Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tym rancho pomagają pokonać chorobę

Beata Bielecka
Piotr Gołdyn (z prawej) niekiedy sam pomaga instruktorom prowadzić zajęcia z niepełnosprawnymi dziećmi.
Piotr Gołdyn (z prawej) niekiedy sam pomaga instruktorom prowadzić zajęcia z niepełnosprawnymi dziećmi. Anna Gołdyn
Można nie widzieć, a pisać sprawnie na komputerze, jeździć konno, tańczyć lub bawić się w teatr. Tego terapeuci na Rancho Maja uczą niepełnosprawne dzieci. Przyjeżdżają tu one z wielu miejscowości i korzystają z bezpłatnych zajęć.

Maja to imię córki właścicieli, która siedem lat temu w wypadku samochodowym straciła wzrok. Miała wtedy niecałe 10 lat. - Robiliśmy z żoną wszystko co możliwe, żeby nauczyć ją na nowo żyć - wspomina jej tata Piotr Gołdyn.

Opowiada, że przez trzy lata, dwa razy w tygodniu jeździli z Majką na rehabilitację do Gorzowa, gdzie poznała m.in. alfabet Braila, spotykała się z psychologami. Ale przede wszystkim wywalczyli, że mogła nadal chodzić do publicznej szkoły. Najpierw podstawówki, potem gimnazjum.

Kupili jej też specjalny komputer który m.in. pozwalał pisać klasówki czy robić notatki na lekcjach. Maja wróciła do rówieśników zaledwie kilka miesięcy po wypadku. Jej rodzice są przekonani, że dzięki temu się nie załamała, nie wpadła w depresję. Byli z nią w szkole codziennie i ten trud się opłacił.

Terapia wśród koni

Teraz Maja uczy się już zawodu w specjalnym ośrodku w Owińskach pod Poznaniem. Chce być wikliniarką. Zanim jednak, trzy lata temu tam wyjechała, korzystała codziennie z rehabilitacji na rancho.

Są tam m.in. konie, kucyki i osły, które umożliwiają prowadzenie zajęć z hipo- i onoterapii, jest mini zoo m.in. z pawiami, strusiami i danielami, bo obcowanie ze zwierzętami uspokaja emocje. Na rancho stoi też olbrzymi wigwam, gdzie organizowane są różne imprezy integracyjne. - Nazwaliśmy je tak dla niej, ale służy wielu dzieciakom - mówi P. Gołdyn.
Z żoną założyli stowarzyszenie, piszą projekty, zdobywają na nie pieniądze, choć prawda jest taka, że dotacje nie pokrywają kosztów organizowania warsztatów i imprez, na które zapraszają niepełnosprawne dzieci z całego regionu.

W ubiegłym roku, przez trzy miesiące 16 dzieci z gminy Słubice i Rzepin (dzięki finansowemu wsparciu Fundacji Zielonej Doliny Odry i Warty z Górzycy), uczyło się w ich domu bezwzrokowej techniki pisania z pomocą programu powiększająco- udźwiękawiającego. Zajęcia prowadziła mama Mai, Anna Gołdyn, która po wypadku córki uczyła się z nią korzystania ze specjalnego oprogramowania. Potem przeszła szkolenie i teraz dzieli się swoją wiedzą z niewidomymi dziećmi w całej Polsce.

Komputerowe zajęcia przeplatały się z hipoterapią. Potem były kolejne projekty oparte na hipoterapii połączonej z zajęciami tanecznymi i teatralnymi dla dzieci o różnych schorzeniach, także upośledzonych umysłowo. Bo taniec i gra służą m.in. integracji i rozwijaniu samoświadomości, docieraniu do obszarów emocjonalnych trudnych do osiągnięcia metodami werbalnymi.

Mecz niewidomych

Od czasu choroby Mai jej rodzice przekonali się, że niewidome osoby też potrafią cieszyć się życiem i znaleźć w nim swoje miejsce.

P. Gołdyn opowiada, że zaprosił do Słubic w czerwcu (w czasie trwania Euro 2012), niewidomych piłkarzy z Wrocławia, tych samych, którzy zagrają z drużyną z Chorzowa mecz pokazowy 22 czerwca w Gdańsku, przed ćwierćfinałem mistrzostw. - Może się nawet uda zorganizować mecz z niewidomymi piłkarzami z Niemiec - mówi.

Za Odrą współpracuje z różnymi organizacjami, które pomagają osobom niepełnosprawnym. Niemcy przyjeżdżają też na rancho. Z dala od miasta (ośrodek leży na peryferiach, na końcu ulicy Nocznickiego) znajdują nie tylko spokój, ale też niezwykle ciepłą atmosferę, którą czuje się w tym miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska