Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na żużel namówił go Andrzej Huszcza. Teraz jest mistrzem w kulturystyce. Poznajcie historię Kamila Mereny, byłego żużlowca Falubazu

Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Zielonogórzanin marzył o karierze żużlowca. Postawił na kulturystykę i trzeba przyznać, że idzie mu bardzo dobrze!
Zielonogórzanin marzył o karierze żużlowca. Postawił na kulturystykę i trzeba przyznać, że idzie mu bardzo dobrze! archiwum Rafała Mereny
Kochał żużel i marzył o nim od najmłodszych lat. Jednak po kilku latach jazdy, jego drogi z tym sportem rozeszły się na dobre. Teraz zielonogórzanin Kamil Merena startuje w kulturystyce i trzeba przyznać, że idzie mu bardzo dobrze. O początkach jazdy, najtrudniejszej decyzji w życiu, porównaniu nowego sportu z obecnym, czy ponownym wejściu na motor dowiecie się z naszej rozmowy. Zajrzyjcie też do galerii zdjęć. Zobaczycie wiele obrazków ze startów Kamila.
  • Kamil Merena z sukcesem uprawia kulturystykę
  • Swoją przygodę ze sportem zaczynał jednak na torze żużlowym.
  • Jak wyglądała jego droga od żużla do kulturystyki?

Twój mentor Rafał Prokopiuk też chciał być żużlowcem. Każdy chłopak z Zielonej Góry marzy o jeździe na żużlu?
- Wychowałem się w okolicach stadionu żużlowego. Od małego ciągnęło mnie na stadion. Ojciec zabrał mnie na mecz i co niedzielę chodziło się na Falubaz. Spodobało mi się to. Kiedyś bardzo chciałem jeździć. Rodzice byli przeciwni. Kolega namówił mnie na sekcję speedrowerową. Zapisałem się, coraz lepiej mi szło. Kiedyś na zawody przyszedł Andrzej Huszcza. Szukał młodych chłopaków do szkółki. Wyróżniałem się w speedrowerze i zaproponował mi, żebym się zapisał. Ciężko było przekonać mamę, żeby mi pozwoliła, ale tak naprawdę mama była moim głównym wsparciem. Przychodziła na wszystkie treningi i pomagała mi na tyle, na ile mogła.

Jak wyglądały twoje początki w żużlu? Wciągnąłeś się od początku?
- Od razu jak wszedłem do parku maszyn, to wiedziałem, że to jest to, co chciałbym robić. Nie wyszło i poszedłem w innym kierunku. Miałem chrzest w Falubazie. Nosiłem długie włosy i na wstępie mechanik klubowy wziął nożyczki i je obciął. Dostałem ksywkę „Chopin”. Była ona ze mną do końca mojej krótkiej kariery.

Czemu kariera żużlowa trwała tak krótko?
- W szkółce jeździłem dwa lata, a mój ostatni sezon był w 2015 roku. Wiązałem z nim duże nadzieje. Miałem najlepsze wyniki pod kątem fizycznym. Niestety nie dysponowałem odpowiednim sprzętem. Miałem jeden motor klubowy. Brakowało mi zaplecza sponsorów. Ciężko było udźwignąć pewne rzeczy. Chciałem odejść do innego klubu. Byłem jedną nogą w Rawiczu. Co poszło nie tak? Po prostu doszliśmy do porozumienia ze swoim mechanikiem, że nie ma co się w to bawić, bo generuje to większe koszty i najzwyczajniej się nie opłaca.

Trudna była to decyzja? Żałujesz?
- Bardzo. Chodziłem kilka razy do psychologa sportowego, bo poświęciłem temu całe swoje życie. Od rana siedziałem na stadionie przy motorach. Zakończyłem tę przygodę i poszedłem w zupełnie innym kierunku.

Skąd taka drastyczna zmiana sportu? Żużlowiec zazwyczaj jest smukłej budowy, jest szczupły, a teraz twoje żywieniowe nawyki są zupełnie inne.
- Jak jeździłem na żużlu, to przy moim wzroście 171 cm, ważyłem 49 kg. Byłem jednym z najchudszych chłopaków w szkółce. Chciałem ważyć jak najmniej. Gdy skończyłem jeździć, chciałem coś zmienić w sobie. Uderzyłem w stronę siłowni. Miałem swoją prowizoryczną siłownię w warsztacie. Zacząłem ćwiczyć. Moim sponsorem był Rafał Prokopiuk, który prowadzi swoją siłownię. Pomagał mi przygotować się do sezonu. W pewnym momencie przeniosłem się na jego siłownię i jestem tam do teraz.

U ciebie było łatwiej, niż u Rafała, bo miałeś styczność z ciężarami i nie zaczynałeś od zera?
- Zawsze miałem jakiś szlif, ale był to zupełnie inny trening. Uczęszczałem jeszcze na indywidualne zajęcia boksu, ćwiczenia motoryczne, ale siłownia była moim dodatkowym zajęciem. Pięć razy w tygodniu meldowałem się u Rafała i on mi pomagał.

Czyli zacząłeś chodzić częściej na siłownię i tak już zostało?
- Zawsze byłem surowy wobec siebie i jak sobie coś postanowiłem, to mocno do tego dążyłem. W speedrowerze chciałem być mistrzem Polski. Zostałem wicemistrzem. Na żużlu chciałem być najlepszy, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. W kulturystyce wszystko jest zależne ode mnie. Nie mogę zwalić winy na nic. Przygotowania do sezonu startowego i wyjścia na scenę trwają 16 tygodni. Cały czas muszę być pod reżimem 24 na dobę. Jeżeli coś nie wyjdzie, to mogę mieć pretensję tylko do siebie, nie do trenera. Wiem, że tyle, ile włożę, tyle mogę osiągnąć.

W kulturystyce startujesz już kilka lat?
- Trenuję około pięciu, a od trzech jestem czynnym zawodnikiem. Jestem dwukrotnym wicemistrzem Polski juniorów. W tym roku udało mi się zdobyć drugie wicemistrzostwo seniorów w wadze do 75 kg. Brałem udział w mistrzostwach świata juniorów, gdzie zająłem piąte miejsce w innej kategorii wagowej, bo moja docelowa niestety się nie odbyła. Przy okazji chciałbym podziękować mojemu sponsorowi, bez którego wyjazd by się nie odbył.

Twoja narzeczona również startuje w kulturystyce. To, że razem się przygotowujecie, bardziej pomaga, czy trochę utrudnia?
- Moja narzeczona w tym roku startowała po raz pierwszy. Wygrała praktycznie wszystko, co było możliwe. Robimy to samo i niektórzy myślą, że jest łatwiej. Jednak, gdy jesteśmy w deficycie kalorycznym, to pojawiają się humory. Najważniejsze, że z reguły się rozumiemy. Robimy to, co kochamy. Teraz zamknęli nam siłownie. Ja straciłem pracę i nie mamy gdzie ćwiczyć. To uciążliwe dla sportowca.

Co robiłeś w ostatnich tygodniach?
- Sezon startowy rozpocząłem 30 sierpnia. Miałem mistrzostwa Polski seniorów, gdzie zdobyłem trzecie miejsce. Do sezonu przygotowywałem się od 1 czerwca. Trwały 12-13 tygodni. Wygrałem swoją kategorię wiekową w mistrzostwach Wielkopolski. Docelowym startem były mistrzostwa Polski juniorów do 75 kg. Tam pojechałem „na pewniaka”, niestety moja kategoria się nie odbyła. Wyszedłem w open i zająłem tam trzecie miejsce. Dało mi to przepustkę do kadry narodowej.

Jak wyglądają przygotowania do zawodów?
- Dużo jest pojęć i teorii. Każdy ma swój schemat treningowy i żywieniowy. Nauczyłem się nowej szkoły. Kiedyś były tylko kurczak, ryż, brokuły, jajka. Teraz mogę sobie pozwolić na tosty, bułkę z szynką, płatki. Nauczyłem pochodzić się racjonalnie do żywienia i teraz robię to samo z moimi podopiecznymi. W deficycie kalorycznym trzeba być. Odpowiednia ilość cardio, suplementy, białko, ale teraz mam luźne podejście. Wcześniej przez 24 tygodnie jadłem w kółko to samo. Nie sprawiało mi to dużego problemu, ale było uciążliwe. Po wprowadzeniu tych nowinek widzę, że nawet na kanapce z szynką można zrobić fajny wynik. Głowa mi odpoczęła i tegoroczne przygotowania były lżejsze.

Żużel i kulturystyka mają ze sobą coś wspólnego?
- Ciągnie mnie wciąż na tor, bo takiej adrenaliny jak na żużlu, ciężko gdziekolwiek dostarczyć. Kulturystyka jest zupełnie innym sportem. Przed pandemią miałem wyjechać na prywatny tor i trochę pojeździć, jednak niestety nie udało się. Mi się nie spieszyło, żeby sobie nie zrobić krzywdy. W przyszłym sezonie na pewno spróbuję to zrobić.

Można jakoś zastąpić tę adrenalinę?
- Nie... Jeździłem motorami, crossami, ale jazdę na żużlu ciężko czymkolwiek zastąpić. Na motorze żużlowym zapiera dech w piersiach. Zawsze jak wyjeżdżałem na treningu na próbę toru, to po kilku okrążeniach miałem tak podniesioną adrenalinę, że jak zjeżdżałem do parku maszyn, to dopiero czułem, że wszystko ze mnie schodzi.

Zobacz wideo: Siłaczka z Iranu przeciągnęła 18-tonowy autobus. "Staram się robić to, co mi się podoba i nie obchodzi mnie zdanie innych"

wideo: RUPTLY/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska