MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na ul. Długiej w Nowej Soli bez zmian, a nawet gorzej

Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 12 lat
Korzenie topoli, które rozsuwają płytki chodnika, podchodzą pod pierwsze mieszkanie. Mieszkańcy z innych części miasta zwożą tutaj odpady. – Nie wiem, czy to dziki zachód w Nowej Soli, czy getto – zastanawia się kobieta, która pomaga jednemu z mieszkańców.

O poprawę bytu mieszkańców budynków socjalnych przy ul. Długiej w Nowej Soli od wielu miesięcy apeluje społecznik Stanisław Rembowiecki. Nasz Czytelnik jeszcze w ubiegłym roku zwracał uwagę, w jakiej wilgoci i pleśni mieszkają tutaj ludzie. – Był kominiarz, powiedział, że tutaj zawsze będzie wilgoć i pleśń, bo kominy są o pół metra za krótkie, a to jest szalenie ważne, bo nie ma cugu. Ludzie myją środkami chemicznymi, ale ta pleśń wraca – opowiada dzisiaj.

– To są rynny? Nie ma gąsiorów. Powinny być na całej długości budynku – pokazuje kobieta, która pomaga jednemu z mieszkańców socjali. – Woda z dachu ląduje w domu. Trzeba ciągle kupować farby i odpleśniacze.

O sprawie pisaliśmy w lutym
– Ludzie, którzy tam mieszkają są poszkodowani i cierpią w milczeniu – alarmuje Stanisław Rembowiecki z Nowej Soli

Topola wymaga przycięcia

Nie tylko niezdrowa pleśń martwi mieszkańców, ale rozrastające się korzenie topoli, które niszczą chodnik. – Te korzenie dostały się nawet do jednego z mieszkań. Ta sytuacja dzieje się od lat – mówi Rembowiecki.

– Kiedy pan Stasiu zadzwonił, myślałem, że tu już wszystko zrobione – dziwi się Jerzy Ceglarek, który przez wiele lat zarządzał robotami publicznymi w mieście. Przyjechał jeszcze raz na ul. Długą. – Trzeba by tylko przełożyć 25 metrów tego chodnika i korzenie odciąć – uważa, ale zaznacza, że chociaż to prosta czynność, może uszkodzić topolę.

Zdaniem pana Stanisława, tak wielka i niszczejąca już topola nie ma tutaj racji bytu. – Zobaczcie, końcówki gałęzi usychają. Uważam, że tę topolę trzeba wyciąć, żeby nie stanowiła zagrożenia. Będziemy czekać, aż komuś coś się stanie? – pyta.
Ostatnio gruba gałąź spadła wprost na chodnik. – Zdążyłam rowerem przejechać, to były dosłownie sekundy i ten konar walnął na chodnik. Niedaleko okien. Ta topola się sypie – uważa kobieta, z którą rozmawiamy.

– Co jakiś czas ktoś się przewraca i doznaje uszczerbku na zdrowiu. Jedna pani skręciła sobie stopę, na zwolnieniu musiała być, następna starsza pani z balkonikiem upadła tutaj na kolana, nie mogła się podnieść, sąsiedzi jej pomogli – opowiada Rembowiecki i wskazuje jeszcze jedną wadę drzewa – Widać, że korzenie wchodzą pod budynek. To nie do wyobrażenia, dopóki się tego nie zobaczy.

Nowosolanin nie tylko zawiadamiał o sprawie media, ale też pisał pisma do urzędu. My również zapytaliśmy o możliwość naprawienia chodnika. „Sprawa rozwiązań komunikacji pieszej w tym obszarze jest analizowana wspólnie z Wydziałem Dróg. Rozrośnięty system korzeniowy drzew uniemożliwia prace naprawcze ciągów pieszych, szukamy alternatywnego rozwiązania” – czytamy w odpowiedzi Urzędu Miejskiego w Nowej Soli.

Hałda śmieci

Kiedy odwiedzamy mieszkańców, przy śmietnikowej pergoli piętrzy się hałda odpadów, są nawet stare drzwi. Rembowiecki relacjonuje, że mieszkańcy sami sprzątają teren wokół budynków, a hałdy odpadów są odbierane dopiero po interwencjach. Skąd pochodzą? – Przywożą, busem wywalają i odjeżdżają – mówi jedna z mieszkanek. – To wszystko jest po prostu nieprawdopodobne – stwierdza Rembowiecki.

– Tu jest dramat. Ostatnio złapałam z kolegą jednego kierowcę, który tu śmieci przywiózł – mówi kolejna kobieta.
Problemem jest też brak lamp na odcinku od połączenia ul. Długiej z ul. Skłodowskiej nie ma ani jednej. – Nocą, absolutnie bym drogą nie poszła. Wolałabym iść torami, bo tam jaśniej jest. Ale ludzie z drugich zmian jakoś wracają po ciemku. Mogą dostać w głowę – słyszymy.

Pusty plac zabaw

Po wcześniejszej interwencji mieszkańców w sprawie stanu placu zabaw, urządzenia zostały rozebrane i usunięte. Na pytanie o choćby proste urządzenia dla dzieci w tym miejscu otrzymaliśmy odpowiedź, że „gmina nie ma w budżecie 2024 r. środków na budowę placu zabaw dla dzieci”. 

– Budżet prawie 40-tysięcznego miasta jest taki, że nikt mi nie powie, że nie można kilku złotych przeznaczyć na piaskownicę i parę urządzeń zabawowych. Kiedyś byłem członkiem zarządu miasta Nowej Soli, znam te sprawy. To drugie wakacje, kiedy dzieciom żałuje się piasku. To jest nieludzkie. Kiedy w tamtym roku rozmawiałem o tym z jedną z mieszkanek, podeszła do mnie dziewczynka i nieśmiało powiedziała, że chciałaby pobawić się w piasku – wspomina.

– Myślą, że jak to są socjale, to można robić z ludźmi, co się chce. To są ludzie, którzy za wszystko płacą. Nie wiem, czy to dziki zachód w Nowej Soli, czy getto – zastanawia się nowosolanka.

– W lokalnej prasie pani prezydent przyznała, że będzie podejmowała nawet najmniejsze interwencje. Traktuję tę zapowiedź poważnie – liczy S. Rembowiecki.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska