaz wygrał 48:42, ale po meczu znów pojawiły się narzekania na postawę niektórych żużlowców. – Wiem, że większość naszych zawodników stać na dużo więcej – wtórował krytykantom trener Piotr Żyto.
Kończący pierwszą rundę sezonu zasadniczego mecz z ROW-em w Rybniku budził więc spore obawy wśród fanów Falubazu. Rybniczanie przecież postarali się o wielką niespodziankę remisując w Bydgoszczy, dlatego wielu ekspertów spodziewało się pierwszej porażki zielonogórzan. Tymczasem Falubaz – jakby zupełnie odmieniony – pokazał niezwykłą moc, triumfując 55:35. Drużyna stanowiła monolit, właściwie pozbawiona była słabych punktów.
Było szybko, skutecznie i łatwo
- To jest ten zespół, który kibice Falubazu chcieli oglądać od samego początku rozgrywek – mówił Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, dziś ekspert telewizji Canal+. - Nigdy nie jest tak, że od początku sezonu wszyscy jeżdżą doskonale, według oczekiwań. Zielonogórzanie z dużymi obawami jechali do Rybnika, z pewnością życzyli sobie, żeby po 15. wyścigu mieć na koncie tyle punktów, ile zdobyli już po 13 biegach [Falubaz przed wyścigami nominowanymi prowadził 49:29 – red.]. Wszędzie, gdzie jechali po rybnickim torze, to było szybko, skutecznie i wyglądało, że łatwo.
Kapitan Falubazu: My nie mamy prawa panikować
Faktycznie, zielonogórzanie gładko pokonali rywala. Skąd Falubaz wydobył tak dużą moc? Okazuje się, że goście bardzo szybko „odczytali” nawierzchnię rybnickiego toru.
- Już po obchodzie toru przed meczem udało się naszym zawodnikom trafić z ustawieniami – mówił w serwisie Falubaz.com, kapitan zespołu Piotr Protasiewicz, który wciąż przebywa na zwolnieniu lekarskim, ale jest ważnym punktem doradczym ekipy w trakcie każdego meczu. W Rybniku dodatkowo juniorzy Falubazu korzystali z jego silników. I spisali się całkiem nieźle. – Wszyscy dobrze jechali. Od początku rozgrywek mówiłem, że kibice mają prawo panikować, ale nie my – powiedział „Protas”. - Wiadomo, że wszystko rozstrzygnie się w fazie play off, a teraz każdy mecz jest dla nas jakimś poligonem testowym, rozjeżdżeniem się, szukaniem odpowiednich wyborów sprzętowych, a forma szczytowa ma być właśnie na play off. Dziś nie ma absolutnie żadnego znaczenia to, czy wygrywamy dziesięcioma, czy dwudziestoma punktami. Ja byłem spokojny, kierunek jest dobry, trzeba ciężko pracować, bo margines błędu w decydujących meczach będzie bardzo mały.
- Ciężko nam szło od początku sezonu, zaczęliśmy nieszczęsnym remisem ze Startem Gniezno, ale na szczęście rozkręcamy się. Nasz potencjał jest coraz większy – dodał Krzysztof Buczkowski.
Falubaz na półmetku sezonu zasadniczego jest jedynym niepokonanym zespołem w I lidze. Drugą rundę rozpocznie już w niedzielę 5 czerwca od rewanżowego meczu z ROW-em Rybnik. Początek o godz. 14.00.
Polub nas na fb
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?