Na tym zakręcie ginęli ludzie. Po wycięciu drzew będzie bezpieczniej? (zdjęcia)

Przeczytaj też:Dramatyczny wypadek na niebezpiecznej drodze. Z BMW wypadł silnik (zdjęcia)

- Proszę zobaczyć na korę na tych drzewach, cała poobdzierana. Nie o wszystkich wypadkach piszecie, bo czasem ktoś przygrzmoci w pień, ale nie zostaje ranny. Przyjeżdża tylko pomoc drogowa i zabiera auto - mówiła we wrześniu zeszłego roku pani Bożena.

Wtedy zginęła tu 31-letnia kostrzynianka. W marcu tego roku w to samo drzewo uderzyło bmw, w którym zginął 19-letni kierowca. W listopadzie 2009 r. w drzewo na tym zakręcie uderzył ford mondeo. Jadąca nim młoda kobieta została uwięziona w palącym się wraku.

Chociaż kierowcy ruszyli na pomoc i próbowali ugasić płonące auto, dziewczyna doznała na tyle poważnych obrażeń, że zmarła w szpitalu. Jeszcze kilka dni temu drzewa na zakręcie tuż przy wjeździe do Dąbroszyna od strony Gorzowa oznaczone były krzyżami. W rocznice kolejnych tragedii przy pniach zapalano znicze. Do tego obdarta kora, o której wspominała pani Bożena. W tym tygodniu drzewa
wycięto.

Zdecydowana większość wypadków, do których dochodziło na niebezpiecznym zakręcie, wynikała z winy kierowców. - Tu jest ograniczenie do 50 km/h, bo to jeszcze teren zabudowany. Jadąc z taką prędkością przejedziemy ten zakręt bezpiecznie nawet, gdy droga jest cała ośnieżona. Auta nie rozbijałyby się o drzewa, gdyby kierowcy przestrzegali przepisów - mówi Tomasz Zakrzycki, kierowca, który pokonuje feralny zakręt kilka razy dziennie.

Inni kierowcy winy dopatrują się w złym wyprofilowaniu zakrętu, albo asfalcie, który gdy jest wilgotny, robi się śliski niemal jak lód. - Prawda pewnie leży jak zwykle po środku. Ale faktem jest też, że teraz, jak już nie ma drzew, to samochód wypadnie co najwyżej na pole albo łąkę.

Skończy się na pogiętej blasze, ewentualnie niegroźnych obrażeniach. Ale mam nadzieję, że już nie będziemy musieli oglądać kolejnych krzyży - mówi pan Mirosław, kierowca z ponad 20-letnim stażem.

- Gratuluję! Po waszych tekstach nareszcie ktoś zajął się tymi drzewami. Już dawno trzeba je było wyciąć, kilka osób żyłoby do dzisiaj - mówił nam wczoraj Czytelnik z Kostrzyna. Po ostatniej tragedii z marca tego roku burmistrz Witnicy (to na terenie tej gminy leży Dąbroszyn) obiecał, że sprawą się zajmie. - Wiadomo, że nie zadowoli się wszystkich.

Obrońcy przyrody pewnie są przeciwko, ale coś za coś. Mamy w wielu miejscach w gminie sporo rosnących tuż przy poboczu drzew. Ale chodzą mi po głowie też inne rozwiązania, jak chociażby ustawianie przy pniach specjalnych, energochłonnych barier - tłumaczy Andrzej Zabłocki, burmistrz Witnicy.

Tymczasem przyrodnicy są przeciwni wycince i mówią, że w tym miejscu egzamin zdałyby właśnie bariery. - Jest wiele innych sposobów poprawy bezpieczeństwa. Wystarczy przejechać granicę. Niemcy nie wycinają drzew. Są dobrze oznakowane jaskrawą farbą i osłonięte barierą energochłonną. A znamy przecież przypadki, gdzie w samochodzie, który wypadł na pole, też ginęli ludzie - mówi Jacek Engel, doradca zadrzewieniowy. Dodaje, że gdyby kierowcy przestrzegali przepisów, to problemu by nie było.

Oferty pracy z Twojego regionu