Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tropach fałszywej słoniny

ZDZISŁAW HACZEK
- Pan dla różnych fajności sprzedaje wszystko! ten atak na białoruskiego reżysera Michaiła Ptaszuka nagrodziły brawa 35 uczestników wczorajszej dyskusji w kawiarni Leśnika. Zaiskrzyło jak za najlepszych lat Łagowa ucieszył się prowadzący spotkanie Konrad Stanglewicz.

Michaił Ptaszuk czerwieniał na twarzy z minuty na minutę. Jego film W sierpniu 44-go rozpoczyna błogosławieństwo prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Potem mamy emocjonującą historię oficera KGB, który tropi szajkę wrogich agentów, operujących na tyłach Armii Radzieckiej. Rzecz dzieje się na terenie zachodniej Białorusi na przedwojennych terenach polskich. Kogo mogli więc zagrać w tej widowiskowej produkcji o nieograniczonym przez Moskwę budżecie, polscy aktorzy
Beata Tyszkiewicz udziela agentom gościny, Radosław Pazura gra szpiega, który za pomocą pepeszy popełnia samobójstwo, Karolina Gruszka jest kochanką szpiona, inni Polacy to chłopi kolaborujący z wrogą agenturą...
Za to chłopcy z NKWD żywe pomniki uczciwości, lojalności czy jak chce reżyser: oddani sprawie żołnierze malutkie trybiki wielkiej machiny zastraszania, którą jednym słowem puszcza w ruch towarzysz Stalin. A jacyż ci bohaterowie dociekliwi! Porucznik Colombo wysiada, gdy oficer kontrwywiadu wpada na trop saperki, podejrzanych ogórków czy fałszywej słoniny...
- To film nakręcony według reguł kina socrealistycznego sprzed 50 lat. To nie jest film rosyjski, tylko radziecki wysłuchiwał reżyser M. Ptaszuk i... trwał przy swoim.
- Mój poprzedni film Kooperatywa Politbiuro dostał 14 nagród na różnych festiwalach, a frekwencji nie miał. Teraz wreszcie zrobiłem film dla ludzi, dla 16-18-latków. Film, który wszedł na ekrany kin całej Rosji. A co do wymowy politycznej, to może trzeba, żeby państwo spojrzeli na Związek Radziecki z innego punktu widzenia. Skoro moi rodzice walczyli w czasie wojny i zwyciężyli, to dlaczego mam to niszczyć
Pojawienie się w Leśniku (wprost ze stacji PKP w Rzepinie) Małgorzaty Szumowskiej, reżyserki Szczęśliwego człowieka, skierowało dyskusję ku problemowi: tworzyć dla szerokiej publiczności czy pozostać wiernym sobie, nawet za cenę kameralnej widowni
Młoda reżyserka M. Szumowska po licznych już jednak festiwalowych doświadczeniach twierdzi, że nadal będzie kręcić pod prąd. Pod prąd W Ameryce usłyszałam od ludzi, którym mój Szczęśliwy człowiek się podobał, że przejadły się im już widowiskowe, schematyczne fabuły z Julią Roberts. A my ciągle boimy się robić kino artystyczne, mamy lęk przed pustymi salami.
Również wierna swoim poszukiwaniom pragnie pozostać Galina Czerniak, ukraińska reżyserka, która w swoich telewizyjnych nowelach: Dwie ikony, dwa losy, pochyla się nad na pozór nieopłacalną pracą konserwatorek zabytkowych ikon. Przekonując, że miejsce tych świętych obrazów jest nie w muzeum, ale w mistycznej aurze cerkwi czy klasztoru... Kto usłyszy jednak ten głos, skoro tego typu filmy telewizja emituje np. późno w nocy
- Może zobaczy to Japończyk albo Amerykanin nie tracił wiary Kornel Miglus, autor niemieckiego dokumentu o piłce nożnej Gorączka sobotniego popołudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska